Szeroko pojęta aktywność fizyczna nie jest moją najmocniejszą stroną. Nie przepadam za bieganiem. Najlepiej, jeśli już, czuję się na rowerze i na dłuższych pieszych wędrówkach. Obie te formy aktywności pomagają mi w walce z wagą i w zachowaniu tej odrobiny kondycji. Do rejestrowania swoich wysiłków korzystam z programu Strava, wspomagając się prostą i tanią opaską sportową z pulsometrem. Kiedy pojawiła się możliwość przetestowania urządzeń dużo bardziej zaawansowanych i wszechstronnych, przyjąłem ją z zaciekawieniem. I tak prawie miesiąc temu kurier przywiózł niewielką paczkę, a w niej od razu aż trzy urządzenia: zegarki Fitbit Versa i Fitbit Ionic oraz opaska Fitbit Alta HR. O tej ostatniej napiszę być może przy innej okazji, dziś chciałbym opisać swoje wrażenia z użytkowania zegarków Versa i Ionic.
![](https://www.tabletowo.pl/wp-content/uploads/2018/09/Fitbit-Ionic-Versa-opakowania.jpg)
Tytułem wstępu
Oba urządzenia postanowiłem przetestować razem, gdyż, pomijając kilka detali, w gruncie rzeczy są do siebie bardzo podobne. Zestaw dostępnych funkcji jest podobny, a obsługa niemal identyczna. Oba urządzenia zapakowane są w podobne stylistycznie, solidne pudełka, dobrze chroniące zawartość. W środku zbyt bogato nie jest – poza zegarkiem i kablem ładującym znalazłem tylko dokumentację i dodatkowy, dłuższy pasek, który założyłem, jako że domyślny był trochę zbyt krótki. Zobaczmy jednak, z czym mamy do czynienia:
Fitbit Ionic | Fitbit Versa | |
akcelerometr | trójosiowy | trójosiowy |
żyroskop | trójosiowy | trójosiowy |
pulsometr | optyczny | optyczny |
odczyt pulsometru | 5 s / 1 s w czasie ćwiczeń | 5 s / 1 s w czasie ćwiczeń |
czujnik wysokości | tak | tak |
czujnik oświetlenia | tak | tak |
czujnik nasycenia | nie | tak |
wibracja | tak | tak |
WIFI | 802.11 b/g/n | 802.11 b/g/n |
lokalizacja | GPS/GLONASS | korzysta z lokalizacji smartfona |
odczyt lokalizacji | co 1 s | w zależności od smartfona, typowo co 5 s |
NFC | tak | tak |
Wyświetlacz | dotykowy LCD, 1,42″, 348 × 250 pikseli | dotykowy LCD, , 300 x 300 pikseli |
Wodoodporność | 5 ATM | 5 ATM |
Bateria | 5+ dni, 10 h z aktywnym GPS | 4+ dni |
Testowane urządzenia można kupić w cenach od ~1220 zł za Fitbit Ionic i od ~800 zł za Fitbit Versa
![](https://www.tabletowo.pl/wp-content/uploads/2018/09/Fitbit-Ionic-Versa-2.jpg)
Oba urządzenia są w stanie przechować zestaw danych zebranych z sekundową dokładnością przez ostatnie 7 dni. Jak widać, najważniejsza różnica to obecność wbudowanego GPS/GLONASS w Ionicu i czujnik wysycenia krwi w Versie, przy czym ten ostatni jest, ale jakby go nie było, gdyż oprogramowanie póki co go w żaden sposób nie obsługuje. Poza tym oczywiście jest jeszcze kwestia wyglądu, który jest bardziej klasyczny w przypadku Ionica, ale ostatecznie wybór, który prezentuje się lepiej, jest kwestią gustu każdego z nas.
