Kiedy na rynku zadebiutowały słuchawki Apple AirPods, cały świat zwrócił uwagę na fakt, że można zrobić bezprzewodowe słuchawki, które w istocie nie mają żadnego kabla na widoku. Przyznam szczerze, że pomysł ten bardzo mi się spodobał, a poetycko podchodząc do sprawy – serce rosło mi wraz z każdym kolejnym modelem tego typu dostępnym na polskim rynku, również w przystępnym segmencie cenowym. Jedna z firm postanowiła odpowiedzieć w iście swoim stylu i stworzyć solidne słuchawki sportowe mierzące puls, które będą wpasowały się w wizję prawdziwych słuchawek bezprzewodowych. Jesteście ciekawi, jak jej to wyszło? Udało mi się przetestować, jak w życiu codziennym radzą sobie Jabra Elite Sport.
Specyfikacja techniczna
- Wodoszczelność: do 1 metra (IP67)
- Bluetooth: 4.1
- Czas pracy na jednym ładowaniu: do 4,5 godzin (stacja ładująca zapewnia 2 dodatkowe pełne ładowania, co przekłada się na 13,5 godzin słuchania muzyki lub rozmów)
- Pasmo przenoszenia: od 20 Hz do 20 kHz
- Dźwięk: wzmocniony bas, pasywna redukcja szumów, funkcja HearThrough
- Rozmowy: 4 cyfrowe mikrofony MEMS z technologią redukcji szumów
- Wrażliwość mikrofonu: -38 dBV/Pa
- Zakres częstotliwości mikrofonu: 100 Hz do 10 kHz
- Czujniki: kliniczny monitor pracy serca, czujnik automatycznego liczenia powtórzen TrackFit (3-osiowy przeyspieszeniomierz)
- Gwarancja: 3-letnia, przedłużona gwarancja na uszkodzenia spowodowane potem po rejestracji w aplikacji
Cena w momencie publikacji recenzji: od 899,99 do 1099 złotych (u oficjalnych partnerów)
Zestaw sprzedażowy
Słuchawki zapakowane są w niewielkie, ale przyjemne dla oka pudełko o jeszcze przyjemniejszej zawartości. W środku, oprócz słuchawek (w postaci dwóch wkładek dokanałowych), odnajdziemy stację dokującą, mogącą również pełnić rolę etui, a także całą gamę akcesoriów, związanych z samym uchem – trzy rozmiary zaczepów EarWing oraz sześć par tipsów – trzy zwykłe, silikonowe (EarGel) oraz trzy piankowe (FoamTip), które już na pierwszy rzut oka znacznie różnią się od rozwiązania firmy Comply. Na zwieńczenie całości, producent dorzucił krótki kabel microUSB zupełnie przeciętnej jakości.
Wydawać by się mogło, że producent zaszalał z urodzajem zestawu sprzedażowego, ale pamiętajcie, że są to niezbędne części urządzenia, które musi idealnie trzymać się w uchu. Spasowanie wkładek tak, żeby odpowiadały Wam pod kątem komfortu, prawdopodobnie może „trwać” kilka przymiarek. Jedynym „przepychem” są tu piankowe wkładki w aż trzech rozmiarach, lecz jest to spowodowane zupełnie prozaiczną przyczyną – FoamTip nie działają tak, jak pianki Comply czy stopery, tj. ich zakładanie nie polega na uciśnięciu i późniejszym rozprężeniu w uchu – to po prostu wkładki wykonane z innego materiału.
Mimo wszystko, zestaw sprzedażowy jak najbardziej na plus – jest tutaj wszystko, czego będziemy potrzebowali do użytkowania Jabra Elite Sport. Warto odnotować, że jedna z niepozornych karteczek umożliwia rejestrację urządzenia i – co za tym idzie – uzyskanie na nie aż trzyletniej gwarancji.
Wzornictwo i jakość wykonania
Do samych słuchawek nastawiony byłem całkiem sceptycznie, zwłaszcza, że nie trafiła do mnie wersja czarna, a szaro-zielona. Mimo wszystko, Jabra Elite Sport prezentują się naprawdę dobrze – zdecydowanie bardziej pasują do stylu treningowego (bo przecież po to zostały stworzone) i nie mogę powiedzieć, żeby wyglądało się w nich głupio. Sama stacja dokująca (tudzież pudełko, etui) również prezentuje się całkiem elegancko i w tym przypadku nie mam nic do zarzucenia.
