Nie lubię wielkich smartfonów. Z takim uprzedzeniem podchodzę do testów każdego tabletofonu, czyli urządzenia, które nie mieści się w kieszeniach standardowych damskich spodni. Huawei Ascend Mate 7 niewątpliwie jest przedstawicielem tej grupy sprzętu, ale… no właśnie. Jest duże ale. Jest to jeden z nielicznych produktów tego typu (zaraz obok Samsunga Galaxy Note 4), który naprawdę potrafił mnie do siebie przekonać. Brzmi nieźle, prawda?
Parametry techniczne Huawei Ascend Mate 7:
- 6” 1920 x 1080 pikseli, 368 ppi, Gorilla Glass 3,
- procesor Hisilicon Kirin 925 (cztery rdzenie 1,8 GHz + cztery rdzenie 1,3 GHz),
- 2GB RAM (3GB RAM w wersji z 32GB pamięci),
- Android 4.4.2 KitKat z nakładką EMUI 3.0 z przewidzianą aktualizacją do 5.0 Lollipop,
- 16GB pamięci wewnętrznej,
- LTE (microSIM),
- GPS, Glonass,
- WiFi 802.11 a/b/g/n,
- Bluetooth 4.0,
- port microUSB,
- slot kart microSD,
- 3.5 mm jack audio,
- aparat 13 Mpix, nagrywanie wideo 1080p,
- kamerka 5 Mpix,
- czytnik linii papilarnych 3D,
- akumulator o pojemności 4100 mAh,
- wymiary: 157 x 81 x 7,9 mm,
- waga: 185 g.
Cena: od 1999 złotych
W zestawie: słuchawki, ładowarka (kabel USB + adapter sieciowy), instrukcja obsługi i gwarancja.
Duży ekran w stosunkowo niewielkiej obudowie
Mate 7… Nieco myląca nazwa, która mogłaby wskazywać na 7-calowy wyświetlacz urządzenia. Ma jednak 6-calowy, ale został umieszczony w bryle o wymiarach zbliżonych do mniejszego wymiarowo iPhone’a 6 Plus (5,5”) czy Samsunga Galaxy Note 4 (5,7”), odpowiednio: 157 x 81 x 7,9 vs 158,1 x 77,8 x 7,1 mm vs 153,5 x 78,6 x 8,5 mm.
Wszystko dzięki temu, że sam ekran zajmuje aż 83% przedniego panelu, a ramki przy lewej i prawej jego krawędzi są ledwie 2,9-milimetrowej grubości. Przez to udało się upchnąć wyświetlacz oferujący większą przestrzeń roboczą w sprzęcie, który wymiarami nie odbiega od wspomnianej nieco mniejszej (!) konkurencji. Pytanie tylko czy na pewno są to konkurencyjne dla siebie modele, skoro skierowane są do całkowicie różnych grup odbiorców… Note 4 ma rysik, iPhone 6 Plus – system iOS, natomiast Mate 7 to świetny tabletofon dla osób potrzebujących po prostu dobrze działającego dużego smartfona.
Wzornictwo, jakość wykonania
Huawei Ascend Mate 7 do testów otrzymałam w wersji srebrnej, aczkolwiek warto pamiętać, że w sprzedaży są jeszcze dwie inne: złota i czarna (ostatnia moim zdaniem prezentuje się najlepiej). Obudowa stworzona jest z dwóch tworzyw: niewielki kawałek górnej i dolnej krawędzi to dobry jakościowo srebrny plastik, mający zapobiegać zakłócaniu pracy anten, natomiast cała pozostała powierzchnia (95% całości) to już aluminium – w tym przypadku również srebrne. W oczy rzuca się jeszcze niewielkiej grubości biała ramka ciągnąca się wzdłuż wszystkich krawędzi.
Całość to bryła o lekko zaokrąglonych rogach, w dodatku z lekko ściętymi krawędziami, dzięki czemu urządzenie lepiej leży w dłoni (o ile o 6-calowym smartfonie można tak powiedzieć). Moim zdaniem, prezentuje się bardzo dobrze – zarówno z tyłu, jak i z przodu – tu głównie dzięki bardzo cienkim ramkom wokół wyświetlacza.
Jakość wykonania Mate 7 to majstersztyk. To sztywna bryła, której szkielet nie poddaje się nawet najmniejszemu wyginaniu, a efekt „pływania” ekranu przy mocniejszym ściśnięciu jest niewielki. Wszystkie elementy obudowy są ze sobą idealnie spasowane – po prostu nie można się tu do niczego przyczepić. Obiektyw aparatu jest wystający, ale chroni go nieco bardziej wystająca okalająca go plastikowa ramka.
