Trzecie wydanie OnePlusa jest sprzętem, któremu właściwie nic nie brakuje. Po 5 miesiącach od premiery oraz weryfikacji telefonu przez użytkowników pojawiło się kilka rzeczy, które można by poprawić w przyszłości. Ale to jeszcze nie powód, żeby w połowie cyklu życia produktu wypuszczać jego ulepszoną wersję, która w dodatku nie rozwiązuje żadnego z problemów poprzednika.
Zastanawiacie się więc dlaczego w ogóle Chińczycy postanowili odświeżyć swój flagowy produkt? Odpowiedź jest bardzo prosta – ponieważ podniesienie ceny obecnego modelu bez zmiany sprzętowej nie zostało by dobrze przyjęte.
Perypetie związane z dystrybucją smartfonów tej młodej firmy zawsze miały barwny przebieg
OnePlus One, który debiutował pod pseudonimem flagship killer, rzeczywiście w swoim czasie miał specyfikację, której nie powstydziłby się żaden topowy model wiodących producentów. Za to cena urządzenia została ustalona na poziomie 1299 złotych, czyli mniej więcej w połowie tego, co średnio życzyli sobie najważniejsi gracze na rynku. Wszystko wyglądało znakomicie do momentu, kiedy ktoś chciał sobie ten telefon kupić… czego nie dało się zrobić bez zaproszenia. Zaproszenia były rozdawane przez firmę na podstawie zgłoszeń chętnych, można było również takowe zdobyć od innej osoby, która OnePlusa już kupiła.
Bardzo atrakcyjny stosunek cena/jakość, w połączeniu z ograniczoną dystrybucją sprawił, że OnePlus One był niezwykle chodliwym towarem. Na tyle chodliwym, że w sieci zaistniał proceder polegający na odsprzedaży zaproszeń na portalach aukcyjnych, i ów proceder również cieszył się całkiem niezłą popularnością.
Wyobrażacie sobie tak duży popyt na sprzęt, że ludzie płacili za samą MOŻLIWOŚĆ zakupu telefonu? To sprawiało, że OnePlus One był urządzeniem wręcz elitarnym. System zaproszeń został zdjęty mniej więcej po pół roku od premiery, kiedy telefon już nie cieszył się tak przytłaczającą popularnością, niemniej nadal był chętnie kupowany.
Z OnePlus 2 sytuacja wyglądała podobnie, również po pół roku zniesiono zaproszenia. Tym razem jednak cena nieco wzrosła do poziomu 1449 zł za podstawową wersję o pojemności 16GB.
Never Settle
I tutaj dochodzimy do prawie najnowszego dziecka Chińczyków, czyli modelu OnePlus 3 zaprezentowanego w czerwcu tego roku. Był to pierwszy smartfon OnePlus, który można było nabyć od samego początku bez zaproszeń, jego cena w porównaniu z pierwszym modelem była już dość wysoka, bo wynosiła 1799 zł, jednak to nadal bardzo korzystnie w porównaniu do konkurencji, zważając na to, że model ten nie dość, że w żaden sposób nie odstawał od innych flagowców, to jeszcze oferował w podstawowym wariancie aż 64GB pamięci na dane użytkownika. Miał też niespotykane wcześniej 6GB RAMu. W pełni metalowa obudowa unibody także dodawała urządzeniu charakteru i sprawiała wrażenie, że obcujemy ze sprzętem klasy premium.
Jak sam CEO OnePlusa, Pete Lau, przyznał; popyt na „trójkę” przerósł oczekiwania wszystkich w firmie. Krótko po premierze czas czekania na wysyłkę smartfona zakupionego oficjalną drogą dystrybucji wydłużał się z każdym dniem i w szczycie popytu wynosił ponad 5 tygodni. Było to tak dużym zaskoczeniem dla firmy, że w sierpniu na miesiąc wstrzymano sprzedaż modelu w celu uzupełnienia zapasów magazynowych. Jednak po wznowieniu sprzedaży wrześniem tego roku już po kilku dniach zapasy wersji Soft Gold się skończyły, a na wersję Graphite ponownie trzeba było czekać około miesiąca.
Spowodowało to, że na serwisach aukcyjnych te telefony zaczęły pojawiać się w cenach od 2000 do nawet 2300 zł za sztukę. I kwoty te nie brały się znikąd, bo niska podaż powodowała ze wiele osób decydowało się na dopłacenie tych dodatkowych 500 zł za możliwość wejścia w posiadanie telefonu szybciej niż po miesiącu oczekiwania. I osoby te często kupowały telefony z dystrybucji chińskiej, nieobsługującej pasma GSM LTE, na jakim funkcjonują europejscy operatorzy. Często także pojawiała się wersja pochodzenia brytyjskiego, z ładowarką odpowiednią dla gniazdek na Wyspach. Naturalnie w obu powyższych przypadkach o gwarancji można było zapomnieć.
Prawo popytu i podaży aż samo się prosiło o podwyższenie ceny urządzenia. W ten sposób po prostu mogliby zarobić więcej na jednej sztuce, kosztem zmniejszenia nieco popytu. Taka decyzja w żaden sposób by nie zaszkodziła firmie, popyt by się zmniejszył, ale i tak w żaden sposób moce przerobowe by nie pozwoliły na zaspokojenie tej nadwyżki osób chętnych do zakupu.
