Coroczne konferencje Google I/O są swego rodzaju świętem dla maniaków technologii. Tak jak wielu oczekuje premier kolejnych smartfonów i innych sprzętów mobilnych, tak obecni na prezentacji Google są ciekawi, jakie usprawnienia w oprogramowaniu przygotował na ten rok gigant z Mountain View. Niektóre z nich dotyczą Zdjęć Google, a inne pojawią się wraz z Androidem O.
Jeśli nie udało się Wam być z nami podczas wczorajszej konferencji Google I/O, kiedy to nasi redakcyjni koledzy na żywo komentowali przebieg imprezy, możecie zapoznać się z obszerną relacją Grzegorza dotyczącą osiągnięć Google oraz zmian, jakie spotkają głosowego asystenta firmy – Google Assistant oraz jednego z podstawowych sprzętów, które go promuje: Google Home.
Zdjęcia Google
Poniżej omówimy kilka interesujących szczegółów dotyczących tego, co być może wpłynie bezpośrednio na sposób, w jaki będziemy korzystać ze Zdjęć Google.
Funkcje w usługach Google’a stają się powoli coraz bardziej zaawansowane, a ich obsługa coraz częściej będzie miała związek z kontekstem wykonywanych czynności. Przykładem są tutaj Zdjęcia Google. Aplikacja będzie zdolna do rozpoznawania twarzy na naszych zdjęciach. Kiedy tylko uda się jej to zrobić, zaproponuje wysłanie jednego z nich osobie, która na nim widnieje. Będzie można nawet włączyć funkcję, która pozwoli na automatyczne dzielenie się zdjęciami o określonych atrybutach z rodziną czy przyjaciółmi: na przykład aplikacja wyśle do naszego kumpla każde zdjęcie, na którym pojawi się jego twarz.
W ten sposób, jeśli wyjedziemy na rodzinne wakacje, nie będzie żadnych problemów ze zgromadzeniem zdjęć z kilku urządzeń – te, które będą ze sobą skojarzone, otrzymają kopie fotografii z każdego smartfonu. Ograniczy to czasochłonne przesyłanie sobie nawzajem kolejno wszystkich zdjęć lub nawet udostępnianie albumów w Zdjęciach Google – aplikacja po prostu zrobi to za nas, bazując na naszych wyborach i tym, kto będzie pojawiał się w kadrze.
Nie wiem, jak dużo ludzi gromadzi jeszcze nowe zdjęcia w fizycznych albumach, ale wydaje się, że Google przygotowało usługę specjalnie dla takich osób. Google Photo Books to albumy, do których powstania nie musielibyśmy przykładać nawet palca. Fotografie, które by się w nich znalazły, pochodziłyby ze zbiorów fotografii ze Zdjęć Google. Piszę, że „nie musielibyśmy”, bo choć to brzmi ciekawie, to Photo Books pojawią się tylko w Stanach Zjednoczonych, przynajmniej na razie. Na prezentacji obiecano, że albumy „wkrótce” trafią tez do innych krajów, ale wiemy, jak jest z tego typu nowościami – nawet te ogłaszane globalnie trafiają często do nas z opóźnieniem.
Oczywiście album nie jest darmowy – Amerykanie muszą zapłacić prawie 10 dolarów za wersję w miękkiej oprawie, zaś dostępna jest jeszcze inna, w twardej oprawie – a to już wydatek dwukrotnie większy. Ci, którzy byli osobiście obecni na konferencji, w Shoreline Amphitheater w Kalifornii, dostali voucher na jeden taki album w twardej oprawie.
W Zdjęciach Google będziemy mogli skorzystać też z Google Lens – funkcja rozpozna przedmioty na zdjęciach, poda dodatkowe informacje o nich, zaproponuje kupno biletu do kina, jeśli rozpozna budynek multipleksu i tak dalej.
Android O
Na konferencji Google nie mogło zabraknąć informacji na temat najnowszego systemu na urządzenia mobilne. Firma nie omieszkała pochwalić się kilkoma funkcjami, o których istnieniu właściwie już wiedzieliśmy. Chodzi na przykład o tryb działania „picture in picture”, w którym pływające okienko z dowolną aplikacją przypniemy w jakiejś części ekranu, kontynuując pracę w innej apce.
Zaprezentowano też zmieniony system powiadomień. Będą one pojawiać się w formie kropek przy ikonach na głównym ekranie lub jako „dymki” pojawiających się zaraz przy nich. Oczywiście nie jest to jakaś rewolucja, ale też pewne odstępstwo od zajmujących cały ekran notyfikacji, do których jesteśmy przyzwyczajeni.
System Google będzie teraz przenikał aplikacje zewnętrznych deweloperów jak nigdy dotąd. W Androidzie O pojawi się opcja automatycznego uzupełniania. Google będzie rozpoznawać, w jakiej aplikacji aktualnie się znajdujemy – czy jest to np. Twitter czy Facebook – i uzupełni dane logowania w nich. Gdy zaznaczymy jakąś partię tekstu, system podrzuci nam pasującą do tego podpowiedź. Dajmy na to: jeśli zakreśliliśmy w e-mailu jakiś adres z ulicą i numerem domu, to Google zaproponuje przełączenie się do nawigacji. Nawet, jeśli klikniemy tylko fragment adresu, to oprogramowanie się „zorientuje” i podświetli go w całości.
Kolejnymi usprawnieniami w nowej wersji Androida mają być inteligentne algorytmy, analizujące sposób korzystania z urządzenia oraz normalizujące pobór energii przez system. Jest więc mglista nadzieja na to, że kolejny „zielony robocik” będzie obchodził się z naszą baterią bardziej łaskawie.
Rzecz jasna, wspomniano też o korzyściach, jakie niosą ze sobą starania Google, podejmowane w temacie bezpieczeństwa systemu. Podano też dane dotyczące sklepu Google Play, w którym dzień w dzień analizowanych jest 50 milionów aplikacji. Ma to gwarantować użytkownikom Androida wolność od niebezpiecznego oprogramowania.
Do testowania Androida O można już się zapisywać. Pierwszą betę systemu udostępniono już pierwszym śmiałkom.
To nie wszystkie nowości, jakimi podzielono się z nami na Google I/O. O kolejnych będziemy Was informować w następnych wpisach.
źródło: Google Keynote