Konkurencja na rynku smartfonów jest niezwykle zażarta. Producenci starają się więc kusić potencjalnych klientów jak najlepszą specyfikacją techniczną. Niestety – nie ma nic za darmo. Nie da się bowiem nie zauważyć, że lepiej wyposażone urządzenia z roku na rok są coraz droższe. I nadal będą drożeć.
Widać to zarówno w segmencie średniaków, jak i flagowców. Za każdą kolejną generację smartfonów z tych półek trzeba zapłacić więcej. Przykłady można by mnożyć w nieskończoność. Niestety, dotyczy to ogromnej większości producentów, a w szczególności tych, którzy działają globalnie i sprzedają swoje urządzenia na całym świecie.
Po części jest to wina samych użytkowników, ponieważ od każdej kolejnej generacji danego modelu oczekują jeszcze więcej. Firmy starają się więc spełnić ich wymagania, żeby klienci kupili ich sprzęt. A jest to możliwe głównie za sprawą „podkręcania” specyfikacji i stosowania „lepszych” i bardziej zaawansowanych technologicznie komponentów. A one – niestety – kosztują.
W dodatku ich podaż powoli przestaje zaspokajać popyt, a to oznacza, że – mówiąc obrazowo – tworzą się po nie kolejki. Taka sytuacja sprzyja też podwyższaniu cen podzespołów przez producentów. Bo tak, czy tak się przecież one sprzedadzą.
Szacuje się, że w tym roku ceny kości pamięci LPDDR4 i LPDDR4x pójdą do góry o 10%. Z kolei moduły pamięci wewnętrznej UFS podrożeją od 5% do 10%. Co prawda są jeszcze eMMC, ale obserwatorzy rynku prognozują, że producenci będą od nich odchodzić, ponieważ są wolniejsze, a klienci chcą, żeby ich smartfony były jak najszybsze.
Użytkownicy chcą też mieć coraz więcej przestrzeni na swoje pliki, dlatego standardem staną się kości 64GB i 128GB, podczas gdy aktualnie jest nim 32GB. To także wpłynie na cenę końcową urządzeń, ponieważ „większe” pamięci są oczywiście droższe.
Niestety, wszystko wskazuje na to, że smartfony będą sukcesywnie drożeć. Jest to jednak jednocześnie szansa dla producentów z Chin, którzy oferują dobrze wyposażone, ale jednocześnie relatywnie tanie urządzenia. Możliwe więc, że ich rola może wzrosnąć i klienci jeszcze chętniej spojrzą na propozycje rodem z Państwa Środka, by po chwili namysłu je „ściągnąć”.
Źródło: BGR