Powiedzieć, że Elon Musk działa i myśli ze sporym rozmachem, to w zasadzie nie powiedzieć nic. Człowiek, który zasiada obecnie na fotelu prezesa w trzech firmach – Tesli, SpaceX i Neuralink, za sprawą tej ostatniej chce opracować interfejs, który będzie mógł połączyć bezpośrednio ludzki mózg z komputerem. Z kolei jego najnowsze plany są nieco bardziej „przyziemne”. Polegać mają na stworzeniu własnego systemu streamingu muzyki.
Rozmowy z wytwórniami na temat niezbędnych licencji i pozwoleń, rzekomo już trwają. Jak na razie nie znamy zbyt wielu szczegółów, jest na to zwyczajnie za wcześnie. Pojawiają się jedynie informacje, że system ma należeć do fabrycznego wyposażenia pojazdów marki Tesla.
Pojawia się jednak pytanie – po co? Rzecz jasna rozwiązanie jest godne XXI w., ale dlaczego firma nie chce skorzystać z usług któregoś z istniejących serwisów? Tesla współpracuje przecież obecnie ze Spotify i nabywcy samochodów tej marki mogą korzystać z usług oferowanych przez aplikację w swoich pojazdach. Skąd więc pomysł uruchomienia własnego streamingu?
Cóż, być może chodzi po prostu o to, aby firma Elona Muska mogła wyróżnić się na tle swojej konkurencji. Wszak żaden z producentów samochodów nie może pochwalić się w tym momencie własnym tego typu rozwiązaniem. Rzecznik Tesli mówi z kolei, że „celem firmy jest zapewnienie klientom wyjątkowych doznań w samochodzie oraz możliwości wyboru dowolnego źródła muzyki”.
Właściciele innych serwisów streamingowych, takich jak wspomniane już Spotify, Tidal czy Apple Music, mogą jednak (na razie?) spać spokojnie. Plan prezesa nie wykracza bowiem poza rynek samochodowy. Oznacza to, że usługa będzie dostępna jedynie dla posiadaczy pojazdów marki Tesla. Nie można jednak wykluczyć, że w przyszłości plany te ulegną zmianie.
Źródło: Recode dzięki Phone Arena