Kilka miesięcy po tym, jak został przyłapany z iPhonem, Eric Schmidt, CEO Alphabetu (właściciela Google), oficjalnie przyznał się do posiadania smartfonu z logo nadgryzionego jabłka. Jeżeli ciśnie się Wam na usta pytanie „I co z tego?”, czytajcie dalej.
Czym jest Alphabet, wiemy. To stworzony niedawno koncern grupujący pod swoimi skrzydłami wszystkie firmy i usługi związane z Google. Oficjalnie jest więc też właścicielem firmy. Z kolei Eric Schmidt przez lata był szefem Google, by potem przejść najpierw na stanowiska nadzorcze, a później stać się CEO molocha, jakim jest Alphabet.
W marcu tego roku Schmidt został sfotografowany z iPhonem 6s w ręku. Okazało się, że były szef firmy odpowiedzialnej za rozwój Androida preferuje konkurencyjne rozwiązania. Teraz Schmidt wyjaśnił wątpliwości. Podczas wywiadu na Startup Fest w Amsterdamie CEO Alphabetu stwierdził, że iPhone to jego drugi, „dodatkowy” smartfon. Pierwszym jest Samsung Galaxy S7, który oczywiście „jest lepszy”. Zdaniem Schmidta:
Ma lepszą baterię. Ci z was, którzy używają iPhone’ów wiedzą, że mam rację.
Zapewnienie oczywiście logiczne, zastanawiam się tylko, skoro Galaxy S7 jest tak dobry – po co Schmidtowi iPhone? Oczywiście, Alphabet to nie Google i Schmidt nie ma obowiązku wspierania jedynie Androida. Chociaż, jeżeli sytuacja byłaby zupełnie jasna, CEO Alphabetu nie chowałby się przez tyle czasu ze swoim iPhonem, tylko używał go bez większego skrępowania.
Wyobraźcie sobie teraz Steve’a Jobsa używającego Samsunga Galaxy potajemnie. Nie do pomyślenia. Nie dlatego, że Jobs nie znosił Androida (chociaż to też prawda), ale uważał po prostu, że iPhone to lepszy smartfon. W zachowaniu niektórych wysokich menedżerów firm produkujących smartfony widać pewną obłudę. Z jednej strony zachwalamy użytkownikom swoje rozwiązania, z drugiej korzystamy z zupełnie innych. Jak np. Joe Belfiore (wice szef Windows Phone), który na wakacjach bez problemu wrzucał zdjęcia z iPhone’a. Panowie, zdecydujmy się na coś!
Źródło: CNBC