Powiedzmy to otwarcie – Razer Phone nie był „długo wyczekiwanym” high-endem, tym bardziej nie będzie „najbardziej pożądanym” z nich. Spodziewano się go od momentu przejęcia firmy Nextbit przez Razer, ale nie wydaje mi się, by ktoś czekał z zapartym tchem na tę premierę. Dlatego odczekałem chwilę z wnioskami, by przeanalizować to na spokojnie.
Rynek gamingu rośnie – to niepodważalny fakt
Każdy producent chce być „gaming” lub chociaż „amazing”. Asus ma swojego ROG-a, Lenovo Legiona, a Acer Predatora. Wszystkie te urządzenia mają dwie cechy wspólne. Po pierwsze: według mnie są kiczowato brzydkie – wielkie maskownice reflektorów, jaskrawe kolory czy choćby przerośnięte obudowy. Po drugie — absurdalne ceny.
W przypadku Razera design do tej pory wydawał mi się nawet atrakcyjny. Można dyskutować, czy pakowanie do każdego urządzenia podświetlenia Chroma ma sens, ale nie można odmówić, że jest to pewien wyznacznik dla serii. Cenowo zaś jest tutaj już pełna półka dla graczy. Drogo.
W przypadku smartfona nie wystarczy jednak dać możliwie najlepszych bebechów i nakleić swoje logo. Gdyby tak było, to urządzenia pokroju choćby niedawno zaprezentowanego Archosa Diamond Omega sprzedawałyby się na pniu. Specyfikacja (poza ekranem) zbliżona, a cena przecież znacząco niższa!
O Razer Phone od strony użytkowej nie wiemy przecież nic
Wejście na rynek smartfonów jest trudne. Nie wiemy, jak telefon będzie się sprawował w codziennym użytkowaniu. Nie znamy praktycznego podejścia Razera do aktualizacji – jak długo producent będzie wspierał ten sprzęt? Czy będą aktualizacje i jak często?
Zagadką pozostaje optymalizacja samego systemu. Co nam po najwydajniejszych podzespołach, gdy Android będzie zamulał? No i wartości dodane, których obecnie brak. W mojej opinii firma Min-Liang Tana może konkurować głównie z nVidią i ich Shieldami, które przecież też nie sprzedają się jakoś specjalnie oszałamiająco.
To wszystko to dziś wróżenie z fusów, ale podstawowym czynnikiem niech będzie to, że dla wielu smartfon to coś więcej niż tylko słuchawka. To także część garderoby. Nie przesadzę, gdy powiem, że także biżuterii.
To najbardziej osobiste urządzenie. Wielokrotnie widziałem prezesów spółek, którzy w wolnym czasie oddają się graniu na najlepszym dostępnym sprzęcie. Jednak gdy wychodzą ze swoich mieszkań, zawsze mają przy sobie po prostu stylowe gadżety.
Nie mam problemu z korzystaniem ze wspaniałych słuchawek od Razera czy wypasionego zestawu klawiatury i myszki. Przyznam jednak, że jego smartfon dziś wydaje mi się ciut archaiczny i zwyczajnie designersko prosty. Starsi wiekowo gracze, którzy mogą sobie pozwolić na taki sprzęt, nie kupią go właśnie ze względu na wygląd. Ci młodsi zaś będą do niego wzdychać – tak, jak robią to do laptopów tej marki. Sprzętowo są wspaniałe, ale poza zasięgiem cenowym typowego gracza.
Dlatego spodziewam się palenia pieniędzmi w piecu
Ming-Liang Tan będzie chciał promować swoje urządzenie. Obstawiam, że w ciągu miesiąca zaczną się z nim pokazywać celebryci ze świata gamingu, popularni gracze e-sportowi wspierani przez Razera czy znani YouTuberzy. Nie spodziewałbym się jednak, że to przełoży się w jakikolwiek sposób na dochody.
Gdy kupisz porządne gamingowe słuchawki, albo właśnie klawiaturę, to posłużą ci lata, nim odczujesz potrzebę ich wymiany. Świat smartfonów zmienia się zbyt dynamicznie. Już w lutym, przy premierze Samsunga Galaxy S9 czy nowego flagowca od Huawei, Razer Phone stanie się przestarzały. Nie łudziłbym się jednak o drastyczny spadek cen tego telefonu. Razer raczej nie słynie z przecen swoich produktów. Wówczas trudno będzie uzasadnić tak wyśrubowaną cenę.