Za mną pierwszych kilka godzin spędzonych w nowym Battlefield 2042, którego oficjalna premiera wyznaczona została na 19. listopada. Sporo tutaj błędów i niedociągnieć, no ale to beta – wersja sprzed paru miesięcy, więc finalny efekt powinien wyglądać znacznie lepiej. A sam gameplay? Cóż, mam mieszane odczucia. Z jednej strony już dawno nie czułem takiej chęci na granie w Battlefielda jak teraz, a z drugiej – brakuje mi tu tego unikatowego klimatu. Jest po prostu sztucznie. Ale po kolei – przed Wami pierwsze wrażenia z rozgrywki Battlefield 2042. Zapraszam do lektury!
#TeamBattlefield od zawsze
Seria Battlefield od zawsze była bliska memu sercu. Grę po raz pierwszy pokazał mi ojciec – był to Battlefield 1942. Graliśmy wtedy na zmianę, rywalizując ze sobą o jak najlepszy wynik. Nie będzie nawet przesadą stwierdzenie, że był to jedyny tytuł, który ogrywałem bez przerwy przez około pół roku.
Do serii wróciłem kilka lat później za sprawą Battlefield: Bad Company i znowu momentalnie uzależniłem się od zabawy na dziesiątki godzin. Później meandrowałem pomiędzy kolejnymi seriami, ale aż do wydania Battlefielda 1 żadna odsłona nie potrafiła przykuć mnie do fotela na dłużej niż parę dni.
Przykładowo, w Battlefielda V grałem może przez 2-3 godziny? Brakowało mi tutaj przede wszystkim większej dynamiki i rozlokowania akcji na różnych płaszczyznach – m.in. siejących postrach czołgów, odpalających pociski przy akompaniamencie przelatujących nad głową helikopterów. Poza tym, motyw II wojny światowej po prostu mi się przejadł.
I oto na scenę wjeżdża bohater dzisiejszego odcinka, czyli Battlefield 2042, odwołujący się do korzeni serii, ale – niestety (przynajmniej na razie) – mierzący się z poważnymi problemami.
Zacznijmy od zalet
Przede wszystkim od samego wejścia na serwer sporo się dzieje. Wybrałem randomową klasę postaci, kilknąłem na chybił trafił punkt respawnu i bum! Ledwo wczytała mi się mapa, a już leżałem rozstrzelany w pobliskich krzakach. Zanim moja postać pogrążyła się w mroku śmierci, zdążyłem dostrzec jedno – grafikę na naprawdę przyzwoitym poziomie. Przyzwoitym – nic ponadto. Grafikę na miarę poprzedniej generacji.
Niezniechęcony natychmiastowym zgonem podjąłem drugą próbę. Tym razem wybrałem już konkretną klasę, czyli standardowego żołnierza, wyposażonego m.in. w specjalną linę z hakiem. Możemy ją wykorzystać wystrzeliwując ją przed siebie, a następnie łapiąc i tym samym przyśpieszając nasz bitewny maraton. Niestety, wygląda to dość komicznie i, moim zdaniem, zostało zaprojektowane zupełnie od czapy.
Lecimy dalej. Przede mną palmy, plaże, słońce – aż chciałoby się zwolnić, wyjąć z plecaka kocyk i książkę, a potem chłonąć życiodajną witaminę D3 i cieszyć się opalenizną. Bum! Headshot i nici z wakacji – mój żołnierz poległ ponownie. Na szczęście zdążył się porozkoszować tym nieziemskim widokiem, bo fakt faktem Battlefield 2042 prezentuje się zacnie.
Pomimo wszechobecnych wybuchów, zaawansowanej grafiki, obłożonych serwerów i generalnie wszystkich aspektów, które mogą znacząco obniżyć wydajność naszej rozgrywki – jest naprawdę stabilnie. Co prawda, odnotowałem kilka razy gwałtowne spadki klatek (na ustawieniach Ultra), ale oprócz tego – nic poważnego. Wszystko śmiga jak powinno.
Ogromne wrażenie robią zmiany pogodowe, które determinują taktykę na bitewnym polu. W jednej chwili mija nas niszczycielska burza (a nawet tornado!), by za chwilę znowu oślepiało nas słońce. Sporo tego!
Zmiany pogodowe świetnie wkomponowują się w wręcz szalone tempo rozgrywki. Tak dynamicznie dawno nie było i naprawdę mi się to podoba. Tempo akcji jest zabójcze i chyba nie bez powodu skojarzyło mi się z Apex Legends. Ostatni raz czułem podobne flow podczas ogrywania Battlefielda 3. Jestem bardzo miło zaskoczony, choć nie ukrywam, że czegoś mi tu brakuje… Przejdźmy dalej.
