Po dwóch tygodniach obcowania z Asusem Transformerem Book T100TAM stwierdziłem, że jest to wystarczający okres, abym wyrobił sobie opinię na jego temat. Tak więc koniec czekania i zapraszam do recenzji tego zacnego sprzętu z górnej półki urządzeń hybrydowych. Przed rozpoczęciem czytania zachęcam do zapoznania się najpierw z recenzją tabletu Asus Transformer Book T100.
Specyfikacja
Omawiałem już ten aspekt w artykule wprowadzającym do tego testu, ale przyjrzyjmy się temu jeszcze raz. Parametry techniczne Asusa Transformer Book T100TAM są następujące:
- wyświetlacz IPS 10,1” 1366 x 768 pikseli,
- czterordzeniowy procesor Intel Atom Z3775 1,46GHz (w T100 był Z3740),
- 2GB RAM,
- Windows 8.1,
- 32GB pamięci wewnętrznej,
- slot kart microSD,
- kamerka 1,2 Mpix,
- WiFi 802.11 a/b/g/n,
- Bluetooth 4.0,
- port microUSB,
- wyjście microHDMI,
- 3.5 mm jack audio,
- bateria polimerowa, 2-komorowa, 31 Wh,
- dysk 500GB w stacji dokującej,
- wymiary: 263 x 171 x 10,5 mm (stacja: 263 x 171 x 13,9 mm),
- waga: 0,57 kg (stacja: 0,6 kg).
Tak, jak pisałem wcześniej, główne zmiany w stosunku do pierwotnego modelu T100TA to:
- materiał z jakiego została wykonana część tabletowa (jest to szczotkowane aluminium, które zastąpiło plastik),
- szybszy czterordzeniowy procesor Intel Atom Z3775, który zastąpił Atoma Z3740 nominalnie będącego na wyposażeniu T100TA (tutaj napisałem nominalnie, bo dostałem od czytelników bardzo ciekawą, lecz dość zagmatwaną informację o tym, że w modelu T100TA gościły różne jednostki centralne, w tym też zdarzały się modele z Z3775),
- matryca oferująca lepsze odwzorowanie barw (niestety wciąż o rozdzielczości 1366×768).
Zawartość pudełka
Skład zestawu, jaki otrzymujemy przy zakupie naszego Transformera, jest niezwykle skromny, ale nie oceniajmy książki po okładce. W pudełku znajduje się tablet oraz z racji tego, że jest to hybryda, mamy oczywiście tutaj również klawiaturę, która jest jednocześnie stacją dokującą. Pudełko nie posiada żadnych udziwnień w postaci zapięcia magnetycznego i tym podobnych, co w sumie wywołuje zazwyczaj „wow!”, ale tak naprawdę nie jest do niczego potrzebne, bo przecież to zwykłe pudełko, z którego wyjmujemy urządzenie i o nim zapominamy. W pudełku plastikowa wytłoczka z przegródkami, zastępująca znane pewnie wszystkim kartonowe składanki, które są istną zmorą jeśli chce się ładnie zapakować sprzęt tak jak był przy zakupie, w przypadku odsyłania na gwarancje, sprzedaży czy też tak jak ja odsyłam sprzęt po testach. Jak to często powtarzam – piękno tkwi w prostocie.
Wygląd zewnętrzny
Asus Transformer Book T100 to urządzenie, które spośród wszystkich hybryd chyba najbardziej przypomina wszystkim dobrze znane małe laptopy – netbooki. Tablet wpinany jest w stację dokującą i to połączenie mnie osobiście zachwyca jakością wykonania. Nic nie lata i nie trzeszczy, wszystko pasuje idealnie tworząc jako całość zwartą bryłę. Tablet lekko chybocze się będąc w stacji dokującej. Jest to połączenie rozłączne, więc nie traktuję tego jako coś niedopuszczalnego, choć przyznam, że na początku czułem się przez to trochę niepewnie, lecz po pewnym czasie zrozumiałem, że mocowanie jest tak zrobione, że nie ma najmniejszych szans na to, aby nastąpiło niepożądane rozłączenie tabletu od zawiasu. Tak jak w poprzedniej wersji rozłączenie następuje tylko po naciśnięciu przycisku zabezpieczającego umieszczonego przy zawiasie. Jedyna wada, jaką jestem w stanie teraz przytoczyć, to trochę mały kąt odchylenia ekranu. Nie jestem projektantem sprzętu mobilnego, ale nie sądzę, aby cokolwiek stało na przeszkodzie temu, żeby zawias odchylał się jeszcze te parę stopni więcej niż około 120, które są dozwolone teraz. Drogi Asusie, rozważ moją propozycję.