Czas start
Niezależnie od wybranego zegarka, proces pierwszego uruchomienia wyglądał podobnie – zaczynamy od instalacji aplikacji na smartfonie. Następnie już w aplikacji wybieramy, jaki model zegarka uruchamiamy. Podczas całego procesu smartwatch musi być w pobliżu telefonu – aplikacja zestawia połączenie przez BLE, oferuje aktualizację oprogramowania (jeśli jest konieczna), która może trwać do 30 minut. Jeszcze kilka ekranów instruktażowych i gotowe – można działać. Na tym etapie konfigurujemy dostęp do usług dodatkowych (np. Deezera, o ile mamy konto premium i Stravy). Wybredni mogą także zmienić domyślną tarczę zegara. Trzeba przyznać, że wybór jest spory, ale naprawdę ładnych jest jak na lekarstwo. O ile dla Ionica znalazłem zgrabną klasyczną tarczę, to do Versy zostawiłem w końcu domyślną – naprawdę nie było z czego wybrać, żeby to jakoś wyglądało.
![](https://www.tabletowo.pl/wp-content/uploads/2018/09/Fitbit-Ionic-Grass.jpg)
Funkcje, które mnie najbardziej interesowały, to krokomierz, pulsometr, monitoring snu i rejestracja śladów wędrówek i jazdy na rowerze. W obu zegarkach pomiar pulsu wykonywany jest co 5 sekund w spoczynku i co sekundę po wykryciu aktywności – jest to wystarczająco dużo, by dać dobry pogląd na to, jak pracuje organizm podczas wysiłku. Co ważne, ten sam pomiar pulsu (i ruchów) jest wykorzystywany do badania faz snu – zegarki zaskakująco dokładnie wykrywały nawet kilkuminutowe wybudzenia. Dokładność jest nieporównywalnie lepsza niż w popularnym Mi Bandzie 2, który po dłuższym wybudzeniu nie potrafił często wykryć ponownego zaśnięcia.
Pomiary krokomierza w urządzeniach Fitbita są konsekwentnie nieco wyższe niż w opasce Xiaomi, ale urządzenia wydają się czulsze i dokładniejsze, skłonny więc jestem uznać, że słuszność jest po ich stronie. Zegarki są w stanie wykryć i zidentyfikować na bazie wskazań czujników rodzaj aktywności (spacer, bieg, jazda na rowerze, pływanie) i zarejestrować je w oprogramowaniu – wymagane jest jedynie ustalenie minimalnego czasu trwania treningu. Działało to dość dobrze, choć zdarzały się i pomyłki. Warto jednak ręcznie uruchomić ręcznie aplikację Exercise przed rozpoczęciem treningu – tylko wtedy aktywowany zostanie wbudowany GPS (Ionic) lub zostanie nawiązane połączenie ze smartfonem w celu uzyskania danych o lokalizacji. Można też wtedy ustawić działanie autopauzy. Co ciekawe, domyślnie w aplikacji nie ma trybu wędrówki, by się pojawiła, trzeba skonfigurować dostępne dyscypliny za pomocą aplikacji Fitbit.
![](https://www.tabletowo.pl/wp-content/uploads/2018/09/Fitbit-Versa-Zegar.jpg)
Fitbit na co dzień
Oba zegarki nosiło mi się bardzo wygodnie, choć należy przyznać, że zapięcie w Fitbic Ionic jest niepotrzebnie udziwnione – połączenie klasycznej klamry i bolca nie sprawdzało się tak dobrze, jak klamra ze szlufką w Versie. Bolec zdarzało mi się zaczepić i wyrwać. Pomijając to – było zupełnie normalnie. Zegarki nie wyświetlają tarczy cały czas – wymagany jest ruch nadgarstka lub przyciśnięcie przycisku w celu aktywacji. Wykrywanie ruchu działało w miarę – nie było zupełnie dobrze, zwłaszcza wolniejsze ruchy nie były rozpoznawane, co zmuszało do kilkukrotnych prób. Zegarki dyskretnie przypominały kilka minut przed upływem godziny o niewypełnieniu minimalnej liczbie kroków, zachęcając do nadgonienia. Dość użyteczne okazało się przekazywanie powiadomień na ekran smartwatcha – wymagane było tylko ustawienia, które powiadomienia mają być pokazywane. W praktyce potrafiło to działać dziwnie – nie raz zegarek nie pokazywał nic, choć telefon sygnalizował komunikat.