Po kolejnej śmierci wybrałem medyka i tym razem wyposażyłem go w potężny karabin, licząc, że tą kombinacją wskóram więcej. Podoba mi się w tym Battlefieldzie swoboda, z jaką możemy prowadzić rozgrywkę. Możemy wybrać docelową klasę jak medyk, żołnierz, snajper czy koleś od ciężkiego sprzętu, ale nic też nie stoi na przeszkodzie, żeby swoje wyposażenie odpowiednio zmodyfikować.
To samo tyczy się zmiany broni w biegu lub locie – spadając możemy bez problemu przeładować, wymienić celownik i wylądować na dwóch nogach, siejąc zniszczenie od nowa. Szkoda tylko, że wspomniane klasy nie wprowadzają żadnego powiewu świeżości – twórcy mogliby się połasić na coś więcej.
Cieszę się, że pomyślano chociaż o zapełnieniu luk w zespołach – zanim dany gracz dołączy, jego miejsce zajmie bot. Oczywiście, umiejętności AI są tragiczne i w zasadzie istnieją tylko po to, żeby tworzyć „sztuczny tłum”, kiedy brakuje prawdziwych graczy na serwerze, ale dobre i to.
Medykiem grało mi się znacznie lepiej. Wytrwałem na polu bitwy dobrych kilkanaście minut, przejąłem kilka wrogich celów i wsiadłem w znajdujący się nieopodal pojazd opancerzony – są one rozrzucone po całej mapie, choć oczywiście istnieje też możliwość przyzwania pojazdu lub wejścia do niego przy respawnie. Do fizyki prowadzenia pojazdów przejdę za chwilę – przy okazji omawiania wad tej produkcji.
Co tu nie gra?
Przede wszystkim, potwornie nie podoba mi się brak odrzutu broni, co w moim przypadku miało diametralny wpływ na satysfakcję ze strzelania i uśmiercania przeciwników.
Kiepsko też, że nie pomyślano o lepszym rozróżnieniu sojusznika od wroga. Łatwo się w tym wypadku pogubić i dostać kosę pod żebra albo kulkę w łeb. Wielokrotnie podczas zabawy traciłem rachubę kto jest kim, a potem przypłacałem to życiem.
Fizyka jazdy pojazdów czy fizyka lotu samolotami i helikopterami jest wyraźnie do poprawienia. W mojej ocenie jest nienaturalnie miękka, brakuje tu odpowiedniej ciężkości. Czołg rozpędza się do zawrotnej prędkości w parę sekund i odnosi się wrażenie, jakby mógł w każdej chwili oderwać się od podłoża niczym kolorowy motylek.
Przy okazji fizyki postaci – ogólnie jest nieźle, ale motyw z linką i hakiem wygląda jak kiepski żart – zwłaszcza, kiedy obok biegnie kilku podskakujących radośnie graczy, wykonujących tę czynność w tym samym momencie. Dodatkowo, podobnie jak w przypadku pojazdów – nasi bohaterowie też zdają się nic nie ważyć.
Wciąż pozostało też mnóstwo błędów do poprawienia. Mówię tutaj o znikających teksturach, pomniejszych bugach utrudniających zabawę (jak respawn w zniszczonym pojeździe), fatalnych animacjach, wybuchach granatów, które przypominają wybuch petardy, kiepskich efektach zniszczeń i mało szczegółowym środowisku.
Nie przypadł mi do gustu także interfejs – w mojej opini jest po prostu nieczytelny. Może to kwestia kolorystyki, może tego, że wszystko na nim „miga”, a może kwestia przyzwyczajenia, ale po około 10 godzinach rozgrywki dalej męczyło mnie przeklikiwanie się przez poszczególne opcje.
Kolejne godziny upływały mi na testowaniu kolejnych broni, postaci, pojazdów i generalnie bawiłem się naprawdę dobrze, ale z jakiegoś powodu odnoszę wrażenie, że całość jest zaprojektowana dość sztucznie i bez charakteru. Gra się w to przyjemnie, bo to w końcu porządny FPS, ale czy naprawdę będzie się on wyróżniać na tle konkurencji na tyle, by zdominować rynek? Nie sądzę.
Oczywiście, to wersja beta – wiem! Dlatego mam nadzieję, że po premierze prawdziwy duch dawnego Battlefielda rzeczywiście wróci i wtedy z pewnością powrócimy do Was z pełnoprawną recką!