OK, przejdźmy do omówienia budowy części tabletowej. Na górnej krawędzi znajdziemy mały mikrofon oraz przycisk power i diodę zasilającą, która podczas ładowania świeci się na pomarańczowo, natomiast po naładowaniu zmienia swój kolor na biały. Od spodu mamy dwa rowki na bolce mocujące tablet w zawiasie stacji dokującej, pomiędzy którymi znajduje się port służący do komunikacji z klawiaturą. Na prawej krawędzi umiejscowione są: slot na kartę microSD, złącze microUSB służące również do ładowania Transformera, złącze microHDMI oraz 3.5 mm jack na słuchawki, którego umieszczenie w okolicy prawego dolnego rogu urządzenia uważam za wyjątkowo parszywy pomysł ze względu na to, iż po podłączeniu słuchawek strasznie niewygodnie jest trzymać tablet w prawej ręce. Jeśli chodzi o przeciwległą krawędź (lewą) to mamy tutaj przyciski głośności oraz przycisk Home, który w wielu tabletach działających na systemie Windows znajduje się poniżej ekranu na panelu przednim. W Transformerze panel przedni składa się tylko i wyłącznie z ekranu oraz kamerki służącej do wideo rozmów, a wielka szkoda, bo według mnie każde urządzenie, czy to tablet czy też smartfon, powinno posiadać z przodu dwa głośniki stereo, które w T100TAM umieszczone są na plecach urządzenia. Takie postępowanie nie jest dla mnie zbyt klarowne, bo przecież to JA oglądając film lub słuchając muzyki chcę najlepiej słyszeć dźwięki wychodzące z mojego urządzenia, a nie osoba, która siedzi naprzeciwko mnie.
Stację dokującą omówię bardziej w rozdziale dla niej przeznaczonym, gdyż według mnie jest to coś więcej niż tylko zwykłe akcesorium. Jest to integralna część zestawu i zasłużyła na dłuższe pochylenie się nad nią.
To, co za chwilę napiszę, nie jest w żadnym razie krytyką, nazwałbym to raczej wylewaniem na papier (a raczej klawiaturę) moich odczuć w miarę użytkowania tego produktu, bo przecież właśnie taki jest cel moich testów. Jestem osobą przyzwyczajoną do laptopów, gdzie większość podzespołów znajduje się pod klawiaturą, a sam ekran to sam ekran, czyli coś prawie nieważkiego. Większość ludzi może tego nie zauważyć, ale mnie nakłoniło do refleksji to, że środek ciężkości Transformera jest znacznie przesunięty względem tego jak to jest w standardowych komputerach. W tym przypadku proporcja jest trochę inna i obie części, tj. tabletowa będąca jednostką centralną oraz klawiaturowa z dyskiem wewnątrz, są niemal tej samej wagi. Taki stan rzeczy skutkuje tym, że czasem nasza hybryda nienaturalnie ciąży do tyłu i złapałem się parę razy na tym, że trzymając urządzenie na kolanach musiałem je podtrzymywać nadgarstkami. Takie rozłożenie podzespołów ma też swoje zalety, a chyba największą z nich jest to, że nawet w przypadku, gdy tablet nam się zagrzeje pod obciążeniem (co w przypadku T100TAM nie zdarza się zbyt często przy normalnym użytkowaniu) to nie dotyka tą ciepłą częścią do naszych kolan, a także nie wyczuwa się żadnego cieplnego dyskomfortu podczas pisania lub innej czynności, podczas której trzymamy ręce na klawiaturze.
