Pamiętacie jeszcze te czasy, w których wybierając kamerkę sportową kierowaliście się w stronę – wyłącznie – GoPro? Ja już powoli zaczynam zapominać. Wszystko przez to, że firmie GoPro zaczęło mocno deptać po piętach Xiaomi, a właściwie XiaoYi (Yi). A najnowsza kamerka, Yi 4K+, jest świetnym dowodem na to, że GoPro powinno zacząć jeszcze bardziej odczuwać oddech konkurenta na swoich plecach.
Wydawać by się mogło, że w kamerkach sportowych jest niewiele rzeczy, które można zmienić i usprawnić. Yi natomiast pokazuje, że z dobrej kamerki da się zrobić jeszcze lepszą. Bo Yi 4K+ jest… świetna.
Zresztą, spójrzcie na poniższe wideo promocyjne. Ale miejcie wzgląd na fakt, że uprzedzałam Was, że po jego obejrzeniu będziecie chcieli dwie rzeczy: 1) iść na snowboard, 2) kupić Yi 4K+ (kolejność dowolna).
https://www.youtube.com/watch?v=7mN0iary2UU
Najważniejsze dane dotyczące Yi 4K+:
- nagrywanie wideo w 4K w 60 kl/s,
- elektroniczna stabilizacja obrazu EIS – ale tylko do 4K 30 kl/s,
- funkcja streamowanie live prosto z kamery,
- możliwość zapisywania zdjęć w formacie RAW,
- USB typu C = szybszy transfer danych.
A to wciąż nie wszystko. Pod obudową Yi 4K+ znalazł się 14-nanometrowy układ Amba H2, który w porównaniu do zastosowanego w poprzedniku A9SE ma być bardziej energoszczędny przy zachowaniu wysokiej wydajności działania.
Choć i tak najbardziej najciekawiej ze wszystkich opcji pokazuje się sterowanie głosowe (tak, w kamerce!). Za pomocą komend możemy sterować urządzeniem, choć oczywiście jedynie w języku angielskim Reaguje na pięć poleceń: zrób zdjęcie, zrób serię zdjęć, zacznij nagrywać, przestań nagrywać, wyłącz.
Yi 4K+ ma kosztować ok. 350 dolarów i do sprzedaży trafić w ciągu najbliższych tygodni – konkrety nie zostały jednak ujawnione.
To co, kto się skusi na Yi 4K+?
źródło: mi.com