Po aferze z Galaxy Note 7 producenci znacznie bardziej zaczęli zwracać uwagę na kwestie, związane z bezpieczeństwem użytkowników (a szczególnie te, dotyczące akumulatorów). Albo po prostu wyczuli, że ludzie się na to uczulili i znacznie mocniej komunikują, że robią wszystko, aby nic się nikomu nie stało. Tak postępuje też LG, które pochwaliło się, ile wysiłku włożyło, aby LG G6 nie podzielił losu ostatniego Notatnika Samsunga.
W LG Digital Park o powierzchni 640 tysięcy metrów kwadratowych, w którym pracuje łącznie około 10 tysięcy osób, przeprowadzane są intensywne testy, mające na celu upewnić się, że stosowane w urządzeniach akumulatory są w pełni bezpieczne i nie zagrażają niczyjemu zdrowiu, a tym bardziej życiu.
Pracownicy na przykład przebijają gwoździami baterie, a te – mimo tak groźnej ingerencji – i tak nie wybuchają (zob. zdjęcie powyżej). Ogniwa są także wrzucane do ognia, aby eksplodowały. Test jest zaliczony, jeżeli odłamki znajdują się w określonej wcześniej odpowiednią normą odległości.
Torturom poddawane są również gotowe smartfony. Są one m.in. upuszczane z wysokości jednego metra (z takiego pułapu najczęściej użytkownikom wypada urządzenie z rąk) na różne podłoża: metalowe, drewniane czy pokryte dywanem. Cały proces jest nagrywany kamerami o wysokiej czułości, a następnie bardzo dokładnie analizowany, sekunda po sekundzie.
Gotowe smartfony testowane są pod różnymi względami także na 14 liniach produkcyjnych (każda z nich ma łączną długość 36 metrów). Zajmują się tym głównie młode osoby oraz kobiety. Pracownicy sprawdzają m.in. dźwięk, wyświetlacz, łączność oraz to, czy urządzenie jest wodoszczelne.
Każdego dnia fabrykę LG opuszcza 50 tysięcy egzemplarzy LG G6.
Źródło: The Investor przez Phone Arena