W zeszłym roku Huawei zaprezentował łącznie cztery wersje następcy Mate 8: modele Mate 9, Mate 9 Pro, Mate 9 Prosche Design i Mate 9 Lite (w Polsce ten ostatni dostępny jest jako Honor 6X). Wszystko wskazuje na to, że w tym roku producent również nie będzie się specjalnie ograniczać i 16 października na konferencji w Monachium pokaże trzy smartfony z tej linii. Tym razem jednak raczej nie spodziewamy się urządzenia z obustronnie zakrzywionym wyświetlaczem.
Zamiast niego, Huawei zaprezentuje model z „bezramkowym” ekranem IPS o proporcjach 18:9 i rozdzielczości 1440×2880 pikseli. Smartfon nazywany jest wewnętrznie Blanc, ale na rynku zadebiutuje jako Mate 10 Pro. Jego sercem będzie ośmiordzeniowy (4x ARM Cortex-A73 2,4 GHz + 4x ARM Cortex-A53 1,8 GHz; 10 nm) procesor Kirin 970 z układem graficznym Mali-G72 MP12. Do tego ma mieć również 6 GB RAM i – w zależności od wersji – 64 GB lub 128 GB pamięci wewnętrznej.
Smartfon zostanie też wyposażony w podwójny aparat główny 12 Mpix + 20 Mpix z OIS (optyczną stabilizacją obrazu), stworzony naturalnie przy współpracy z marką Leica. Huawei Mate 10 Pro pracować ma pod kontrolą systemu Android 8.0 Oreo z nakładką EMUI 6.0 i zasili go akumulator o pojemności 4000 mAh. Co ciekawe, urządzenie zostanie „zapakowane” do pyło- i wodoszczelnej obudowy (norma IP68). Całość będzie miała grubość 7,5 mm (czyli tyle co Mate 9 Pro).
Drugim ze smartfonów, o których wspomina serwis źródłowy, jest model nazywany wewnętrznie Alps. On najprawdopodobniej na rynku pojawi się jako Mate 10 Lite. Urządzenie zostanie wyposażone w 5,88-calowy wyświetlacz IPS o proporcjach 16:9 i rozdzielczości 2560×1440 pikseli. Jego sercem również będzie ośmiordzeniowy procesor Kirin 970, ale w towarzystwie już „tylko” 4 GB RAM i 64 GB pamięci wewnętrznej. Konfiguracja aparatu głównego i pojemność akumulatora ma być taka sama jak w Mate 10 Pro. Całość ma mieć grubość 8,23 mm.
Ostatni z oczekiwanej trójki to Marcel, czyli Mate 10, ale na jego temat serwis źródłowy już nic nie mówi.
*Na zdjęciu tytułowym Huawei Mate 9 Pro (pod linkiem znajdziecie jego recenzję)
Źródło: VentureBeat