Podczas konferencji Apple WWDC 2017, dotyczącej głównie systemu iOS 11, platforma rozszerzonej rzeczywistości ARKit miała swoje pięć minut na scenie. To jednak wystarczyło, by rozpalić naszą wyobraźnię, i przede wszystkim – wyobraźnię deweloperów, którzy zabrali się za tworzenie aplikacji i wizualizacji przy pomocy nowego narzędzia Apple. Oto, co z tego wynikło.
Apple udostępnia deweloperom niczym nieskrępowany dostęp do narzędzi, dzięki którym mogą tworzyć własne przedmioty, postacie i całe światy w rozszerzonej rzeczywistości. Co prawda wymaga to pewnego doświadczenia w budowaniu aplikacji na iOS, ale nie jest do tego potrzebna jakaś fizyka kwantowa – wszystkie skomplikowane obliczenia wykonuje za dewelopera oprogramowanie, co tylko przyśpiesza proces powstawania treści.
Najlepsze w ARKit jest to, że ludzie naprawdę nie rozumieją, skąd się bierze postać, która jest nakładana na obraz przedmiotów w ich pokoju – nie wiedzą, jak to działa, ale i tak chcą tego doświadczyć.
– projektant Tomás Garcia
Lubimy takie zabawki – dowodem tego jest popularność animowanego hot-doga, który był elementem filtru rozszerzonej rzeczywistości, udostępnionego niedawno przez Snapchata. Różnica między prostymi animkami ze Snapchata, a tym, co będą potrafiły wyświetlić iPhone’y z ARKit, jest spora. Wystarczy spojrzeć na tego tańczącego robota. Wszystko jest na miejscu, bez przesunięć, a cienie dynamicznie się zmieniają.
Na WWDC byliśmy pod wrażeniem demonstracji Gwiezdnych Wojen czy wizualizacji prostej filiżanki kawy, ale wtedy można było zakładać, że to obliczone na efekt, pokazowe scenki. Dokonania deweloperów dowodzą jednak, że ARKit od Apple jest naprawdę użyteczny i rzeczywiście wiele potrafi, a w wielu wypadkach jedynym jego ograniczeniem będzie kreatywność twórców gier i aplikacji. Efekty ich prac to tylko robota pojedynczych osób – wystarczy poczekać, aż do gry wejdą firmy z dużym budżetem. To może być prawdziwe przebudzenie dla rynku rozszerzonej rzeczywistości.
ARKit potrafi współpracować z innymi platformami – na przykład z HTC Vive. W efekcie powstają projekty uniwersalne, które mogą dotrzeć do jeszcze większej grupy odbiorców. Potencjał tego urządzenia jest ogromny, a interakcje mogą wychodzić przecież poza nasz salon czy podwórko. Andrew Hart zaprezentował na przykład aplikację, która w czasie rzeczywistym nakłada mapy na obraz rzeczywistego świata, co wygląda niemal jak jakiś indykator w grach komputerowych, dający wskazówki, gdzie skręcić.
Apple nie jest samo na rynku rozszerzonej rzeczywistości. Niesamowite rzeczy można tworzyć także przy pomocy HoloLens, a inni producenci również pracują nad swoimi zestawami AR, włącznie z Google, które prowadzi projekt Tango. Pilotowany przez Mountain View program ma podobne możliwości jak ARKit, z tą różnicą, że z dobrodziejstw rozszerzonej rzeczywistości skorzystają właściciele zaledwie kilku modeli urządzeń z Androidem, zaś ARKit będzie dostępny dla milionów ludzi po wydaniu iOS 11.
Jeśli ARKit się sprawdzi, to największym ograniczeniem będzie konieczność trzymania przed sobą smartfonu lub tabletu. Żeby ktoś rzeczywiście wsiąkł w świat AR, będzie potrzebna kolejna rewolucja – okulary rozszerzonej rzeczywistości od Apple. Do tego czasu jednak Apple będzie musiało stworzyć w ludziach potrzebę posiadania takiego sprzętu. Jeśli ta sztuka firmie się uda, to ewentualne iGlasses sprzedadzą się na pniu.
źródło: Wareable