Wyświetlacz
Obraz wyświetlany jest przez 10-calowy ekran o proporcjach 16:9 w rozdzielczości 1366 x 768 pikseli. Niby trochę słaba ta rozdzielczość, ale z drugiej strony spójrzmy na to tak, że jeszcze do niedawna na wszystkich laptopach 15.6-calowych standardem była właśnie taka rozdzielczość i nikt nie marudził, że jest słabo, a przecież ekran 10-calowy jest sporo mniejszy od piętnastki. Ponadto przewagą nad Full HD będzie też czas pracy na baterii. Ekran wykonany został w technologii IPS, co teoretycznie powinno nam gwarantować dobre kąty widzenia, lecz jakoś nie jestem do tego przekonany. Niestety nie mogę Wam tego zobrazować na zdjęciach, ale lepiej jest jednak patrzeć centralnie na ekran, bo przy kącie większym niż 45 stopni już mamy spore zaburzenie wyświetlanego obrazu, co może być problematyczne np. przy oglądaniu filmu w dwie osoby. Jeśli chodzi o jasność to wygrzebałem w internecie dość rzetelny test, z którego wynika, iż poziom maksymalnej jasności to 245 cd/m2 w centralnym punkcie ekranu. Jasność na takim poziomie określiłbym raczej jako przeciętną, dla porównania bezpośredni konkurent T100, czyli Acer Aspire Switch 10, posiada ten parametr na poziomie 320 cd/m2. Jasność wyświetlacza T100TAM jest zdecydowanie wystarczająca do użytkowania w pomieszczeniach, natomiast raczej męcząca w pełnym słońcu, w dodatku w połączeniu z błyszczącą powierzchnią szkła chroniącego wyświetlacz. Jeśli chodzi o odwzorowanie kolorów to jest podobno lepiej niż w poprzedniej wersji T100, aczkolwiek doszły mnie słuchy, że tak samo jak w przypadku procesora, tak i tutaj trafiają się egzemplarze T100TA, które mają dokładnie taką samą nową matrycę jak T100TAM. Niemniej jednak według mnie takie delikatne zmiany nie są do wybadania gołym okiem przez przeciętnego użytkownika, za którego się uważam.
Stacja dokująca
Tutaj nie zmieniło się nic w porównaniu z poprzednim modelem, więc po prostu wyrażę swoją opinię na temat tego elementu. Może na początku zacznę od gładzika. Posiadam ultrabooka od Asusa i jestem fanboyem jakości wykonania i obsługi ich touchpadów. W Transformerze wskaźnik dotykowy jest – można powiedzieć – miniaturą tego, który mam w ultrabooku. Palec śmiga po powierzchni gładzika jak po tafli lodu, co jest miłą odmianą, bo w wielu urządzeniach mam wrażenie, że coś pomyliło się inżynierom i zamiast gładkiej powierzchni dali coś pokroju papieru ściernego o małej ziarnistości. Fajne jest to, że te touchpady są, że tak powiem, wciskalne na całej powierzchni (nie trzeba odrywać palca, aby uzyskać akcję LPM), choć akurat w przypadku Transformera siła, którą trzeba przyłożyć, aby uzyskać wciśnięcie jest jak dla mnie lekko zbyt duża.
To tyle jeśli chodzi o akcenty sprzętowe, teraz pora na software, a ten jest równie wyśmienity. Smart Gesture to sterownik dla touchpada, który pozwala na obsługę wielu bardzo ciekawych gestów. Funkcja, jaką otrzymamy, zależy od tego jaki wykonamy gest palcem (np. gesty na krawędziach, jak przełączanie między aplikacjami czy też wysunięcie Charm Bar) , a także od tego ilu palców użyjemy. Z takich najczęściej przeze mnie używanych mamy: tapnięcie dwoma palcami, które działa jak PPM, scrollowanie przy użyciu dwóch palców czy też zjechanie trzema palcami w dół, które skutkuje zminimalizowaniem wszystkich otwartych okien i wyświetleniem pulpitu. Mamy tutaj także znany wszystkim z ekranów dotykowych pinch-to-zoom itp. Ogólnie za gładzik bardzo duży plus.
