Google nie będzie do śmiechu, jeśli okaże się, że za problemy z wydajnością Pixel 2 XL odpowiada hardware

Niektórzy z Was zapewne pamiętają, że Pixel 2 XL na początku był strasznym bublem. Trapiła go bowiem masa problemów, co w sprzęcie za takie pieniądze absolutnie nie powinno mieć miejsca. Producent wyeliminował większość aktualizacjami (chociaż nie wszystkie się dało, jak na przykład podatną na uszkodzenia obudowę), ale właśnie nad Google ponownie zaczęły zbierać się ciemne chmury.

Okazuje się bowiem, że pomimo flagowych podzespołów i stosunkowo lekkiego oprogramowania, Pixel 2 XL potrafi lagować. I mowa tu nie o sporadycznych przycięciach, a o notorycznych spowolnieniach w działaniu. Doświadczył ich Artem Russakovskii z serwisu Android Police, dla którego model ten był tzw. daily driverem, czyli smartfonem używanym na co dzień.

Jak sam przyznaje, gdyby nie świetny aparat, dawno by się pozbył swojego Pixela 2 XL. W poniedziałek (13.08.2018) Artema odwiedzili inżynier, zatrudniony w Google, i osoba z działu PR, w celu zbadania sytuacji. Spędzili na tym około dwie godziny (podobno byli wyraźnie zaskoczeni działaniem smartfona), lecz nie podali przyczyny takiego zachowania urządzenia – wymaga to dogłębniejszej analizy i przyjrzenia się wszystkim aspektom w laboratoriach. Russakovskii dostał jednak na zastępstwo nowy egzemplarz tego samego modelu, który śmiga już jak należy.

Historia ta w sumie nikogo by nie obeszła, gdyby nie informacja, jaką podzielił się ze światem Stephen Hall z 9to5Google. Według niego przypadek Artema Russakovskiiego z Android Police nie jest odosobniony, czyli z podobnymi problemami muszą mierzyć się także inni właściciele Pixela 2 XL. Najgorsze jednak, że Google wstępnie zidentyfikowało trzy przyczyny takiego zachowania urządzeń, z czego jedna jest związana z warstwą sprzętową.

https://twitter.com/hallstephenj/status/1030100601303179264

Zapewne domyślacie się, co to oznacza. Jeśli okaże się, że za uporczywe lagowanie Pixela 2 XL faktycznie odpowiada nie oprogramowanie, a hardware, to Google będzie miało naprawdę poważny problem, ponieważ zostanie wtedy zmuszone ogłosić akcję serwisową, być może nawet zakrojoną na szeroką skalę. Jeżeli bowiem inżynierowie dojdą do wniosku, że opisana powyżej sytuacja może prędzej bądź później wystąpić w każdym egzemplarzu (lub wszystkich smartfonach z danej partii produkcyjnej), to wówczas koncern musi przygotować się na potężny wydatek, a przy okazji także ratowanie swojego wizerunku.

Zarówno dla Google, jak i dla użytkowników lepsze byłoby znalezienie winowajcy w oprogramowaniu. Jeśli jednak okaże się, że problem leży w warstwie sprzętowej, to nie chciałbym być w skórze koncernu z Mountain View (i LG, które produkuje ten model). Szczególnie teraz, kiedy nieuchronnie zbliża się premiera Pixela 3 i Pixela 3 XL.

Źródło: @ArtemR@hallstephenj dzięki Neowin