Dokładną konstrukcję Jabra Elite Sport trudno opisać, więc pozwólcie, że skupię się raczej na jakości wykonania – w końcu wygląd najlepiej oddają zdjęcia. Wszystkie elementy są spasowane do siebie wzorowo, a producent nie szczędził na materiałach – są one dobrej jakości i nie ma żadnych powodów, żeby twierdzić, że szybko się zużyją.
Wygląd, wbrew moim uprzedzeniom, to zdecydowanie mocny atut tych słuchawek – nawet w uszach prezentują się całkiem nie najgorzej. A o jakości wykonania zwyczajnie nie można powiedzieć złego słowa.
Stacja dokująca jest wykonana z tego samego, półmatowego plastiku, który nie łapie ani rys, ani brudu. Zastanawiają mnie trochę zawiasy, ale te przez okres testowania chodziły wręcz idealnie i sprawiały wrażenie przemyślanych. Wydaje mi się, że swoją rolę gra przy tym magnetyczne zamknięcie elementu.
Obsługa i codzienne użytkowanie
W tym momencie należałoby zaznaczyć, że z telefonem tak naprawdę łączy się prawa słuchawka, zaś lewa komunikuje się i przesyła informacje za pośrednictwem prawej. Z tego powodu można korzystać z wyłącznie jednej wkładki, jednak musi być to właśnie ta, którą lokujemy w prawym uchu. Nie ma tak naprawdę w tym nic dziwnego, bowiem to tutaj zlokalizowany jest „wewnątrzuszny” pulsometr.
Warto również zaznaczyć, że obie wkładki – oprócz wspomnianego już pulsometru – różnią się przyciskami. Na głównej odnajdziemy kropkę pełną oraz kropkę pustą, zaś na lewej są to symbole + i – służące do zmiany poziomu głośności. Jeżeli chodzi zaś o symbole obecne na wkładce z pulsometrem, to dolny służy do odtwarzania i zatrzymywania muzyki, zaś jego kliknięcie kryje pod sobą funkcję HearThrough, o której więcej za chwilę. Górna natomiast, wywołuje na smartfonie aplikację Jabra Sport Life, która jest absolutnie niezbędna do wyciśnięcia całego potencjału ze słuchawek.
Nie ma jednak nic na przeszkodzie, aby korzystać z wkładek bez nich – oczywiście oprócz tego, że wtedy mogą wyłącznie odtwarzać muzykę. Przyciski posłużą nam również do zmiany odtwarzanej piosenki, wywołania asystenta głosowego (Siri lub Asystent Google), odbierania i odrzucania połączeń, a także kontrolowaniu treningu.
Sparowanie smartfona ze słuchawkami przebiega dosyć standardowo, zaś gdy już tego dokonamy, problematyczne jest tylko pierwsze uruchomienie, które wymaga dłuższego przyciśnięcia dolnych przycisków na obu słuchawkach, co jest nieco mniej intuicyjne. Później użytkowanie jest niezwykle proste – wystarczy otworzyć niepozorne pudełeczko, włożyć Jabra Elite Sport (prawą lub obie) do uszu i… gotowe. Nie trzeba nic klikać, aktywować, uruchamiać – ten fakt jak najbardziej na plus. Podobnie zresztą jest z wyłączaniem – wkładamy, zamykamy i nie martwimy się niczym innym.
Nie miałem również żadnych problemów z tym, aby aplikacja dogadała się z moimi słuchawkami, lecz te na początku nie były zbyt chętne do wykrywania u mnie pulsu. Wystarczyło jednak kilka prób, aby dobrze zapoznać się z odpowiednim ułożeniem Jabra Elite Sport w małżowinach usznych. Wiecie, co jest w tym najgorsze? Że to niezbyt wygodne położenie. Można co prawda zmienić limonkowe nakładki z M na S, aby zostały one pozbawione „ogonków”, co znacząco ułatwia komfortowe umieszczenie słuchawek w uszach, jednak znacząco wpływa na ich „chwyt” i mam wrażenie, że mogą wtedy całkiem łatwo wypaść z uszu.
Jak słuchawki leżą w uchu, możecie zobaczyć na powyższych zdjęciach, więc nie widzę potrzeby nadmiernej analizy poszczególnych części ucha zewnętrznego. Wkładki są po prostu całkiem słusznych rozmiarów, bez względu na zastosowane wymienne nakładki, i siłą rzeczy można odczuć uczucie podobne do rozciągania, rozpychania. Można się do tego przyzwyczaić, lecz fakt ten należy mimo wszystko odnotować – po prostu użytkowanie Jabra Elite Sport nie należy do najprzyjemniejszych doznań, zwłaszcza w zaciszu domowym – choć trzeba zwrócić uwagę również na to, że po kilkunastu godzinach organizm przyzwyczaja się do ciała obcego.