Przyciski rozmieszczone zostały ergonomicznie – zarówno regulację głośności (+/-), jak i włącznik, mamy dosłownie na wyciągnięcie kciuka, dzięki czemu możemy z nich skorzystać w każdej chwili bez potrzeby manewrowania urządzeniem w ręce czy też posłużenia się drugą ręką. Mogłoby to mieć miejsce, gdyby przyciski regulacji głośności zostały umieszczone na lewej krawędzi – Mate 7 jest na tyle szeroki, że trudno jest palcem wskazującym dosięgnąć w górną jej część (np. iPhone 6 Plus jest węższy, dzięki czemu nie ma tego problemu, a przecież regulację głośności ma właśnie na lewej krawędzi). Na szczęście jednak projektanci Huawei doskonale wiedzieli jak rozmieścić przyciski, by się z nich dobrze korzystało.
Na dole umieszczony został port microUSB, na górze – jack 3.5 mm, z kolei na lewej krawędzi – szufladki, do których trzeba się dostać za pomocą szpilki. Tam znalazło się oczywiście miejsce dla gniazda microSD (na dole), obsługującego karty 128GB i umożliwiającego przenoszenie aplikacji i gier na kartę pamięci, a nad nim jest slot kart microSIM.
Port microUSB umożliwia ładowanie smartfona (zarówno ładowarką sieciową, jak i przez port USB komputera), podłączenie akcesoriów peryferyjnych w postaci choćby pendrive’a oraz przesłanie danych multimedialnych z niego na komputer i odwrotnie. Proces ten trwa (1GB danych):
54 s z komputera na Ascend Mate 7
49 s z Ascend Mate 7 na komputer
Z przodu umieszczony został 6-calowy ekran, pod nim – logo Huawei, nad – kamerka do połączeń wideo, czujnik światła, dioda powiadamiająca oraz głośnik do rozmów głosowych. Z tyłu natomiast: obiektyw aparatu z diodą doświetlającą, czytnik linii papilarnych, logo Huawei, głośnik oraz wszelkiego rodzaju potrzebne oznaczenia.
Wyświetlacz
Huawei Ascend Mate 7 oferuje matrycę o przekątnej 6” i rozdzielczości 1920 x 1080 pikseli – 368 ppi. Jak się to ma do przywołanych wcześniej najpopularniejszych tabletofonów? Dla miłośników cyferek małe porównanie – Samsung Galaxy Note 4 ma 2560 x 1440 na 5,7”, co przekłada się na 515 ppi, z kolei iPhone 6 Plus – 1920 x 1080 na 5,5”, czyli 401 ppi. Na papierze produkt chińskiej firmy wygląda zatem dość kiepsko. W rzeczywistości jednak trzeba mieć naprawdę sprawne oczy lub przyglądać się wyświetlaczowi z odległości zaledwie kilku centymetrów, by dostrzec, że czcionki czy ikonki nie są do końca ostre. Podczas typowego użytkowania natomiast nie dostrzeżemy braku ostrości, postrzępienia ikon i innego rodzaju problemów z czytelnością treści. Te po prostu nie występują.
Z rzeczy istotnych warto wziąć pod uwagę możliwość zmiany temperatury wyświetlanych barw w ustawieniach wyświetlacza. Dzięki temu każdy użytkownik może dopasować ten parametr do własnych upodobań – dla wielu jest to bardzo ważna kwestia.
Jasność minimalna ekranu wynosi 10 nitów (warto ją zmniejszyć korzystając z aplikacji pobranej z Google Play, jeśli chcemy korzystać z urządzenia w pełnej ciemności), z kolei na jasność maksymalną (525 nitów) nie można narzekać. Nad ekranem znajdziemy czujnik natężenia światła odpowiedzialny za zmianę jego jasności w zależności od panujących w danej chwili warunków oświetleniowych. Można oczywiście również ustawiać jasność ręcznie.
Reakcja ekranu Mate 7 na dotyk jest bardziej niż zadowalająca, a kąty widzenia odpowiednio szerokie. Nie uświadczyłam żadnych problemów dotyczących wyświetlacza testowanego produktu.
Dzięki dużej przestrzeni roboczej na ekranie mieści się więcej treści (wyświetlanych w formacie 16:9), co ma z kolei wpływ na rozmiar klawiatury wirtualnej. Ta jest bardzo wygodna i muszę Wam się przyznać, że przez to kilka razy zdarzyło mi się pisać teksty na Mate 7 siedząc w autobusie jadąc z jednego końca Warszawy na drugi.
