499 złotych. Tyle przyjdzie nam zapłacić za najnowszą smartfonową propozycję marki Honor, która ledwie kilka dni temu (dokładnie 1 kwietnia) zadebiutowała w sprzedaży w Polsce. Holly, bo o nim mowa, to plastikowy produkt z potencjałem widocznym już na pierwszy rzut oka na jego parametry. Zapraszam do zapoznania się z jego recenzją.
Parametry techniczne Honor Holly:
- wyświetlacz 5″ 1280 x 720 pikseli, 294 ppi, 5-punktowy multitouch,
- czterordzeniowy procesor MediaTek MT6582 1,3 GHz,
- 1GB RAM,
- Android 4.4.2 KitKat z Emui 2.3,
- 3G z dual SIM,
- WiFi,
- GPS,
- 16GB pamięci wewnętrznej,
- aparat 8 Mpix,
- kamerka 2 Mpix,
- slot kart microSD,
- port microUSB,
- 3.5 mm jack audio,
- akumulator o pojemności 2000 mAh (wymienny),
- wymiary: 142,2 x 72,3 x 9,4 mm,
- waga: 156 g.
Cena w momencie publikacji recenzji: 499 złotych.
Wzornictwo, jakość wykonania
Tanie telefony raczej nie są mnie w stanie niczym zaskoczyć. Holly nie wyróżnia się na tle konkurencyjnych propozycji z tej samej półki cenowej. Mamy tutaj plastikową obudowę, która uwielbia zbierać odciski palców i przez to trochę też ślizgać w dłoni. Ogólnie Holly nie jest telefonem, po którego wzięciu w ręce krzykniecie z radości, że zawsze chcieliście, by tak wyglądał Wasz wymarzony smartfon. Bo nie po to też został stworzony. Żeby móc go zaoferować w tej cenie (499 złotych) z tymi parametrami, urządzenie nie może być wykonane ze szlachetnych materiałów.
Mamy zatem Holly z plastiku, który pod względem wzornictwa po prostu nie powala na kolana. Z drugiej jednak strony nie jest też najbrzydszym smartfonem świata. Front jest czarny, rogi zaokrąglone, górna i dolna krawędź delikatnie obła, a ekran okalają średniej grubości ramki. Tył z kolei jest, dla kontrastu, biały. Całość uzupełniają srebrne przyciski, odpowiednio osadzone w obudowie, dobrze wyczuwalne pod palcami.
Urządzenie, na pierwszy rzut oka, jest dobrze wykonane, aczkolwiek po wzięciu w dłonie podczas delikatnych prób wyginania (którym się poddaje) słychać obijanie obudowy o komponenty znajdujące się w jego wnętrzu i ciche skrzypienie. Dodatkowo da się zauważyć niewielki efekt „pływania ekranu” podczas ścisku telefonu. Mimo wszystko jednak korzystając z urządzenia w standardowy sposób nie powinno to wpłynąć na jego wygląd w kolejnych miesiącach.
Urządzenie wygląda bardzo podobnie do Honora 3C, którego miałam okazję dla Was testować kilka miesięcy temu. Jest jednak nieco cięższe (156 g vs 140 g) oraz minimalnie grubsze (9,4 mm vs 9,2 mm). Nie najgorzej też leży w dłoni.
Rozmieszczenie poszczególnych elementów, w stosunku do przywołanego Honora 3C, nie uległo zmianie. W dalszym ciągu mamy przyciski do regulacji głośności nad włącznikiem – na prawej krawędzi (taki układ wymaga chwili przyzwyczajenia), port microUSB bez obsługi OTG – na dole oraz 3.5 mm jack audio – na górze. Również wystający obiektyw aparatu, dioda doświetlająca oraz niewielki głośnik zostały w tych samych miejscach – dwa pierwsze komponenty w górnej części pokrywy baterii, ostatni – w jej lewym dolnym rogu.
Z przodu natomiast nad ekranem umieszczony został głośnik do rozmów telefonicznych, kamerka do połączeń wideo i autoportretów oraz czujnik światła, natomiast pod nim – przyciski dotykowe. Są trzy: wstecz, Home (dłuższe przytrzymanie otwiera Google Now) oraz ustawienia ekranu głównego (z przejściem do otwartych aplikacji – po dłuższym przytrzymaniu). Niestety, przyciski nie są podświetlane, przez co korzystanie z nich nocą woła o pomstę do nieba.
Skoro wspomniałam o pokrywie baterii, jest to jednoznaczne z faktem, że obudowę można zdjąć. Nie ma w niej jednak żadnego wcięcia, które mogło by posłużyć do podważenia obudowy i tym samym zdjęcia jej. W tym celu należy wykorzystać port microUSB, którego podważenie w prosty sposób otwiera nam drogę do wymiennego akumulatora, dwóch slotów kart microSIM oraz slotu kart microSD. Niestety, by włożyć poszczególne karty trzeba wyciągać baterię – może być to szczególnie uciążliwe przy zmianie kart pamięci.
Wyświetlacz
Trafić na świetną matrycę w tanim smartfonie to cud. Niestety, nie zdarzył się tym razem. Nie będę jednak narzekać na rozdzielczość, bo ta – 1280 x 720 pikseli – na pięciu calach jest w zupełności wystarczająca dla większości użytkowników (zagęszczenie pikseli wynoszące 293 ppi zapewnia odpowiedni komfort czytania wszelkiego rodzaju treści). Negatywne słowa skieruję w stronę bardzo wysokiej jasności minimalnej oferowanej przez wyświetlacz testowanego telefonu. Pewnie niektórzy uznają, że to mało istotna sprawa, ale spróbujcie korzystać przez dłuższy czas z ekranu o jasności 35 nitów (tyle właśnie wykazał pomiar w przypadku testowanego produktu) nocą. Jest to niewygodne dla oczu, bo ekran najnormalniej w świecie za mocno świeci nam w twarz.
Na pochwałę natomiast zasługuje maksymalna jasność wyświetlacza. Ta bowiem wynosi 560 nitów, dzięki czemu użytkowanie Holly w słońcu nie stanowi żadnego problemu. Zwolenników możliwości ustawiania automatycznej jasności ekranu ucieszy obecność na pokładzie telefonu czujnika natężenia światła odpowiadającego za odpowiednie dostosowywanie jasności ekranu do warunków oświetleniowych panujących w danym momencie.
Ekran oferuje bardzo dobre kąty widzenia, aczkolwiek przy większym odchyleniu daje się we znaki marna głębia czerni. Reakcja na dotyk natomiast jest bardzo dobra.
Spis treści:
1. Parametry techniczne. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie. Gry. Wideo. Moduły łączności i porty
3. Akumulator. Aparat. Podsumowanie