Na rynku mobilnym już tak jest, że jedni radzą sobie na nim świetnie (jak Samsung czy Apple), zaś inni ledwo się tam utrzymują. I nie są to mało znane marki, ale niegdysiejsi giganci, których produkty były kiedyś obiektem pożądania milionów ludzi na całym świecie. Jednak fortuna kołem się toczy, jak już zdążyliśmy się przekonać przy okazji Nokii.
Sony ma ostatnie 12 miesięcy na to, aby sprawić, że jego dział mobilny zacznie przynosić zyski. Mało czasu ma także BlackBerry. Na wczorajszej konferencji podczas Code/Mobile (Half Moon Bay, Kalifornia), CEO John Chen powiedział, że Kanadyjczycy muszą sprzedać przynajmniej 5 milionów smartfonów w 2016 roku, aby zakończyć go na plusie.
Wbrew pozorom to bardzo wysoko podniesiona poprzeczka, gdyż np. w drugim kwartale BlackBerry sprzedało około 800 000 smartfonów. Ogromne nadzieje pokładane są więc w Priv, który powinien zadebiutować w przyszłym miesiącu. „Kartą przetargową” podczas sprzedaży ma być preinstalowany system operacyjny Android, wzbogacony o autorskie funkcje zapewniające pełne bezpieczeństwo danych użytkownika. BlackBerry porównuje te rozwiązania z technologią Knox od Samsunga, na (oczywiście) swoją korzyść: Priv ma oferować lepszy czas pracy na baterii, lepszy zasięg i do tego fizyczną klawiaturę, w przeciwieństwie do urządzeń koreańskiego konkurenta, na pokładzie których znaleźć można Knox.
Jeśli BlackBerry nie uda się osiągnąć zamierzonego celu (czyli 5 milionów sprzedanych smartfonów przez cały 2016 rok), nie musi oznaczać to, że już nigdy nie zobaczymy urządzenia z jeżyną na obudowie. Zapewne – podobnie jak Sony w przypadku klęski – skupi się na dostarczaniu swoich rozwiązań wyspecjalizowanym segmentom rynku.
Źródło: phoneArena, The Verge