Działanie, oprogramowanie
W Huawei Ascend Mate 7 nie uświadczymy jednego z najpopularniejszych aktualnie procesorów mobilnych – czy to Qualcomma, czy Intela, czy nawet Samsunga. Huawei zdecydował się zastosować w nim autorskie rozwiązanie, które… nie jest wcale gorsze od przywołanych jednostek. I choć pewnie wielu podejdzie do niego sceptycznie, w rzeczywistości, w codziennym działaniu, sprawdza się bardzo dobrze. Jest to procesor Hisilicon Kirin 925 (4 x 1,8 GHz + 4 x 1,3 GHz) wspierany przez 2GB pamięci operacyjnej, a całość dopełnia Android 4.4.2 z nakładką EMUI 3.0 (wkrótce Android 5.0 Lollipop, do którego aktualizacja została już zapowiedziana). Sam interfejs jest przyjemny dla oka, przejrzysty i, co najważniejsze, intuicyjny.
Pewnie od razu zapytacie o wyniki z benchmarków – proszę bardzo:
Quadrant: 11600
AnTuTu: 42770
An3DBenchXL: 8025
3D Mark:
Ice Storm: maxed out
Ice Storm Extreme: 9420
Ice Storm Unlimited: 13615
Sunspider: 696
Peacekeeper: 1352
Mozilla Kraken: 6868
Google V8 Bench: 5875
Do wydajności w wymagających tytułach, takich jak Dead Trigger 2, GTA V: San Andreas, Real Racing 3 czy Asphalt 8: Airborne nie mam zastrzeżeń. Jak działają – możecie zobaczyć na wideo z początku wpisu.
Na temat Mate’a 7 wiemy już sporo, ale tak naprawdę pierwsze skrzypce odgrywa tu interfejs – nie jest to bowiem czysty Android, a nakładka EMUI 3.0, która nieco przypomina iOS. Weźmy choćby fakt, że – jak w Apple i ostatnich tabletach Lenovo – wszystkie skróty do aplikacji umieszczone są na ekranach domowych. Ja bardzo nie lubię tego rozwiązania, bo preferuję mieć na nich porządek, więc zazwyczaj wszystkie nieużywane zbyt często programy wrzucam do jednego folderu, a całą resztę – te ważniejsze – mam na widoku.
Po kliknięciu włącznika naszym oczom ukazuje się ekran blokady, z którego poziomu możemy przejść do ekranu głównego, aparatu lub wysunąć na nim belkę z dołu z informacjami o prognozie pogody na cztery dni i skrótami do aplikacji, które warto mieć pod ręką: kalendarz, kalkulator, latarka i… lusterko.
Standardowo pod ekranem umieszczone zostały trzy przyciski systemowe: otwarte aplikacje (z funkcją zabicia wszystkich jednym przesunięciem palca), Home (z przejściem do Google Now) oraz wstecz. W ustawieniach mamy jednak możliwość dodania do paska jeszcze jednej ikony, która – nie ukrywam – ułatwia korzystanie z Mate’a 7 jedną ręką, mianowicie ikona odpowiadająca za otworzenie i zsunięcie panelu powiadomień.
Tradycyjnie naszym centrum dowodzenia jest belka wysuwana z góry. Z lewej strony mamy wszelkiego rodzaju powiadomienia, z kolei z prawej – skróty do najważniejszych ustawień oraz regulację jasności ekranu (automatyczną lub ręczną). Stąd też możemy przejść do ogólnych ustawień testowanego produktu. I warto się przy nich dłużej zatrzymać.
Tam też możemy zdecydować o stylu ekranu głównego – może być standardowy lub prosty (minimalistyczny i przejrzysty ekran o prostym układzie i dużych ikonach), jak również o tym, które aplikacje mogą działać jedynie podczas połączenia internetowego przez WiFi, a które przez LTE i WiFi.
Podobnie jak w testowanym ostatnio Honor 6 (też od Huawei), mamy tu możliwość sterowania ruchem: odwrócenie, by wyciszyć, podniesienie, by ściszyć dzwonek, przyłożenie do ucha, by odebrać lub nawiązać połączenie, potrząśnięcie, by zmienić układ ikon i przechylenie, by przesunąć ikony i widżety.
Niestety, jeśli oczekujecie możliwości dzielenia ekranu na dwie części i korzystania w nich z dwóch ostatnich aplikacji lub chociażby istnienia tzw. „pływających” aplikacji – będziecie zawiedzeni. Ascend Mate 7 nie oferuje żadnego typu multizadaniowości.