Nieźle wyglądał czas pracy na baterii – oba zegarki wytrzymywały koło 5 dni, zanim pojawiał się komunikat o ładowaniu przy spadku do 20% baterii. Jest to całkiem niezły wynik – przyznaję, że chyba nie potrafiłbym używać zegarka ładowanego codziennie. Ładowanie trwa około 2 h – do ładowania służy mała stacja dokująca w przypadku Versy i znacznie wygodniejszy magnetyczny kabel w przypadku Ionica.
Rejestracja tras, Strava i aplikacja Fitbit
Strava jest aplikacją, w której rejestruję większość aktywności. Cieszyłem się więc, że Fitbita można spiąć ze Stravą na poziomie samych portali, co zapowiadało bezproblemową współpracę. W praktyce okazało się to działać znacznie gorzej. Po pierwsze, synchronizowane ze Stravą są wyłącznie ćwiczenia, w których aktywny był GPS – pozostałe nie i już. Czyli żadne ćwiczenia automatycznie nie zostaną przekazane do Stravy. Mając to na względzie wychodząc aktywowałem stosowne ćwiczenie w zegarku ręcznie. Z wędrówką i „bieganiem” nie było problemu – po zakończeniu rejestracji i zsynchronizowaniu z oprogramowaniem Fitbita po parunastu minutach trasa była już w Stravie. Z niewiadomych powodów za pierwszym razem nie zadziałało to przy jeździe na rowerze – nie dość, że w samym portalu Fitbita wycieczka pojawiła się z dużym opóźnieniem, to jeszcze autosynchronizacja ze Stravą zawiodła. Kolejny raz wszystko z kolei zagrało jak należy – nie mam pojęcia, skąd problemy.
![](https://www.tabletowo.pl/wp-content/uploads/2018/09/Przechwytywanie-850x504.png)
Podczas treningów Versą, do uzyskania dokładnej lokalizacji potrzebne było połączenie ze smartfonem i użycie go jako GPS. Z tego, co zdołałem zaobserwować, tandem taki ma tendencję do rozrywania połączenia i przez jakiś czas zegarek nie odbiera wtedy danych o lokalizacji – Ionic z wbudowanym GPS/GLONASS był tu o wiele bardziej niezawodny, a precyzja rejestrowanego co sekundę śladu była wyższa niż GPS-u w telefonie.
![](https://www.tabletowo.pl/wp-content/uploads/2018/09/Fitbit-Versa-grass.jpg)
Chcąc następnym razem włączyć rejestrację w oprogramowaniu na telefonie, napotkałem kolejną ciekawostkę – nie ma tam w ogóle takiej pozycji jak jazda na rowerze. Nie mam pojęcia jaka logika za tym stoi. Sądziłem, że może poradzę sobie, rejestrując trasę wprost w Stravie za pomocą GPS telefonu, licząc, że uda się wykorzystać zegarki jedynie jako źródło informacji o pulsie. Niestety, okazało się, że Fitbit nie pozwala na bezpośredni odczyt z czujnika – skończyło się na odkurzeniu i założeniu na drugą rękę Mi Banda 2, który dzieli się tymi danymi bez problemu ze Stravą. Zresztą, po zbadaniu sprawy dokładniej wyszło, że Fitbit to w ogóle straszny zazdrośnik i niechętnie dzieli się z innymi pozyskanymi danymi. Po doświadczeniach z Mi Bandem i Lenovo miałem za standard, że dane z opaski i zegarka trafią też do Apple Health – a gdzie tam. Nie mamy pana danych i co pan nam zrobi… Nie i już.
