Dwa dni temu cieszyłem się jak dziecko z informacji, że ZUK wraca do gry i już w przyszłym miesiącu zaprezentuje smartfon, który pozamiata konkurencję. Tymczasem okazuje się, że w rzeczywistości marka została uśmiercona na dobre – potwierdził to wicedyrektor Lenovo. Innowacyjny model mimo wszystko pojawi się na rynku i zgodnie z tym, na co wskazywały pierwsze doniesienia, będzie miał na obudowie logo Lenovo.
Szczerze mówiąc, nie do końca rozumiem, co tu się stało, bowiem informacja o powrocie marki ZUK na rynek pojawiła się na oficjalnym kanale ZUK-a w chińskim serwisie społecznościowym Weibo (odpowiedniku Twittera). Jedynym, logicznym wyjaśnieniem wydaje się, że to było raczej „oficjalne” konto, chociaż sprawiało wrażenie zweryfikowanego. Drugą możliwością jest głupi żart, natomiast trzecią celowe działanie, mające wywołać zamieszanie i zainteresowanie planami Lenovo. Sam nie wiem, w które wierzyć…
Teraz jednak jest jasne, że marka ZUK jest martwa, a innowacyjny smartfon zadebiutuje jako Lenovo Z5. Potwierdził to sam wicedyrektor koncernu. Przy okazji również podzielił się widocznym na samej górze szkicem urządzenia oraz informacją, że przy jego tworzeniu wykorzystano cztery przełomowe technologie i 18 opatentowanych rozwiązań. I chociaż robi to wrażenie, to bez wątpienia wzrok najbardziej przyciąga design nadchodzącej nowości.
Tym bardziej, że według deklaracji wicedyrektora Lenovo, smartfon ma charakteryzować się współczynnikiem screen-to-body ratio na poziomie aż 95%. Nie będzie on jednak rekordowy, gdyż jeszcze wyższym, ponad 98%, legitymuje się Vivo APEX. Mimo wszystko i tak jest to wartość godna podziwu, lecz od razu pojawiają się pytania, gdzie producent umieścił wszystkie, oczekiwane na przednim panelu elementy?
Idąc tropem wspomnianego Vivo APEX, czujniki najpewniej ukryto za taflą wyświetlacza lub w ramce ponad nim. Jeśli zaś chodzi o aparat do selfie i wideorozmów, Lenovo mogło pójść dwiema drogami. Pierwszą jest obracany moduł, jak m.in. w Huawei ShotX, natomiast drugą wysuwany z górnej krawędzi, jak w smartfonie Vivo. Głośnik do rozmów może z kolei skrywać się w ramce nad ekranem, o ile producent nie wybrał rozwiązania podobnego do tego, znanego m.in. z Xiaomi Mi Mix, bazującego na przewodnictwie kostnym.
Nie wiadomo też, jak została rozwiązana kwestia czytnika linii papilarnych, ale Lenovo mogło pójść na całego i zintegrować go z wyświetlaczem (spodziewamy się bowiem tutaj elastycznego panelu OLED). Chyba, że w tym przypadku zachowało się konserwatywnie i umieściło skaner na pleckach smartfona. Wszystko zależy od tego, jak będzie pozycjonowane to urządzenie – czy jako komercyjne (czyli nie powinno być kosmicznie drogie, a innowacje swoje kosztują), czy jako koncepcyjne (wtedy cena może być wysoka).
Źródło: Weibo przez GizmoChina