Wspominałam, że pod obiektywem aparatu umieszczony został czytnik linii papilarnych 3D. 3D oznacza – przynajmniej w teorii – że pod jakimkolwiek kątem byśmy nie przyłożyli palca do niego, ten poprawnie odczyta zarejestrowany wcześniej odcisk palca. W rzeczywistości działa to w ok. 85-90%, czyli i tak nieźle. A sam czytnik możemy wykorzystać do odblokowywania ekranu, dostępu do sejfu i blokady aplikacji Menadżera telefonu. Maksymalnie możemy mieć zarejestrowanych pięć odcisków palców. Warto jeszcze nadmienić, że czytnik linii papilarnych możemy wykorzystać również podczas robienia zdjęć – zamiast klikać na dotykowy spust migawki, możemy dotknąć czytnika – świetna sprawa zwłaszcza podczas robienia „selfie”, ale działa również podczas wykonywania zwykłych zdjęć tylnym aparatem.
Nie ukrywam, że lubię, jak w smartfonach, z których korzystam, umieszczona jest dioda powiadamiająca. Tutaj również znalazła swe miejsce – w prawym górnym rogu przedniego panelu. Świeci się na trzy kolory w zależności od funkcji: gdy smartfon jest podłączony do komputera – na pomarańczowo, gdy się ładuje – na czerwono, a gdy otrzymamy powiadomienie – na zielono (pulsująco).
Huawei Ascend Mate 7 sprzedawany jest z 16GB pamięci wewnętrznej, z czego do dyspozycji użytkownika końcowego jest 11,40GB. Pamięć, jak już wspomniałam, można rozszerzyć dzięki slotowi kart microSD do maksymalnie 128GB.
Test pamięci systemowej (AndroBench dla 64/64 MB):
– szybkość ciągłego odczytu danych: 56,37 MB/s
– szybkość ciągłego zapisu danych: 17,54 MB/s
– szybkość losowego odczytu danych: 12,77 MB/s
– szybkość losowego zapisu danych: 1,18 MB/s
Oglądanie wideo na sześciu calach jeszcze kiedyś było dla mnie nie do pomyślenia (po coś w końcu kiedyś na mojej ścianie zawisła 42-calowa plazma), ale odkąd testuję tabletofony, których ekrany oscylują w granicy 5,5-6” zdarza mi się oglądać filmy (np. w drodze czy w łóżku, gdy nie mogę zasnąć) na małym ekranie. Z tym zadaniem Mate 7 radzi sobie nieźle, ale ma problem z dźwiękiem – nie obsługuje ani AC, ani .dts. Spośród naszych standardowych testowych próbek nie poradził sobie jedynie z klatkowaniem w tym materiale: mkv, 480p, xvid, as l5, 1mbps, he aac, napisy oraz w ogóle nie odtworzył tego: birds, mkv, 1080p, h264, hp 4.1, 40mbps (w MX Player już poszedł bez problemów). Preinstalowany odtwarzacz nie obsługuje napisów.
Głośnik mono ukryty został w lewej dolnej części obudowy, co sprawia, że wydobywający się z niego dźwięk jest zagłuszany, gdy urządzenie leży na płaskiej powierzchni. Głośnik jest niewielki, niepozorny, ale drzemie w nim duży potencjał. Na maksymalnej głośności dźwięk jest czysty, aczkolwiek uważne ucho dosłyszy się delikatnej metaliczności i przytłumienia.
LTE, GPS, NFC, Bluetooth, WiFi
Ascend Mate 7 bezdyskusyjnie jest high-endowym sprzętem Huawei, przez co nie wyobrażam sobie, by oferował łączność 3G zamiast LTE (zwłaszcza w cenie, w jakiej jest sprzedawany). Urządzenie jest dużym smartfonem, przez co normą jest, że obsługuje również wykonywanie połączeń telefonicznych oraz wysyłanie wiadomości SMS/MMS. Jakość rozmów stoi na wysokim poziomie, nie uświadczyłam żadnych problemów w tym względzie, aczkolwiek samo dłuższe trzymanie Mate’a 7 przy uchu jest niekomfortowe, przez co polecam podłączyć do niego słuchawkę Bluetooth.
GPS jest bardzo czuły i nawet w pomieszczeniu, metr od okna, łapie fixa w ledwie kilka sekund (bez włączonej transmisji danych ani WiFi).
