Decydując się na zakup głośnika Bluetooth kierowałem się głównie jednym kryterium – jak największą poręcznością, a co za tym idzie niezrównaną mobilnością. Rzecz jasna to nie wszystko. Zależało mi, aby sprzęt zapewnił mi przynajmniej akceptowalną jakość dźwięku, a to wszystko powinno być połączone niezłą baterią. Wybór padł na bohatera dzisiejszego testu, JBL Go, w kolorze czarnym. Jak oceniam tego kieszonkowego „grajka”? Odpowiedź znajdziecie w mojej recenzji, do zapoznania się z którą serdecznie zapraszam.
Specyfikacja techniczna JBL GO:
- Bluetooth 4.1
- wsparcie dla: A2DP V1.2, AVRCP V1.4, HFP V1.6, HSP V1.2
- przetwornik dźwięku: 40 mm
- moc wyjściowa: 3 W
- pasmo przenoszenia: 180 Hz – 20 kHz
- stosunek sygnału do szumu: 80 dB
- akumulator: litowo-polimerowy, 3,7 V, 600 mAh
- czas ładowania: do 2 godzin
- czas odtwarzania: ok 5 godzin w zależności od głośności i zawartości audio
- wymiary: 68,3 x 82,7 x 30,8 (wysokość x szerokość x głębokość)
- waga: 130 g
Cena w momencie publikacji recenzji: 109 zł (często w promocjach poniżej 90 zł)
Dostępne wersje kolorystyczne: czarny, szary, niebieski, turkusowy, żółty, pomarańczowy, czerwony, różowy
Zestaw sprzedażowy
Jak pewnie się domyślacie, producent zapewnia absolutne minimum i w sumie nie można mieć mu tego za złe. W końcu JBL GO to najtańsza dostępna konstrukcja w jego portfolio. W przezroczystym, plastikowym opakowaniu, znajdziemy pomarańczowy kabel microUSB – USB 2.0 oraz instrukcję obsługi. Próżno szukać tutaj smyczki, prostego pokrowca czy przewodu obustronnie zakończonego wtykiem jack 3,5 mm. Ale powtarzam raz jeszcze – sprzęt to typowy budżetowiec.
Wzornictwo i jakość wykonania
Przód to maskownica, delikatnie schowana pod nieco wystający rant. Pod nią uświadczymy diodę LED. Patrząc od górny dostrzec można ikony oznaczające odpowiednie przyciski do sterowania urządzeniem. Zerkając od lewej do naszej dyspozycji oddano przyciski oznaczone jako: power, Bluetooth, minus, plus oraz słuchawkę telefonu. Na prawym boku umieszczono mikrofon, port microUSB oraz złącze jack 3,5 mm, na lewym natomiast pokaźny zaczep do przymocowania smyczki. Spód skrywa dyskretnie wkomponowane oznaczenia producenta wraz ze znakami towarowymi oraz delikatne nóżki w rogach. Z tyłu nie znajdziemy nic. Osobiście bardzo denerwuje mnie ogromne, białe logo producenta umieszczone dwukrotnie po przeciwległych, największych stronach głośnika. Nie lubię tego typu zabiegów.
Urządzenie w głównej mierze wykonano z gumowanego tworzywa sztucznego, jedynie maskownica zrobiona została z metalu. Obudowa dzielnie znosi wszelkie przeciwności losu. Nie przejawia tendencji do odkształcania, ukruszania czy rysowania się. Niestety, jest nieco śliska i trochę łapie odciski palców. Poza tymi dwoma, w gruncie rzeczy małymi mankamentami, głośnik wykonany został bardzo poprawnie. Nic nie trzeszczy, nie skrzypi. Wszystko doskonale spasowano. Sumarycznie daje to nam poczucie należytej solidności całej konstrukcji.
Obsługa i użytkowanie
Obsługa tego „maluszka”, podobnie jak wszystkich głośników od JBL, jest banalnie prosta. Aby włączyć/wyłączyć urządzenie wystarczy wcisnąć power. Następnie należy kliknąć ikonę Bluetooth, żeby przejść do trybu parowania. Pojedyncze wduszenie plusa/minusa poskutkuje zmianą głośności.
Przez głośnik można prowadzić połączenia głosowe. W mojej opinii nie należą one jednak do najlepszych. O ile rozmówcę słychać raczej wyraźnie i bez problemów, o tyle nasz głos wydaje się być trochę zniekształcony. Poza tym wbudowany mikrofon ma tendencję do zbierania dźwięku z otoczenia. Wystarczy oddalić się nieco od JBL GO, a będziemy słyszani z niepożądanym efektem studni.
Za sprawą małej wagi sprzęt jest w zasadzie niewyczuwalny w plecaku. Bez problemu zmieścimy go także do większej kieszeni spodni, na przykład w bojówkach. Przyczepiony dokompletowaną smyczką do paska nie uwiera. Postawiony na jakiejkolwiek powierzchnię nie przejawia problemów ześlizgiwania z niej. Pod względem czysto ergonomicznym i mobilnym spisuje się wyśmienicie. Szkoda, iż zabrakło wodoszczelności, ale nie można mieć wszystkiego.
JBL Go kupicie m.in. u naszego partnera, tj. w Komputroniku.