Hybryda jest urządzeniem stworzonym do wykonywania zadań domowych, ale także do niezbyt wymagających zastosowań biurowych. Nieodzowną częścią tego aspektu jest to, co właśnie robię, czyli tworzenie tekstów przy pomocy klawiatury. Wiadomo, że hybrydy to wciąż urządzenia mobilne, które pomimo tego, że w pewnych przypadkach są spokojnie w stanie zastąpić nam pełnowartościowy komputer, mają być kompaktowe i przenośne. Wielkość definiowana jest tutaj przez rozmiar ekranu oraz ramek wokół niego i to właśnie do tego dopasowuje się dopiero to jak duża będzie klawiatura. W przypadku 10-cio calowego urządzenia nie ma się co łudzić, że dostaniemy super wygodną pełną klawiaturę, ale ta w Transformerze T100TAM jest naprawdę niezła i myśląc rozsądnie nie mam jej nic poważnego do zarzucenia. Jedyna rzecz, do której mógłbym się przyczepić, to fakt iż cała klawiatura jest umieszczona tak jakby w zagłębieniu, co na początku trochę mnie męczyło, a w szczególności ciężko było mi naciskać kciukiem spację. Jakość, z jaką została wykonana klawiatura, jest bardzo zadowalająca. Klawisze nie są rozklekotane i nie zapowiada się na to, żeby w miarę użytkowania miało się to zmienić. Dźwięk przy naciskaniu klawiszy jest bardzo cichy i miły dla ucha.
Dla odpowiedniej stabilności na spodzie stacji dokującej znajdują się cztery gumowe nóżki i wszystko jest pięknie dopóki nasz Transformer jest zamknięty. Wtedy wszystkie cztery nóżki stykają się z podłożem i nie ma mowy o żadnym poślizgu, nawet na powierzchni pochylonej pod sporym kątem. Sprawa ma się gorzej w momencie kiedy otworzymy T100. Wtedy tylko dwie przednie nóżki oddziałują z podłożem, a tylna część urządzenia opiera się na zawiasie, który nie jest pokryty żadnym antypoślizgowym materiałem. Taki stan rzeczy prowadzi to tego, że ku mojemu ogromnemu zdziwieniu urządzenie ślizga się niemiłosiernie. Jak to mówi nasz były premier Donald Tusk w wielu memach „Something is no yes, Asus!” :)
W tablecie nie mamy niestety portu USB, co jest według mnie minusem, ale sytuację ratuje tutaj stacja dokująca, w której to właśnie lewej krawędzi umieszczono port USB 3.0. Czy takie rozwiązanie ma sens? Cóż, w części klawiaturowej port ten wkomponowuje się bardzo dobrze, natomiast gdyby był w tablecie to mogłoby znacznie zmniejszyć jego atrakcyjność pod względem wizualnym lub też wymusić konieczność pogrubienia całego urządzenia.
Dodatkowym atutem stacji dokującej Asusa Transformera jest to, że mieści się w niej dodatkowy 500 gigabajtowy dysk twardy, o ile oczywiście wybierzemy taką wersję. Na pewno zdajecie sobie sprawę z tego, że największą zmorą urządzeń działających na systemie Windows i posiadających tylko 32GB pamięci wewnętrznej, a taką wersję właśnie dostałem (jest jeszcze 64GB), jest właśnie stały brak miejsca na pliki, programy itp. Na starcie, po odjęciu od 32GB miejsca jakie jest potrzebne na czysty system, do dyspozycji użytkownik otrzymuje zaledwie w granicach 12GB. Mało, prawda? Strasznie! Ale jeżeli doda się do tego 500GB, to sytuacja zmienia się już diametralnie. To, co mnie tutaj martwi, to fakt, że zastosowany dysk to zwyczajny talerzowy nośnik danych, który jak pewnie wiecie jest dość podatny na uszkodzenia mechaniczne, a przecież mamy tutaj do czynienia z urządzeniem przenośnym. Ponadto nie wiem dokładnie ile waży sam dysk, ale pomimo tego iż jest on 2.5 calowy to na pewno stanowi on większą część ciężaru stacji dokującej i spory ułamek masy całego urządzenia.
Bateria
Jeżeli chodzi o urządzenia z systemem Windows to mamy na Tabletowo w zwyczaju przeprowadzać testy baterii narzędziem, które symuluje stałą pracę przy określonym obciążeniu i mierzy jak długi czas bateria wytrzyma od pełnego naładowania do poziomu 20%. To, z jaką prędkością bateria wyczerpie się całkowicie, jest aproksymowane na podstawie tych zmierzonych 80%. Praca tego programu polega na wykonywaniu w kółko pewnych czynności. Ja wybrałem tutaj tryb związany z czynnościami domowymi, czyli surfowanie po internecie, pisanie w pakiecie biurowym, edycja zdjęć, wideo czat oraz delikatne granie. Cały test przebiegał przy ustawieniach jasności ekranu na około 50% (110-150 cd/m2). Jak widać na powyższym screenie rezultat jaki osiągnął Transformer Book T100TAM to prawie 8 godzin i po dwutygodniowym przebywaniu z tym urządzeniem stwierdzam, że jest to wynik jak najbardziej prawdopodobny i raczej w sposób spokojny do osiągnięcia przy takim używaniu jakie opisałem. Przy zostawieniu T100TAM na 7 godzin w stanie czuwania (tryb uśpienia) poziom baterii obniżył się o 5% (w moim przypadku z 72% na 67%), czyli można przyjąć, że tak pozostawione urządzenie będzie traciło maksymalnie jeden procent na godzinę. Jeżeli chodzi o proces ładowania to od 15 do 100% zajmował mi około 3.5 godziny. Zasilacz ładuje prądem o napięciu 5V i natężeniu 3A.
