Apple próbuje przemówić do rozsądku wszelkiej maści leaksterom i informatorom, publikującym plotki o wyglądzie i funkcjach nowych iPhone’ów. Podobno to bardzo szkodzi biznesowi.
„Ujawniłeś bez upoważnienia dużą ilość informacji”
To jedne z pierwszych słów wiadomości, które przeczytał jeden z informatorów, ujawniających przedwcześnie wymiary jednego z prototypów iPhone’a 13. Dlaczego Apple tak bardzo zależy na zachowaniu szczegółów specyfikacji dla siebie?
Redakcja Motherboard otrzymała kopię wspomnianego e-maila, w którym gigant z Cupertino tłumaczy, jak bardzo szkodliwe jest publikowanie danych o prototypach iPhone’ów. Nie chodzi tylko o to, że „stanowi to celowe naruszenie tajemnic handlowych Apple”. Firma wyjaśnia też, że prowadzi to do produkcji obudów na iPhone’y w niewłaściwych rozmiarach. Zdarza się tak, ponieważ między etapami prototypu smartfona a jego finalnym wydaniem potrafią pojawić się drobne różnice. Firmy chcące jak najszybciej wprowadzić do sprzedaży opcjonalne akcesoria mogą zasugerować się nie specyfikacją techniczną przesyłaną przez Apple, a wcześniejszymi przeciekami, co skutkuje czasem pojawieniu się na rynku całej masy obudów na iPhone’y, niekoniecznie na nie pasujących. Podobne ryzyko pojawia się w wypadku innych dodatków. Wydawałoby się, że to błahostki, ale rynek akcesoriów dla urządzeń Apple jest wart przynajmniej 20 miliardów dolarów rocznie. Każda pomyłka to spore straty dla producentów, a czasem miliony dolarów wyrzucone w błoto.
Apple, oprócz tego tłumaczyło w mailu, że „utrzymywanie najnowszych innowacji w sekrecie jest ważną częścią DNA firmy”, dlatego przywiązuje ona tak dużą uwagę do pilnowania procesu produkcyjnego i zapobiegania niekontrolowanym wyciekom informacji. Oczywiście nie da się tego robić w doskonały sposób, bo każdy system tworzony przez człowieka jest równie ułomny jak on sam. Być może dlatego do twej pory zawsze znaliśmy wygląd nowych iPhone’ów na długo przed oficjalnymi konferencjami premierowymi.
Apple na razie grzecznie prosi
W wiadomości nie ma oznak jakiegokolwiek straszenia karami pieniężnymi – zresztą Apple nie miałoby podstaw do tego, żeby „ścigać” osoby, które nigdy nie podpisywały żadnych klauzul poufności dotyczących produktów firmy. Inaczej się jednak ma rzecz w kwestii pracowników Apple lub osób zatrudnionych u podwykonawców. Jeśli z taśm produkcyjnych czy biurek projektowych przedostają się jakieś informacje, to dany pracownik sporo ryzykuje, przekazując je leaksterom.
Apple prosi, by zaprzestać publikacji takich materiałów, a także by zdradzić personalia informatorów. Ciekawe, czy wpłynie to w jakikolwiek sposób na częstotliwość publikacji o spodziewanych funkcjach nowych iPhone’ów. Na razie tego typu przecieki są właściwie codziennością.