Elektromobilność w Polsce, mimo wprowadzonych już licznych zmian, wciąż jest w słabej kondycji. Udowadnia to sytuacja dotycząca ładowarek Ionity.
Ładowarki czekają na otwarcie
Wśród bardziej rozpoznawalnych sieci ładowarek, znajdują się punkty Ionity. Ładowarki tej firmy możemy spotkać w wielu krajach zachodniej Europy. Doceniane są m.in. za wysoką wydajność i możliwość szybkiego uzupełnienia energii w akumulatorach. Warto dodać, że udziałowcami Ionity są największe koncerny motoryzacyjne – Volkswagen, BMW, Daimler czy Ford.
Pierwsze ładowarki należące do Ionity powoli wprowadzane są również do Polski. W założeniach, u nas także mają zapewnić wysoką moc ładowania, co powinno odczuwalnie wpłynąć na komfort korzystania z samochodu elektrycznego. W optymalnym scenariuszu kierowcy skorzystają nawet z mocy 350 kW.
Co prawda, obecnie mamy do czynienia tylko z 7 stacjami, ale ich liczba sukcesywnie ma wzrastać. Niestety, obecnie problemem nie jest skromna liczba, ale coś zupełnie innego. Jak zwraca uwagę serwis Autokult.pl, wspomniane ładowarki pojawiają się tylko na „cyfrowej mapie”. Stacje ładowania, które są wyświetlane na schemacie Ionity, aktualnie są w fazie przygotowania – niektóre z nich już od dłuższego czasu. Owszem, mamy 7 punktów w Polsce, ale jeszcze żaden z nich nie został oddany do użytku.
Należy dodać, że dokładna data uruchomienia ładowarek nie jest jeszcze sprecyzowana. Wcześniej mogliśmy usłyszeć zapewnienia o pierwszej połowie tego roku, aczkolwiek tak się nie stało. Cóż, pozostaje więc czekać.
Stacje Ionity to jeden z wielu problemów
W porównaniu z najbogatszymi krajami Europy, które od dłuższego czasu inwestują w elektromobilność, Polska nie wypada zbyt dobrze. Nadal poruszanie się elektrykiem może okazać się niezbyt przyjemną przygodą. Szczególnie doświadczymy tego poza dużymi miastami.
Co więcej, jak wynika z danych opublikowanych przez Europejskie Stowarzyszenie Producentów Samochodów (ACEA), istnieje ryzyko rozwoju „dwutorowej Europy” w dążeniu do elektromobilności. Niestety, Polska może znaleźć się wśród tych mniej gotowych krajów. Niewykluczone więc, że plany Unii Europejskiej dotyczące motoryzacji, a więc wprowadzenie zakazu sprzedaży aut spalinowych do 2035 roku, mogą okazać się zbyt ambitne.