Firma Wiko jeszcze całkiem niedawno uchodziła w moich oczach za pewnego rodzaju egzotykę „Made in Western Europe”. Muszę uderzyć się w pierś i przyznać, że pierwsza opinia była w tym wypadku jak najbardziej nietrafiona. A za wzrost moich sympatii do Wiko odpowiada właśnie WIM Lite, który pod wieloma względami może uchodzić za kawał świetnego smartfona, który nie wydrenuje Waszych portfeli do ostatniego grosza.
Specyfikacja techniczna Wiko WIM Lite:
- 5-calowy wyświetlacz o rozdzielczości FHD, czyli 1920×1080 pikseli (441 ppi),
- ośmiordzeniowy Snapdragon 435 z grafiką Adreno 505,
- 3 GB RAM,
- Android 7.1 Nougat,
- 32 GB pamięci wewnętrznej,
- aparat 13 Mpix (Sony IMX258) z PDAF i podwójną diodą doświetlającą, f/2.0,
- kamerka 16 Mpix z diodą LED na przodzie,
- dual SIM,
- LTE,
- GPS,
- Wi-Fi,
- Bluetooth,
- NFC,
- slot kart microSD do 128 GB,
- port microUSB,
- akumulator o pojemności 3000 mAh,
- wymiary: 144,00 x 71,70 x 8,75 mm,
- waga: 149 g.
Cena Wiko WIM Lite w momencie publikacji recenzji: 799 zł
Wideorecenzja Wiko WIM Lite
Obudowa i wyświetlacz
Wiko postawiło na trzy bardzo pozytywne elementy, które sprawiają, że już od pierwszych chwil mamy wrażenie obcowania z produktem, w który ktoś włożył całkiem sporo serca. Metalowa ramka jest smukła i dodaje smartfonowi nieco „elitarności” (nie, w telefonie za siedem-osiem stów to wcale nie jest słowo na wyrost), plastikowa tylna ścianka sprawia wrażenie wytrzymałej, jednocześnie usiłując przy tym – całkiem umiejętnie – imitować szkło, no i wreszcie, rozsądne gabaryty urządzenia czynią z nieco ciekawą propozycję dla tych wszystkich, którzy unikają smartfonów o imponującej wadze i przekątnej ekranu.
Rozmieszczenie portów jest intuicyjne, a ich obsługa – dzięki wzmiankowanym wcześniej gabarytom – jest jak najbardziej możliwa z wykorzystaniem jednej dłoni. Lewa ramka skrywa tackę na kartę SIM i na kartę SD, górna ramka WIM Lite zaoferuje Wam port na słuchawki audio, a po prawej klawisze regulacji głośności oraz pokryty charakterystyczną fakturą przycisk Power. Na dole pojedynczy głośnik, a w centralnej części wejście na port ładowarki micro-USB. Zwieńczeniem całości niech będzie ulokowany z tyłu skaner, który – jak przekonacie się za kilka akapitów – bywa czasem nieco irytujący w swoim działaniu.
Telefon sporo czasu spędził ze mną na „w terenie”, podróżując w kieszeni z kluczami, bez żadnej dodatkowej ochrony. Gdy po kilku takich turnusach okazało się, że plastik nie łapie właściwie żadnych rys, a metalowa ramka cały czas wygląda jak nowa, byłem już więcej niż pewien, że z WIM Lite się polubimy. Można nawet puścić w niepamięć wybitne wręcz tendencje do palcowania się obudowy, co zresztą idealnie wręcz było widać na czarnej wersji kolorystycznej smartfona. Jest to bolączka wielu telefonów, także i tych, które kosztują po kilka tysięcy złotych. Nie uważam tych specyficznych właściwości urządzenia za wadę.
Wyświetlacz nie porywa specyfikacją, ale też nie można określić go mianem rynkowego outsidera. Maksymalne podświetlenie trzyma niezły poziom także i na dworze. Treść jest widoczna, a rozdzielczość 1920×1080 pikseli, przy zagęszczeniu wynoszącym aż 441 PPI, gwarantuje, że pojedyncze piksele nie będą Was irytować. Producent zadbał o obecność szkła ochronnego Gorilla Glass 3, więc o żywotność ekranu można być w miarę spokojnym. Podczas moich testów nie zaobserwowałem, aby wyświetlacz wzbogacił się o jakieś rysy, szkło ochronne zdało swój egzamin na piątkę.
Spis treści:
1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie, głośnik, aparat
3. Akumulator. Podsumowanie