Tak jak wspominałem wcześniej, podczas ładowania przy przycisku power zapala nam się pomarańczowa dioda, która zmienia kolor na biały w przypadku naładowania baterii, a raczej – chcąc być dokładnym – zmiana koloru następuje mniej więcej na poziomie 95% naładowania, co jest dla mnie trochę dziwne, po co tak?
Aparat
Ja osobiście zupełnie nie czuję motywu robienia zdjęć tabletami. Jest to niewygodne i przede wszystkim wygląda dość głupio, bo tablety nie są urządzeniami służącymi do fotografowania. Niemniej jednak zdaję sobie sprawę, że brak tylnego aparatu w Transformerze T100 może być dla wielu osób pewną niedogodnością. Mamy tutaj do dyspozycji jedynie przedni aparat, który tak jak w większości laptopów może służyć w zasadzie jedynie do wideo rozmów na Skype itp. Dobrego selfie to sobie tym raczej nie zrobimy. Dla formalności cyknąłem sobie fotkę i z góry przepraszam, jeśli pęknie Wam monitor po wyświetleniu na nim mojej niewyjściowej facjaty :)
Działanie
Standardowo, jak to mamy w zwyczaju na Tabletowo, wrzucam wyniki testów wydajności. Dla ludzi lubiących numerki będzie to na pewno jakiś punkt odniesienia. Jeśli chodzi o moje doświadczenia to jestem naprawdę zadowolony z tego, z jaką płynnością działa Asus Transformer Book T100TAM. Testowałem go dla takich zastosowań dla jakich został stworzony, czyli sporo internetu, praca w pakiecie biurowym, oglądanie filmów czy słuchanie muzyki. Ze wszystkim tym poradził sobie celująco i absolutnie nie mam żadnych zastrzeżeń.
Pracą całego urządzenia zarządza bardzo mocna (jak na ten segment) czterordzeniowa jednostka Intela z bardzo według mnie udanej rodziny procesorów Bay-Trail. Procesory z tej rodziny to sprzęt o bardzo dobrej wydajności, a jednocześnie przy tym bardzo energooszczędny, co można zaobserwować patrząc na czas jaki ten tablet potrafi służyć bez dostępu do źródła zasilania. Kolejnym pozytywnym aspektem jest tutaj brak problemu z jakimkolwiek grzaniem się T100TAM.
Podsumowanie
Asus Transformer Book T100TAM to w sumie, nie bójmy się tego powiedzieć, trochę odgrzany kotlet, co nie zmienia faktu, że wciąż jest przepyszny! Przystępując do tego testu myślałem, że różnice pomiędzy tą wersją a T100TA będą trochę większe. Jedyne, co w zasadzie uległo zmianie, to materiał z jakiego została wykonana część tabletowa i nie ma co zaprzeczać, że jest to ogromna zmiana na plus, gdyż teraz czuć, że ma się do czynienia w stu procentach z urządzeniem klasy premium w tym segmencie. Ale czy jest to na tyle duża zmiana, aby dopłacać te 200-300 zł? T100TAM został bowiem wyceniony na 1699 zł. Decyzję zostawiam Wam. Ja mogę jedynie zapewnić, że jeżeli zdecydujecie się zainwestować swoje pieniądze w to urządzenie, to na pewno nie będziecie żałować. Od siebie mogę powiedzieć, że dla mnie rodzina Asus Transformer Book T100 to już od dłuższego czasu numer jeden, jeśli chodzi o rozsądny wybór w segmencie hybryd, a po tym teście tylko utwierdziłem się w swoich przekonaniach.