Naukowcy z całego świata nie ustają w wysiłkach, aby wynaleźć baterię, która pozwoli „uniezależnić” się od gniazdka na dłużej niż jeden dzień-dwa. Do tej pory pomysłów pojawiło się już mnóstwo, lecz żaden z nich (jeszcze?) się nie przyjął (tzn. nie został wprowadzony na masową, komercyjną skalę). Nie wiadomo, jaki los czeka rozwiązanie, opracowane przez badaczy z Rice University, jednak ono również mogłoby być remedium na problemy ogromnej większości użytkowników smartfonów.
Akumulator litowy miałby mieć nawet trzykrotnie większą pojemność niż bateria litowo-jonowa o takich samych wymiarach. Zastosowanie takiego materiału powoduje jednak szereg problemów, z których najpoważniejszym jest „nalot”, powstały w wyniku zmagazynowania zbyt dużych ilości energii, który niszczy ogniwo. Jest on niebezpieczny nie tylko z uwagi na ww. zjawisko, ale również może doprowadzić do niekontrolowanego wybuchu i pożaru.
Naukowcom z Rice University udało się jednak znaleźć rozwiązanie. Dzięki zastosowaniu „unikalnej anody” ze specjalnych „nanorurek”, zbudowanych z węgla i grafenu, „nalot” się nie tworzy, a tym samym nie zagraża całemu ogniwu. Co ciekawe, według badaczy, wspomniane „nanorurki” z powodzeniem mogłyby znaleźć zastosowanie również w obecnych na rynkach akumulatorach litowo-jonowych, wykorzystujących grafitowe anody.
Jak wspomniałem, nie wiadomo, jakie są szanse na wdrożenie tego typu baterii na masowym rynku. Podejrzewam jednak, że gdyby to się udało, producenci woleliby zmniejszać gabaryty ogniw, aby mieć więcej miejsca na inne komponenty, zamiast dać użytkownikowi akumulator o znacznie większej pojemności.
Źródło: Rice University przez SlashGear