Przeglądając sprawozdania finansowe HTC można poczuć się jak na roller coasterze – cały czas jedziemy do góry nogami, ale chwilami da się odnieść wrażenie, że wracamy do właściwej pozycji. Momentami bowiem jest lepiej i słabo, bo słabo, ale jednak gdzieś tam na końcu długiego tunelu tli się światełko. I dojście do niego nie musi oznaczać śmierci marki, a jej nowy początek.
Pierwszy kwartał nie należał do najbardziej udanych w historii HTC, ale w porównaniu z zeszłym rokiem najgorzej wypadł marzec (-79,30%). Od kwietnia zaczął się jednak kolejny trymestr i… jest naprawdę dużo lepiej. Chociaż wciąż jest słabiej niż w analogicznych okresach 2015 roku, to firma notuje wzrosty w porównaniu z poprzednimi miesiącami. W kwietniu wyniósł on 38,78%, natomiast w maju 17,42%. W tym ostatnim zanotowano nawet najmniejszą różnicę w przychodach w zestawieniu YoY Change (-37,41%).
Oczywiście nie można już krzyczeć Hurra! i otwierać szampana, ale wygląda na to, że w końcu coś się ruszyło i przyszłość HTC powoli przestaje malować się wyłącznie w ciemnych barwach. Wiele zależy od flagowego HTC 10, który jest tegorocznym koniem pociągowym całej marki. Swój udział w ratowaniu finansów mają też gogle Vive.
Osobiście do jeszcze niedawna nie wierzyłem, że niegdysiejszy, tajwański gigant utrzyma się na rynku. Później jednak pojawiła się informacja, że znajdujący się w równie tragicznej sytuacji dział mobilny Sony po wielu przeobrażeniach i całkowitej zmianie strategii w końcu zacznie przynosić zyski. Dlaczego więc to samo miałoby się nie udać HTC? Może mimo wszystko jest jeszcze miejsce dla tej marki i pomimo zaciekłej rywalizacji wciąż utrzyma się na powierzchni?
Źródło: HTC