Mistrzowskie posunięcie
Lekkie odświeżenie telefonu, za którym poszła w parze zmiana ceny, to moim zdaniem trafny i wyważony ruch w sytuacji, w jakiej firma się znajdowała. Zastanawiam się tylko, czy umyślnie odświeżyli telefon w taki sposób, że cieszę się, że kupiłem pierwszą wersję OP3, zanim pojawiła się ta droższa.
Używam trójki już jakiś czas i jestem bardzo zadowolony. Przyglądając się społeczności wiem jednak, że jest kilka kwestii, które faktycznie można było podciągnąć przy poprawianiu tego urządzenia.
Aparat
Jest to sensor Sony IMX298 o rozdzielczości 16 Mpix, ten sam, który znajdziemy w Xiaomi Mi 5 czy Huawei Mate 8. O ile w przypadku powyższych smartfonów sprawuje on się nienagannie, o tyle w OnePlusie jest – delikatnie mówiąc – słaby. Zdjęcia są zaszumione nawet przy bardzo dobrym oświetleniu, obiektyw wydaje się o wiele ciemniejszy niż na papierze (światło f/2.0), a przy nagrywaniu filmów stabilizacji optycznej praktycznie nie widać, podobnie zresztą jak autofokusu. Powiedziałbym, że 5-letni Galaxy S2 nagrywa podobne filmy.
W trybie manualnym aparat potrafi zrobić dobre zdjęcie, jeżeli pozwolimy mu na dłuższe naświetlenie, jednak bez statywu się nie obejdzie. Mówi się, że to jest kwestia oprogramowania, jednak z jakiegoś powodu mimo aktualizacji Oxygen OS, jakość popełnianych przez kamerkę materiałów się nie poprawia. Pogłoski o zmianie sensora, uważałem za prawdziwe, bo na tym polu faktycznie było co poprawiać, w przeciwieństwie do przedniej kamerki, która jest uważana za jedną z lepszych w tegorocznych flagowcach. Mimo to z jakiegoś kompletnie niewiadomego powodu postanowiono ją zmienić.
Ekran
Ekran Optic AMOLED, znajdujący się we flagowcach OnePlusa, został wykonany w technologii Pentile. Matryce tego typu pobierają nieco mniej energii oraz są tańsze w produkcji. Uważane są też za wadę, ponieważ obraz jest bardziej ziarnisty i mniej szczegółowy. Efektywna rozdzielczość takiej matrycy jest nieco niższa niż ta widniejąca w specyfikacji. Samsung praktycznie wyeliminował wady matryc Pentile w ekranach swoich flagowców, ponieważ produkuje je w bardzo wysokich rozdzielczościach, gdzie ziarnistości nie jesteśmy w stanie dostrzec. Czy wiedzieliście, że Galaxy SII to jedyne urządzenie z serii S, które nie ma matrycy Pentile? Nawet najnowsze flagowce ostatnich lat są wykonane w tej technologii.
W przypadku OnePlus 3 mamy ten problem, że rozdzielczość Full HD już pozwala niektórym dostrzec te wady ekranu, o których wspomniałem wyżej i tutaj też było pole do popisu przy odświeżaniu dziecka chińskiej firmy. Plotki o ekranie LCD w OnePlus 3T wydawały się jak najbardziej na miejscu.
Koniec końców dostaliśmy urządzenie różniące się od poprzednika procesorem, baterią i przednią kamerką, za które trzeba będzie zapłacić około 350 zł więcej niż za bazowy model. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że fizyczne różnice między oboma modelami ograniczają się jedynie do sensora przedniej kamerki.
Snapdragon 821 jest dokładnie tym samym układem, co 820, jedynie zostało w nim podniesione taktowanie rdzeni z 2,15 do 2,4GHz, co przy roocie i zmianie kernela jest osiągalne dla każdego użytkownika OnePlus 3 (chociaż nie istnieje najmniejsza przesłanka ku temu, OnePlus 3 to jeden z najszybszych telefonów, jakich używałem). W podobny sposób również została podniesiona pojemność baterii, w tym przypadku jednak podrasowano jej napięcie z 4,35 do 4,4V i tutaj należy zaznaczyć, że odbije się to na jej żywotności, więc ta zmiana wcale nie jest tak korzystna, jak by się mogło wydawać. Fizycznie to wciąż ta sama bateria i z pewną dozą niepewności stwierdzam, że i to będzie się dało wprowadzić do OP3 za pomocą roota i kernela.
Jak sami widzicie, jeżeli jesteście w posiadaniu OnePlus 3, to nie macie najmniejszego powodu, by zmieniać go na najnowszy model, a jeżeli nosicie się z zamiarem kupna trójki, to może lepiej znaleźć kogoś, kto posiada wycofany dopiero co model bazowy i kupić go za dużo niższą cenę niż spodziewane 2150 zł. Ze swojej strony dodam tylko, że chylę czoła marketingowcom chińskiej firmy, bo stworzyli nowy produkt praktycznie z niczego. Nawet nie nazwę tego odgrzewanym kotletem, bo ten cały czas był gorący, jedynie dosypali do niego nieco pieprzu no i dosolili… ceną.