Plan polskiego rządu zakłada, że do 2025 roku na naszych drogach pojawi się milion samochodów elektrycznych. Pomóc ma w tym ustawa o elektromobilności, a jednym z jej założeń, co oczywiste, jest zwiększenie ilości punktów ładowania. Naukowcy z Politechniki Lubelskiej pracują obecnie nad rozwiązaniem, które pozwoliłoby zintegrować je z ulicznymi latarniami.
Podobne działa już w Wielkiej Brytanii. Co prawda technologia firmy Ubitricity nie poraża szybkością, ale nadrabia to duża dostępność miejsc, w których można naładować swój samochód. Technologia nad którą pracują Polacy ma być jednak szybsza i pozwalać na napełnienie baterii nawet w 15 minut.
Być może różnica wynika z faktu, że rozwiązanie stosowane w jednej z dzielnic Londynu przesyła energię za pomocą specjalnego kabla, w którym ukryta jest cała niezbędna do tego technologia. Z kolei system opracowywany przez Polaków zakłada ukrycie jej w słupie latarni.
To rozwiązanie pozwala na zastosowanie ładowarki w miejscach, gdzie kiedyś już była latarnia albo jest potrzeba zbudowania takiej latarni i można te dwie funkcje ze sobą połączyć. Gdy market, który chce wymienić wszystkie swoje latarnie na nowe, LED-owe, wymienia je na takie z funkcją ładowarki – tłumaczy dr Dariusz Zieliński z Katedry Napędów i Maszyn Elektrycznych Politechniki Lubelskiej. Ten ostatni argument istotnie może mieć sens, chociażby Lidl pokazał już, że chciałby umożliwiać swoim klientom naładowanie auta na swoim parkingu.
Projekt zakłada, że ładowarka będzie miała moc 50 kW. Oczywiście wspomniane 15 minut potrzebne na napełnienie akumulatora energią jest zależne od modelu samochodu. Samo korzystanie z niej ma być z kolei bardzo proste i odbywać się przy pomocy odpowiedniej aplikacji pozwalającej na zarezerwowanie konkretnego punktu. Ona sama ma być połączona z operatorem sieci energetycznej i tym samym koszty zużytego prądu będą doliczone do rachunku za energię wykorzystaną w domu.
Jak zapewniają naukowcy dzięki zastosowaniu najpopularniejszych złączy obsłużonych może zostać 95% pojazdów. Co ważne, projekt ma licencję otwartą, co oznacza że każda firma która wyrazi chęć może z niej skorzystać i produkować własne ładowarki, odprowadzając do spółki pieniądze od każdej sprzedanej sztuki.
Jak twierdzą naukowcy koszt produkcji to około 40 tysięcy złotych. Pierwsze dwa egzemplarze pojawią się w 2019 roku. Jeden przy akademiku Politechniki Lubelskiej, drugi obok siedziby PGE. Rok później w Lublinie zbudowane zostaną dwie kolejne ładowarki.
Źródło: innowacje.newseria.pl