Recenzja Huawei MediaPad M2 10

Podczas targów CES 2016 w Las Vegas Huawei, dość niespodziewanie, zaprezentował swój nowy, 10-calowy tablet. Jakiś czas później urządzenie to trafiło do sprzedaży w Polsce, po czym również w moje ręce. Przetestowałam je i powiem tak: gdyby producent zapewnił mu wsparcie w postaci aktualizacji, mogłabym polecić każdemu. A tak, niektórzy z góry przekreślą go za starszą wersję Androida. Zapraszam do zapoznania się z recenzją Huawei MediaPad M2 10, większego brata testowanego już przeze mnie MediaPad M2 8.0.

Parametry techniczne Huawei MediaPad M2 10 (M2-A01L):

  • wyświetlacz 10,1″ 1920 x 1200 pikseli,
  • procesor Kirin 930 (4x Cortex A53 2.0 GHz + 4x Cortex A53 1.5 GHz) z Mali-T628 MP4,
  • 2GB RAM,
  • 16GB pamięci wewnętrznej,
  • Android 5.1.1 Lollipop,
  • GPS,
  • LTE,
  • Bluetooth,
  • WiFi 802.11 b/g/n,
  • slot kart microSD,
  • port microUSB,
  • aparat 13 Mpix,
  • kamerka 5 Mpix,
  • głośniki Harman Kardon,
  • akumulator o pojemności 6660 mAh,
  • wymiary: 240 x 173 x 7,4 g,
  • waga: 509 g.

W momencie publikacji recenzji, Huawei MediaPad M2 10 na polskim rynku można kupić w dwóch wersjach: 2GB/16GB za 1799 złotych i 3GB/64GB – 2199 złotych (z rysikiem).

Wideorecenzja

Wzornictwo, jakość wykonania

Ładny, elegancki i świetnie wykonany – te dwa epitety świetnie pasują do testowanego Huawei MediaPad M2 10. Niby nic szczególnego, bo w sumie niczym nie wyróżnia się na tle wszystkich innych tabletów dostępnych na rynku, ale mimo wszystko wygląda po prostu dobrze. W mojej opinii ma na to wpływ połączenie białego frontu z szarą obudową i srebrną obramówką, ciągnącą się wzdłuż krawędzi.

huawei-mediapad-m2-10-recenzja-tabletowo-10

Ciekawe jest to, że Huawei MediaPad M2 10 jest pierwszym urządzeniem od dłuższego czasu, na którego każdej krawędzi jakiś element znalazł swoje miejsce. Na górnej krawędzi mamy pierwszą parę głośników, umieszczonych bliżej krawędzi, a także 3.5 mm jack audio. Na prawym boku przyciski – włącznik i regulację głośności. Na dole – kolejne dwa głośniki, umieszczone symetrycznie do tych z przeciwległej krawędzi. Na lewym boku z kolei port microUSB oraz dwie szuflady – na kartę microSIM i microSD.

Z przodu tafla 10,1-calowego ekranu, otoczonego przez raczej standardowej wielkości dla tabletów ramki. Nad nim znalazło się małe logo Huawei i obiektyw kamerki przedniej, natomiast pod nim – skaner linii papilarnych. Z tyłu z kolei obiektyw aparatu z diodą doświetlającą i wszelkie stosowne oznaczenia.

Wyświetlacz

Moje oczy przyzwyczaiły się już do bardzo wysokiego współczynnika zagęszczenia pikseli na cal, przez co przy mniejszych wartościach są, można powiedzieć, nieobiektywne. Jestem tego jednak mocno świadoma i biorę na to poprawkę, recenzując każdy kolejny sprzęt. Ma to znaczenie głównie przy 10,1-calowych tabletach, gdzie ppi wynosi maksymalnie 299 punktów na cal (ale nie w przypadku testowanego produktu od Huawei), podczas gdy na co dzień mam 551 ppi w smartfonie.

W Huawei MediaPad M2 10 mamy wyświetlacz o przekątnej 10,1” i rozdzielczości 1920 x 1200[wpsm_ads1 float=”none”] pikseli, co przekłada się na zagęszczenie pikseli na cal na poziomie 218 ppi. Nie jest to najwyższa możliwa rozdzielczość w tabletach – kilka modeli na przestrzeni lat oferowało 2560 x 1600 pikseli, co równało się mniej więcej komfortowi korzystania z 5-calowego smartfona z ekranem HD (1280 x 720 pikseli). Zmierzam do tego, że osoby mające wcześniej do czynienia z wyższym ppi, chcąc nie chcąc, będą dostrzegały lekkie postrzępienie czcionek. Ale nie popadajmy w przesadę – Full HD jest tu wystarczające i umożliwia bezproblemowe korzystanie z tabletu w codziennych warunkach.

huawei-mediapad-m2-10-recenzja-tabletowo-06

Jeśli chodzi o jasność ekranu, tu – niestety – MediaPad M2 10 mnie zawiódł. Okazało się bowiem, że jasność minimalna wynosi aż 24 nity, przez co mocno świeci w oczy. Na tyle mocno, że często zdarzało mi się w domu korzystać z tabletu w ciągu dnia z jasnością ekranu zbliżoną do minimalnego poziomu, bo była całkowicie wystarczająca (choć inną rzeczą jest, że ja po prostu nie lubię gdy ekran męczy moje oczy nadmiernym świeceniem). Jasność maksymalna natomiast to 415 nitów i jest w porządku, ale bez większych fajerwerków – nie sądzę zresztą, byście mieli dużo okazji, by użytkować 10-calowy tablet na powietrzu w słoneczne dni. Jest też oczywiście czujnik natężenia światła, który odpowiada za automatyczną regulację jasności wyświetlacza.

Z rzeczy ważnych należy zauważyć, że w ustawieniach znajdziemy możliwość zmiany temperatury barwowej. Jest też opcja Ochrony wzroku, która uruchamia się wyłącznie przy czytaniu, ale… nie zauważyłam żadnej różnicy między czytaniem PDF-a z włączoną tą funkcją i wyłączoną.

Sam ekran bardzo sprawnie i precyzyjnie reaguje na polecenia użytkownika, a palec gładko jeździ po jego tafli – pod tym względem wszystko gra. Kąty widzenia są dobre, choć odniosłam wrażenie, że im bardziej odchylimy tablet, tym większe zamglenie ekranu się pojawia, a kolory delikatnie płowieją. Nie jest to jednak większy problem – i tak w większości korzystamy z tabletów w pojedynkę, w dodatku patrząc na nie na wprost.

Pamiętajcie jednak, że w przypadku tabletów dość dużym problemem jest wprowadzanie tekstu za pomocą klawiatury wirtualnej / ekranowej, jak kto woli. Ta zajmuje połowę wysokości ekranu, przez co nie ma mowy o jakimkolwiek komforcie. Do wpisywania adresów stron internetowych – jeszcze OK, ale jeśli macie zamiar pisać dłuższe teksty (co mi się wielokrotnie w poprzednich latach zdarzało), to jednak lepiej będzie, jak wydacie kilka groszy na bezprzewodową klawiaturę.

Spis treści:

1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie
3. Zaplecze komunikacyjne. Skaner linii papilarnych
4. Głośniki. Aparat. Akumulator. Podsumowanie