Kolejne tygodnie mijają, a my wciąż nie wiemy, co było przyczyną kłopotów z Galaxy Note 7. Samsung podobno skończył już dochodzenie, ale nie raczył się jeszcze podzielić jego wynikami z opinią publiczną. Jednak mówi się, że zrobi to (w końcu) w połowie tego miesiąca.
Galaxy Note 7 miał bardzo krótki żywot. Nie wszystkie, zamówione w przedsprzedaży, egzemplarze zdążyły jeszcze trafić do klientów, kiedy świat obiegła informacja, że smartfon nagminnie wybucha. Samsung zdecydował się więc ogłosić program wymiany wadliwych modeli – ale tylko tych, z bateriami, pochodzącymi z fabryk jego spółki-córki SDI.
To jednak nie pomogło, ponieważ okazało się, że urządzenia z akumulatorami od chińskiego ATL również się przegrzewają i eksplodują. Koreańczycy byli więc zmuszeni całkowicie wstrzymać sprzedaż Galaxy Note 7 i ogłosić globalny program zwrotu „felernego” modelu. Trwa on właściwie do dzisiaj, ponieważ wciąż nie wszystkie egzemplarze wróciły do producenta.
To już właściwie ostatnie chwile, aby Samsung podał oficjalnie, gdzie popełniono błąd, który doprowadził do największej „wtopy” ostatnich lat. Spodziewaliśmy się, że zrobi to już w grudniu, jednak tak się ostatecznie nie stało. Teraz mówi się, że Koreańczycy podzielą się z opinią publiczną wynikami swojego śledztwa w połowie stycznia.
Oby to była prawda. Nieuchronnie bowiem zbliża się premiera Galaxy S8, a za Samsungiem wciąż „ciągnie” się afera z Galaxy Note 7. W interesie Koreańczyków jest odciąć się od niej raz na zawsze i zapewnić użytkowników oraz potencjalnych klientów, że nigdy więcej się to już nie powtórzy.
Źródło: Joins przez Android Central