Recenzja Lenovo K6 Power. Prawdziwy długodystansowiec

Najczęściej wspominaną wadą smartfonów pozostaje oczywiście czas pracy na jednym ładowaniu. Producenci, chcąc zaspokoić wymagania klientów w tej kategorii, stosują w swoich telefonach większe ogniwa, a przy tym starają się montować w nich bardziej energooszczędne podzespoły oraz optymalizować samo oprogramowanie. Bohaterem tej recenzji jest propozycja właśnie tego rodzaju od Lenovo, a dokładniej K6 Power. Pomijając akumulator, jest to typowy model z niższej-średniej półki. Czy ma szansę w starciu z rywalami w wymagającym segmencie urządzeń za około 800 złotych?

Dane techniczne Lenovo K6 Power:

  • 5-calowy wyświetlacz IPS TFT LCD o rozdzielczości Full HD (441 ppi),
  • Qualcomm Snapdragon 430 (8 x ARM Cortex A53 1,4GHz) z Adreno 505,
  • 2GB RAM,
  • 16GB pamięci wbudowanej (dla użytkownika 9,65GB),
  • slot kart microSD,
  • Android 6.0.1 Marshmallow z Vibe UI,
  • LTE Cat 4 (pobieranie danych do 150Mpbs, wysyłanie do 50Mbps),
  • dual SIM (standby),
  • Bluetooth 4.2,
  • WiFi 802.11b/g/n,
  • GPS, Glonass,
  • radio FM,
  • złącze słuchawkowe 3,5 mm
  • port microUSB 2.0,
  • dwa głośniki z Dolby Atmos,
  • skaner linii papilarnych,
  • aparat 13 Mpix z diodą doświetlającą,
  • kamerka 8 Mpix,
  • bateria 4000 mAh,
  • wymiary: 141,90 x 70,30 x 9,30 mm,
  • waga: 145 g.

Cena w oficjalnej polskiej dystrybucji w momencie publikacji recenzji: 799 złotych.

WIDEORECENZJA

WZORNICTWO, JAKOŚĆ WYKONANIA

Lenovo K6 Power nie prezentuje się na żywo specjalnie efektownie. Producent postawił tu na bryłę z zaoblonymi krawędziami, a pod względem samego wyglądu widać zaczerpnięcie pomysłów z Xiaomi Redmi Note 3. Jest prosto, schludnie, bez zbędnych rewolucji. Do gustu może przypaść szary kolor, bardzo dobrze komponujący się z połyskującymi elementami, takimi jak obwódka skanera linii papilarnych czy anten. Wspomnę tu także, że w tym modelu „oczko” aparatu głównego nie wystaje ponad obudowę. Za to należą się słowa pochwały, podobnie jak za komfort trzymania urządzenia w dłoni.

Obudowa została w całości wykonana z aluminium, jest to nieco śliskie unibody, zatem nie mamy swobodnego dostępu do baterii, a jakość spasowania poszczególnych elementów stoi na wysokim poziomie. Wszystko idealnie do siebie pasuje. Nieznaczne zastrzeżenia mogę mieć jedynie do zbyt lekko pracującego przycisku zasilania. Moim zdaniem mógłby stawiać nieco większy opór, aktualnie jego naciśnięcie nie zawsze jest dobrze wyczuwalne pod palcem.

Pod ekranem pojawiły się dotykowe klawisze funkcyjne. Niestety, nie są podświetlane, co można jeszcze zaakceptować w tańszych urządzeniach, ale zdecydowanie nie w smartfonie ze średniej półki, a brak tego elementu szybko dostrzeżemy używając K6 Power nocą. Cieszy natomiast obecność diody powiadomień. Świeci się ona na jasnofioletowo, choć prawdą jest, że mogłaby świecić nieco jaśniej.

Front Lenovo jest zajęty w głównej mierze przez 5-calowy ekran, otoczony nieco zbyt dużymi ramkami, pod którym mamy przed chwilą wspomniane przyciski, powyżej z kolei kamerkę 8 Mpix, głośnik do rozmów i zestaw czujników. Z tyłu najszybciej dostrzeżemy aparat 13 Mpix, diodę doświetlającą, a także skaner linii papilarnych. Poniżej mamy dwa głośniki.

Dolna krawędź skrywa w sobie mikrofon, górna natomiast złącza – słuchawkowe 3,5 mm oraz microUSB 2.0. Na lewym boku ujrzymy szufladkę ze slotem hybrydowym (2 x nanoSIM lub nanoSIM + microSD), a na prawym klawisze głośności i zasilania.

WYŚWIETLACZ

Lenovo postawiło tu na sprawdzone rozwiązanie. Mamy 5-calowy ekran, stanowiący idealny kompromis między wielkością telefonu, a powierzchnią roboczą. Większość użytkowników będzie w stanie obsłużyć ten model jedną dłonią bez jakichkolwiek problemów. Gdyby tego było mało, charakteryzuje się on rozdzielczością Full HD (1920 x 1080 pikseli). Zagęszczenie pikseli przekraczające wartość 400 punktów na cal (tu dokładnie wynoszące 441) stało się już standardem w średniej półce, więc zastosowanie jej przez Chińczyków w K6 Power ani trochę nie dziwi.

Obraz jest bardzo ostry i trudno dostrzec jakiekolwiek nieostrości. Warto wspomnieć, że matryca została wykonana w technologii IPS, ale jak powszechnie wiadomo, nie zawsze oznacza to świetną jakość. W tym przypadku jest naprawdę nieźle (jak na „średniaka”, oczywiście). Barwy mogłyby być bardziej nasycone, moim zdaniem są nieco zbyt zimne, na szczęście w ustawieniach możemy włączyć jeszcze tryb jaskrawych kolorów, a różnica faktycznie jest widoczna. Kąty widzenia – bez zastrzeżeń.

Dalej mamy jasność. Jej minimalny poziom jest fenomenalny, albowiem wynosi 1 nit, co w połączeniu z funkcją nazwaną „ochrona wzroku”, powoduje, że z urządzenia możemy komfortowo korzystać nawet w nocy. Maksymalne podświetlenie również zasługuje na pochwałę. K6 Power można spokojnie używać nawet w słoneczne dni na dworze, bez obaw, że będziemy mieć problemy z odczytaniem wyświetlanych treści. Naturalnie, regulacja jasności może przebiegać automatycznie – dzięki czujnikowi światła.

Czułość panelu na dotyk prezentuje się bardzo dobrze, a palec przyjemnie się ślizga po szklanym froncie. Czego chcieć więcej w modelu w segmencie cenowym do 800 złotych?

Spis treści:

  1. Wideorecenzja. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
  2. Działanie, oprogramowanie. Zaplecze komunikacyjne. Skaner linii papilarnych
  3. Jakość dźwięku. Aparat. Bateria. Podsumowanie

Smartfon do testów dostarczył Komputronik – dzięki!