Do tej pory wydawało się niemal pewne, że Galaxy S8 będzie mógł się pochwalić swoim osobistym, wirtualnym asystentem. Na światło dzienne wyszły jednak nowe fakty, które poddają to w wątpliwość.
Jak się okazuje, w 2014 roku Samsung i Google podpisały porozumienie, na mocy którego mają prawo korzystać ze swoich dotychczasowych oraz nowych patentów przez okres dziesięciu lat. Jednocześnie obie firmy zobowiązały się do niekonkurowania ze sobą na tych samych polach.
Przez to Samsung m.in. nie może tworzyć alternatyw dla usług Google, które muszą być instalowane na każdym smartfonie z Androidem (czy się to komuś podoba, czy nie). To jednak nie jest (chyba?) problemem, ponieważ nie słyszymy, aby Koreańczycy się na to skarżyli i starali jakoś „ominąć”.
„Schody” zaczęły się w momencie, w którym okazało się, że Samsung planuje w swoim przyszłorocznym flagowcu (a w dalszej przyszłości również w innych urządzeniach) zaimplementować wirtualnego asystenta (dla przypomnienia: odpowiada za niego zespół, który stworzył podwaliny pod apple’owską Siri). Przy okazji, w ramach ciekawostki, można dodać, że mówiło się nawet, iż będzie on umiał mówić zarówno męskim (Bixby), jak i żeńskim (Kestra) głosem.
Część z Was zapewne zorientowała się już o co chodzi. Mianowicie o to, że Google także ma swojego wirtualnego asystenta. A ten, od Samsunga, mógłby stanowić dla niego konkurencję. Jednak problem tkwi w tym, że koncern z Mountain View instaluje go wyłącznie na swoich Pixelach, przez co może z niego korzystać malutki odsetek właścicieli smartfonów z Androidem.
Jest to dość „niekorzystna” sytuacja i nie ukrywam, że jestem ciekawy, jak się dalej potoczy. Ale czyżby Samsung nie przewidział wszystkich konsekwencji, podpisanego w 2014 roku, porozumienia z Google?
Źródło: Business Korea