To pośpiech przyczynił się do tego, że Samsung wypuścił na rynek wadliwe Galaxy Note 7. Rozpaczliwa chęć zdążenia przed premierą iPhone’a 7 Plus doprowadziła do jednej z największych wpadek w historii koreańskiego giganta. Producent będzie musiał się mierzyć z jej echami jeszcze przez bardzo długi czas.
Samsung, zachęcony faktem, że tegoroczne iPhone’y będą jedynie rozwinięciem poprzedników, a nie zupełnie nowym produktem z nowym designem oraz innowacyjnymi funkcjami i wyposażeniem, postanowił przyspieszyć premierę Galaxy Note 7. Spowodowało to narzucenie nowych terminów dla dostawców, którzy mieli znacznie mniej czasu, aby wypełnić swoje zobowiązania wobec koreańskiego koncernu.
Podobnie postąpiono już w zeszłym roku, przesuwając premierę Galaxy Note 5 z września na sierpień. Samsung zaczął bowiem odczuwać coraz większą konkurencję ze strony Apple, które w 2014 roku zaprezentowało iPhone’a 6 Plus z 5,5-calowym wyświetlaczem. I choć nie ma on rysika i nie oferuje takich funkcji, jak Note’y, to Koreańczycy właśnie ten model uważają za największe zagrożenie dla swoich smartfonów z serii Galaxy Note.
Dlatego, gdy tylko Samsung usłyszał, że iPhone 7 Plus nie będzie taką rewolucją, jakiej oczekiwaliby klienci od urządzenia z nową cyferką w nazwie, postanowił wykorzystać ten fakt i naszpikować bajerami Galaxy Note 7. I rzeczywiście, smartfon otrzymał wiele nowego: obustronnie zakrzywiony wyświetlacz, skaner tęczówki oka, slot na karty microSD, ulepszony S Pen, wodo- i pyłoszczelność oraz większą baterię. Aby przypieczętować sukces, postanowiono zaprezentować nowy Notatnik jeszcze wcześniej.
Jak wiadomo, pośpiech nie jest najlepszym doradcą. Kontrahenci musieli wyrobić się z produkcją znacznie wcześniej niż zakładały wcześniejsze terminy. Pracownicy pracowali znacznie dłużej, nie dosypiali, przez co byli znacznie bardziej zmęczeni. To z kolei doprowadziło do tego, że zaczęły pojawiać się niedoróbki i błędy, których nikt nie miał później czasu sprawdzić i naprawić.
Wszyscy wiemy, jak się to skończyło. Za wszystko obwiniane są wadliwe baterie, które miały wadę konstrukcyjną. Były one zwyczajnie za małe, aby zapewnić pojemność na poziomie 3500 mAh. Przez to anoda miała kontakt z katodą, wydzielało się ciepło i ogniwo wybuchało.
Szacuje się, że na całej aferze Samsung może stracić nawet ponad 700 milionów dolarów. Cenniejsze (a raczej bezcenne) jest zaufanie do marki, które problemy z Galaxy Note 7 skutecznie nadszarpnęły. Koreańczycy będą je odbudowywać przez długi czas, ponieważ klienci na pewno szybko nie zapomną, że największy producent smartfonów na świecie wypuścił bubel na rynek.
Źródło: Bloomberg