Jeszcze do niedawna nie każdy mógł sobie tak po prostu przeglądać zawartość Google Store (nie chodzi tu o sklep z aplikacjami, tylko ten, z urządzeniami od koncernu z Mountain View), nie mówiąc już o kupowaniu czegokolwiek. Od teraz się to zmienia, lecz jest pewien haczyk.
Gdy wejdziemy na stronę Google Store, ukaże nam się informacja: W Twoim kraju jeszcze nas nie ma. Możesz nadal przeglądać nasze produkty w dowolnym z pozostałych regionów. To pierwsza nowość, ponieważ jeszcze do niedawna witał nas obrazek w takim stylu (widoczny poniżej) i nie pozostawało nam nic, jak po prostu zamknąć to okno przeglądarki.
Niżej natomiast znajduje się lista krajów (z podziałem na kontynenty), w których Google Store oficjalnie funkcjonuje. W przypadku niektórych, jak Kanada, Norwegia, Belgia czy Szwajcaria, można wybrać wersję językową. I w tym momencie nie pozostaje już nic, jak tylko zacząć szperać po wirtualnych półkach sklepu.
I tak, nawet my, tutaj, w Polsce, możemy zrobić zakupy w każdym, wybranym wcześniej Google Store. W tym momencie pojawia się jednak wspomniany na początku haczyk. Otóż owszem, możemy złożyć zamówienie, jednak nie oznacza to, że dostaniemy je pod nasz polski adres. Paczka wysyłana jest bowiem wyłącznie w obrębie kraju, który obsługuje dana wersja Google Store.
Dlaczego więc w ogóle serwisy na całym świecie trąbią o tych zmianach? Prawdopodobnie dlatego (i ja zgadzam się z tą wersją), że znaczna część z nas ma kogoś (rodzinę, znajomych) w krajach, w których działa Google Store. Wydaje się więc niewielkim problemem, aby zamówić sprzęt pod adres naszego bliskiego, a następnie poprosić go, żeby nam go przesłał do Polski (albo przywiózł osobiście, jeżeli się wybiera do ojczyzny).
Powszechna dostępność Google Store jest jeszcze o tyle korzystna, że możemy osobiście płacić za nasze zamówienie za pomocą – na przykład – karty, podpiętej do konta Google. Dzięki temu rola członka naszej rodziny czy znajomego ogranicza się jedynie do odebrania i przekazania nam paczki z kupionymi rzeczami. Oczywiście należy pamiętać, że płaci się w walucie danego kraju, więc – w najbardziej popularnym scenariuszu, gdy ktoś nie ma konta walutowego lub nie chce się „bawić” w internetowe kantory – bank automatycznie przeliczy złotówki na dolary czy euro.
Źródło: Android Police przez SlashGear