Według analityków Essential Phone sprzedał się w liczbie 5000 sztuk. Nie, nie pomyliłem zer. I nie chodzi o sprzedaż w ciągu jednego dnia czy tygodnia. Model PH-1 jest (lub i nie) dostępny od ponad miesiąca. To naprawdę kiepski wynik, biorąc pod uwagę, jakie nadzieje pokładano w smartfonie Andy’ego Rubina, twórcy Androida.
Nawet OnePlus One, który debiutował w 2014 roku sprzedał się sto razy lepiej niż Essential Phone. „Zabójca flagowców”, jak go wtedy reklamowano, znalazł 500000 nabywców. Trzeba jednak zauważyć, że strategie finansowe OnePlusa sprzed trzech lat i firmy Essential, z której gniazda „wylęgł się” Essential Phone, mocno się od siebie różnią. OnePlus starał się zawalczyć nie tylko świetną specyfikacją, ale też niezwykle konkurencyjną ceną. Andy Rubin zaś od razu wypozycjonował swoje urządzenie w segmencie premium – nie tylko sprzętowo, ale też cenowo. Essential Phone jest po prostu drogi – kosztuje 700 dolarów.
Największą przegraną Essential jest jednak nie cena pierwszego smartfona firmy czy jego niedociągnięcia w konstrukcji aparatu, tylko system dystrybucji. Sprzedaż PH-1 poszła tak źle między innymi dlatego, że nie mogły go na czas dostać nawet osoby, które zamówiły sprzęt w przedsprzedaży.
Później też nie było różowo, gdy okazało się, że telefony mają problemy z przedostaniem się do sklepów. Sieć dystrybucji była niezwykle słaba. Tłum domagał się chleba i igrzysk, a Andy Rubin dzielił się z nim tylko obietnicami, które raz po raz okazywały się tylko pobożnymi życzeniami. Essential Phone stał się smartfonem dostępnym tylko u jednego operatora telefonii komórkowej w Stanach Zjednoczonych. Urządzenie miało trafić do Europy, ale to wciąż pieśń przyszłości.
Jeśli podane na wstępie liczby są prawdziwe, to najwyższy czas, żeby Essential wdrożyło jakiś plan awaryjny. Sporo smartfonów miało swoje premiery, podczas gdy firma biła się z zamówieniami na PH-1, a przed nami kolejne wydarzenia branżowe. Może się okazać, że jedyne, na co teraz będzie stać „ojca Androida”, to wywieszenie białej flagi.
Andy, ufałem Ci.
źródło: gizchina