Urządzenie oferuje NFC, dzięki czemu możemy łączyć telefon z różnymi akcesoriami i przesyłać dane multimedialne za pomocą dotknięcia pleckami Mate’a 7. Mamy również standardowo Bluetooth, pozwalający podłączyć wszelkiego rodzaju akcesoria bezprzewodowe (np. słuchawki) oraz przesłać multimedia z innego sprzętu na nasz. Przesłanie pliku 50MB trwa:
7 min 16 s z Mate 7 na HTC One M8
13 min 13 s z HTC One M8 na Mate 7
Aparat
O ile w tabletach, zwłaszcza dużych, aparat zawsze traktuję po macoszemu, tak już w urządzeniach dużo mniejszych (smartfonach/tabletofonach) aparat jest jedną z aplikacji, których używam najczęściej. W Mate 7 znajdziemy matrycę główną 13 Mpix, która mnie nie zachwyciła. Zdjęciom brakuje szczegółowości i wyższej jakości. Spodziewałam się więcej fajerwerków, a otrzymałam jedynie dobry, ale nie świetny aparat.
Warto również zaznaczyć, że zdjęcia 16:9 są dostępne jedynie korzystając z obniżonej rozdzielczości do 10 Mpix, gdy chcemy wykorzystać pełną moc matrycy (13 Mpix), musimy korzystać z 4:3.
Sam interfejs aparatu, a właściwie niektóre elementy, przywołują na myśl system iOS – zwłaszcza zmiana trybu ze zdjęć na wideo lub tryb Ostrość na wszystko (dzięki któremu po zrobieniu fotografii możemy wybrać, która jej część ma być ostra). Tak samo również umieszczone są przyciski odpowiadające za przejście do galerii, spust migawki oraz efekty (poświata, nostalgia, brzask, iluzja, monochromatyczny, itd.). Do dyspozycji mamy możliwość robienia zdjęć panoramicznych, HDR, makijaż cyfrowy (automatyczne upiększenie) oraz serii, jak również nagrywanie notatki audio oraz dodanie do zdjęć informacji o pogodzie, dacie i miejscu, w którym wykonane zostało zdjęcie.
Przedni aparat z kolei ma rozdzielczość 5 Mpix i tym, co może się podobać osobom robiącym autoportrety („selfie”), z pewnością będzie tryb panoramiczny.
Przykładowe zdjęcia możecie zobaczyć poniżej:
I z przedniej kamerki:
Akumulator
Po najlepszym kumplu spodziewam się, że będzie mi towarzyszył jak najdłużej. Mate 7 wyposażony jest w akumulator o pojemności 4100 mAh, który przekłada się na długi czas realnej pracy. W moim trybie użytkowania smartfona (jasność minimalna lub do niej zbliżona, ciągle włączone WiFi, Bluetooth z podłączonymi słuchawkami Gear Circle, kilka minut rozmów dziennie, kilka SMS-ów, odpalone jakdojade.pl, mejle, etc.) urządzenie padło po ponad 60 godzinach (2,5 doby!) od odłączenia od ładowarki, przy czym na włączonym ekranie pracowało przez siedem godzin bez dwóch minut. To bardzo dobry wynik.
A jeśli komuś tego mało, Mate 7 posiada tryb oszczędzania energii, który pomaga wydłużyć czas pracy akumulatora.
Podsumowanie
Po Ascend Mate 2 wyraźnie widać, że Huawei wziął sobie do serca uwagi rzucane pod adresem pierwszej generacji tego modelu. Sprzęt ten jest dużo bardziej dopracowany, oferuje lepsze parametry i, co również bardzo istotne, dużo lepiej wygląda. A i o wsparcie nie ma się co martwić, bo firma zapowiedziała już Androida 5.0 Lollipop dla tego produktu – ma się pojawić w 2015 roku.
W moich oczach sprzęt Huawei jest niedoceniany, przez co wiele osób może się wahać czy wybrać Ascend Mate 7, kosztującego 2000 złotych, czy jednak dopłacić 900 lub więcej złotych do flagowca Samsunga czy Apple. Testowany produkt zdecydowanie jest urządzeniem klasy premium w cenie… nieco mniej premium, ale wciąż wysokiej.
Tak naprawdę trudno doszukać się w Ascend Mate 7 rażących niedociągnięć i wad, które skreślałyby go z listy tabletofonów, którymi warto się zainteresować. Mnie na pewno nie zachwycił aparat, po którym spodziewałam się dużo więcej, malkontenci będą z kolei „czepiać się” niskiej (jak na 6”) rozdzielczości, a sama przekątna nie wszystkim będzie odpowiadać (aczkolwiek jeśli ktoś nie jest zainteresowany tego typu urządzeniem, to po prostu i tak nie będzie go brał pod uwagę).