Sukcesem zakończyła się ostatnia misja SpaceX. Na orbitę dostarczono należącego do NASA satelitę TESS (Transiting Exoplanet Survey Satellite), zaś podczas startu wykorzystano ostatni nowy egzemplarz Falcona 9 w wersji Block 4. 19 kwietnia o 00:51 czasu polskiego rakieta wystartowała z przylądka Cape Canaveral z platformy SLC-40, która już ponad dziesięć lat temu została oddana do użytku SpaceX. Po raz pierwszy od lotu Falcona Heavy mogliśmy także oglądać udane lądowanie boostera na autonomicznej barce Of Course I Still Love You.
Powodem, dla którego było to pierwsze lądowanie od dłuższego czasu, jest fakt, iż przy poprzednich misjach wykorzystywane były boostery już uprzednio używane. A ponieważ SpaceX nie zamierza wykorzystywać wersji Block 4 i starszych więcej, niż dwa razy, to zamiast lądowań przeprowadzane były jedynie kontrolowane próby awaryjnego lądowania na wodzie.
Dobra wiadomość jest taka, że następna misja, która odbędzie się już 4 maja, będzie pierwszą, w której wykorzystany zostanie Falcon 9 w najnowszej i ostatecznej wersji Block 5. Ciekawostką (i jednocześnie czymś niesamowitym) jest, że wersja Block 5 posiada maksymalną wagę ładunku nieznacznie większą, niż rakieta Delta IV Heavy, która (z wyjątkiem Falcona Heavy) jest najmocniejszą aktualnie wykorzystywaną rakietą. Jest przy tym jednak droższa, więc całkiem prawdopodobne, że dla niektórych klientów Falcon 9 stanie się wyborem znacznie korzystniejszym.
Misja badania pozaziemskich planet
Tym razem, choć ponownie zleceniodawcą była amerykańska agencja kosmiczna, misja nie dotyczyła zaopatrzenia Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, ale wysłania na orbitę nowego i dość zaawansowanego satelity. Pamiętacie może Kosmiczny Teleskop Keplera? Być może gdzieś przewinęło Wam się przed oczami sformułowanie „planeta Kepler-jakieśtamoznaczenie” – oznacza ono, że dana planeta spoza Układu Słonecznego została odkryta właśnie przez Teleskop Keplera.
Jeśli wszystko dobrze pójdzie, to do grona oznaczeń dołączy niedługo „planeta TESS-jakieśtamoznaczenie”, ponieważ przeznaczeniem TESS jest właśnie odkrywanie nieznanych dotychczas egzoplanet. Kepler skanował obszar od 300 do 3000 lat świetlnych od Ziemi, natomiast TESS będzie skupiał się na gwiazdach odległych od 30 do 300 lat świetlnych. Podobne jednak są wytyczne misji, ponieważ poszukiwanie ma skupiać się na planetach podobnych do tej, na której właśnie żyjemy.
Nie mniej ciekawa (choć prosta w założeniach) jest metoda, za pomocą której planety są wykrywane. Zjawisko, za pomocą którego jesteśmy w stanie stwierdzić, że obserwowaną gwiazdę obiega jakaś planeta, nazywane jest tranzytem. Polega ono na okresowym i regularnym przechodzeniu planety przez tarczę swojej gwiazdy – z punktu widzenia obserwatora, czyli nas, gwiazda okresowo nieznacznie zmniejsza swoją jasność. Odpowiednia ilość obserwacji pozwala z dużą dokładnością stwierdzić, z jakiego typu planetą mamy do czynienia. Co ciekawe, ponad 78 procent z około 3700 potwierdzonych planet pozaziemskich, zostało odkrytych właśnie dzięki zjawisku tranzytu.
TESS swoją pracę rozpocznie dopiero za 60 dni – do tego czasu orbita będzie korygowana zarówno za pomocą własnego silnika, jak i przy wykorzystaniu asysty grawitacyjnej Księżyca. NASA zaplanowało bowiem dla satelity nietypową orbitę – najbardziej oddalony punkt orbity (apogeum) będzie niemal czterokrotnie dalej od Ziemi niż punkt najbliższy (perygeum). Z tego też powodu Falcon 9 mógł jedynie dostarczyć go na standardową orbitę, a dalsze jej modyfikacje wymagają dodatkowej pracy.
Satelita wyposażony jest w cztery kamery opracowane w zarządzanym przez MIT (Massachusetts Institute of Technology) Lincoln Lab. Za ich pomocą przestrzeń dookoła Ziemi zostanie podzielona na 26 obszarów – połowa obejmie południowy fragment nieba w czasie pierwszego roku obserwacji, a druga połowa północny fragment w czasie drugiego roku. Misja zaplanowana jest bowiem tylko na dwa lata, lecz ponieważ orbita będzie stabilna przez dekady, to niemal na pewno po dwóch latach TESS dostanie jakieś nowe zadanie.
A ponieważ misja jest prowadzona i obsługiwana przez MIT (NASA jest jedynie zarządcą), to myślę, że brak przyszłych celów jest raczej wykluczony. Warunkiem jest, by po upływie dwóch lat wszystkie urządzenia działały prawidłowo – szczególnie niepewna jest kwestia żyroskopów, które lubią się psuć. Miejmy jednak nadzieję, że satelita wytrzyma, a my będziemy mogli cieszyć się z kolejnych odkryć.
Jeśli jesteście ciekawi większej ilości szczegółów na temat misji, to poniższy filmik powinien co nieco Wam wyjaśnić.
źródło newsa: NASA / źródło grafik: spacex flickr