![](https://www.tabletowo.pl/wp-content/uploads/2018/09/Fitbit-Ionic-rower.jpg)
Czego nie ma
Jako prawdziwe smart-zegarki można Ionica i Versę rozbudowywać funkcjonalnie. Niestety wybór aplikacji, jakie możemy zainstalować, nie jest w tej chwili zbyt wielki i większość ma trochę wątpliwą jak dla mnie użyteczność. Z funkcji dodatkowych najbardziej przydatna może być możliwość sparowania z urządzeniem słuchawek i wykorzystania zegarka do słuchania muzyki (własnej lub z Deezera). Od kilku tygodni można także skorzystać z płatności Fitbit Pay, o ile mamy konto w Santanderze. Ogólnie to jednak funkcje dodatkowe są takie trochę… na przyczepkę. Deweloperzy też chyba nie przykładają zbyt wielkiej uwagi do Fitbita, woląc zapewne pisać aplikacje dla zegarków z WatchOS, Tizen i Android Wear. Nie powiem jednak, by mi to jakoś przeszkadzało – od samego początku oba modele wydały mi się raczej czymś w rodzaju bardzo rozbudowanych funkcjonalnie opasek, których głównym zadaniem ma być motywowanie takich osób, jak ja, do ruszenia tyłka z fotela i pobawienia się w sport.
Co wyszło, a co nie wyszło Fitbitowi
Niewątpliwie czas pracy na baterii jest jednym z jaśniejszych punktów obu testowanych urządzeń. Autonomia rzędu 5-6 dni w szczycie (jeśli nie rejestrujemy aktywności) jest zupełnie niezłym wynikiem. Także 8-10 h rejestracji śladu GPS na w pełni naładowanym Ionicu to bardzo zachęcający wynik. Jakość wykonania stoi na bardzo dobrym poziomie, mimo, że w czasie testów zdarzyło mi się parę razy dość mocno uderzyć szkłem zegarka nie ma na nim najmniejszej rysy – pokrycie szkłem Gorilla 3 sprawdza się dobrze, choć w zegarku w sumie wolałbym szkiełko szafirowe. Trochę nie wyszły chyba funkcje smart – są uproszczone, oprogramowania jest mało i nie ma tam nic ciekawego. Dla osób serio chcących podejmować wyzwania dostępny jest trener personalny Coach z własną aplikacją – jeśli chcemy z niego skorzystać, niestety bez sięgnięcia po kartę płatniczą się przy tym nie obejdzie. Skądinąd trochę nie rozumiem rozbijania tych funkcji na osobne aplikacje.
![](https://www.tabletowo.pl/wp-content/uploads/2018/09/Fitbit-Ionic-pulsometr.jpg)
Słowo podsumowania
Ogólne wrażenie po miesiącu ciągłego użytkowania Fitbitów jest pozytywne. Oba testowane urządzenia spełniły moje – niezbyt wysokie – wymagania. Doskonale spisały się jako zegarek na co dzień – mierząc czas, powiadamiając o nowych wiadomościach na redakcyjnym Discordzie i zwyczajnie zachęcając do wyrabiania dziennego celu 10 tysięcy kroków. Zarzucić muszę jedynie traktowanie się Fitbita jak oblężonej twierdzy – bardzo, bardzo mi brakuje synchronizacji z Apple Health i możliwości odczytywania danych z pulsometru bezpośrednio przez oprogramowanie typu Endomondo czy Strava. I tylko trochę rekompensuje tu bodaj najlepsza aplikacja webowa na portalu Fitbita.
![](https://www.tabletowo.pl/wp-content/uploads/2018/09/Fitbit-w-drogę.jpg)
Jak zatem odpowiedzieć na pytanie, czy warto postawić na Fitbita wybierając sprzęt dla siebie? Wydaje mi się, że jeśli określasz się jako sportowca z aspiracjami i mierzysz wysoko, wybór powinien paść na bardziej rozbudowane urządzenia Garmina i Polara. Ale jeśli poszukujesz czegoś mniej wyrafinowanego, co ma po prostu zmotywować się do ruszenia się z domu, to Fitbit będzie dla ciebie. Mnie w każdym razie szkoda będzie rozstać się z Fitbitem (szczególnie z Ionicem), ale już dłużej nie mogłem odwlekać recenzji ;)