Co innego jest jednak, kiedy włączamy tryb aktywny – podczas rowerowych przejażdżek bardzo doceniłem silne umocowanie wkładek w uszach, a o samym dyskomforcie udało się zwyczajnie zapomnieć. Warto też dodać, że pudełeczko idealnie nadaje się do przechowywania słuchawek w trudniejszych warunkach, a do kieszeni w koszulce rowerowej pasuje wręcz idealnie.
Należy jednak nadmienić, że jeżdżąc na rowerze, nawet po lasach i innych rodzajach bezludzia (gdyż nie polecam odcinania sobie tego zmysłu w warunkach miejskich), warto mieć jakiś pogląd na to co się dzieje wokół nas. Tryb HearThrough został przygotowany do treningów nieco mniej dynamicznych i w tym przypadku nie sprawdza się idealnie.
Wyjaśniając ten przydługi wstęp – funkcja ta polega na wyłapywaniu przez słuchawki dźwięków otoczenia i wzmacniania ich oraz przekazywania słuchaczom, dzięki czemu muzykę słyszymy tak, jakby dobiegała z głośnika zlokalizowanego w naszym plecaku, zaś otoczenie nadal jest całkowicie słyszalne. Niestety, nieco gorzej jest, gdy osiągniemy na rowerze prędkość wyższą niż spacerowa, gdyż wtedy świst wiatru jest wzmacniany do bardzo nieprzyjemnego dźwięku, który na dodatek zagłusza wszystko inne.
Jeżeli chodzi o aplikację, to ta składa się z dosyć prostych sekcji, zaś w górnej części interfejsu możemy podejrzeć stan połączenia każdej ze słuchawek, swoje tętno, stan naładowania baterii, a także status GPS oraz pułap tlenowy (zrzuty ekranu były wykonane na „suchej” aplikacji, stąd brak jego zaznaczenia na kolorowej podziałce).
Jeśli chodzi o ciekawsze funkcje Jabra Sport Life, to ta umożliwia – poprzez pomiar pulsu – określić wspomniany już pułap tlenowy użytkownika, na podstawie którego dobiera treningi, rejestrować te treningi (np. liczbę wykonanych pompek, przysiadów, skłonów, wyskoków), a także kierować nimi – wprost do naszego ucha mogą spłynąć wskazówki sportowego asystenta, który dobiera rodzaj i tempo ćwiczeń na podstawie tego, jak aktywnie spędziliśmy poprzedni miesiąc.
Oprócz przeprowadzania konkretnego ćwiczenia, nie zabrakło miejsca na planowanie treningów, podejrzenia stopnia regeneracji swojego organizmu, historii ćwiczeń, a także osiągnięć, jak na przykład swój najlepszy czas. Z ustawień muzycznych, głęboko w ustawieniach zaszyty jest… equalizer, a także kilka funkcji takich, jak sygnał połączeń przychodzących.
Tak naprawdę dopiero w tym momencie wyszło szydło z worka – Jabra Elite Sport to słuchawki skrojone na sportowca, nie zaś na szukającego muzycznych wrażeń Kowalskiego. Niestety, nie jestem w stanie w sposób kompletny sprawdzić możliwości treningowych słuchawek (takich, jak odpowiednie dobieranie treningów czy sprawdzenie rzetelności ciągłego pomiaru pulsu podczas aktywności fizycznej), gdyż nie mam porównania do innego sprzętu tego typu, a sam producent deklaruje, że słuchawki są przeznaczone do osób trenujących profesjonalnie, do których po prostu nie należę – mogę jednak zapewnić Was, że funkcje te działają i sprawiają wrażenie całkowicie przemyślanych, a na pewno są rzetelne, przynajmniej w moich oczach.
Jabra Elite Sport potrafią mierzyć czas trwania danego treningu, osiąganą przez nas prędkość, pokonany dystans (na podstawie wbudowanego w smartfonie modułu GPS), tempo, liczbę kroków, kadencję, oszacować liczbę spalonych kalorii, kontrolować nie tylko tętno, ale również jego strefy. O szacowaniu pułapu tlenowego, mierzeniu powtórzeń za pomocą trójosiowego akcelerometru oraz przekazywaniu wskazówek przez audio-trenera już wspominałem, prawda? ;)