Minione Mistrzostwa Świata w siatkówce pokazały, że Polak potrafi. Potrafili nie tylko nasi reprezentanci (wygrać). Przede wszystkim wiele milionów Polaków potrafiło obejrzeć zakodowany i “niedostępny” przekaz za pomocą najróżniejszych, znalezionych w sieci streamów. A Polsat akurat zupełnie nie potrafił na tym zarobić.
Jeszcze 30 lat temu, na przykład w PRL, sprawa byłaby bardzo prosta. Nadawca zdecydowałby się na zakodowanie transmisji z meczów. Nikt nie obejrzałby transmisji w innej TV, bo… nie ma innej telewizji, poza Jedynką i Dwójką. Można próbować słuchać radia z zagranicy, ale to zostałoby w dużym stopniu załatwione poprzez zagłuszanie (Co ciekawe, w 1986 roku zagłuszano już nawet sygnały TV satelitarnej- wiedzieliście?). Można posłuchać relacji przez telefon od wujka z Holandii, ale raz, że rozmowy międzynarodowe drogie, dwa – zamawia się je z wyprzedzeniem, trzy – rozmowy są kontrolowane – 5 sekund po pierwszym gwizdku usłyszelibyśmy głuchy sygnał w słuchawce. Bo jak zakodowali, to znaczy, że zabronione. Zatem obejrzelibyśmy mecze jedynie na jakiś przemyconych kasetach wideo, kilka tygodni później. Nie przesadzam – tak przecież było z muzyką i artystami, których płyt nie można było kupić w PRL w sklepie. Pozostałaby tylko możliwość wykupienia pakietu i oglądania w TVP 1 czy 2. I wówczas zrobiłaby to masa Polaków, bo sport, to jedna z niewielu rozrywek w PRL, a na dodatek – przecież Nasi grają tak dobrze!
To, co opisałem, to swoiście idealny scenariusz. Scenariusz, który ktoś przedstawił i obronił w Polsacie w 2014 roku. Tyle, że to nie jest już PRL i mamy już 2014 rok. A na dodatek – olaboga! – mamy internet.
Spokojnie, wszyscy abonenci Grupy za darmo
31 lipca br. na stronie Polsatu pojawiła się informacja, że MŚ w siatkówce nie będą dostępne w otwartej, niekodowanej TV. Że TVP zlekceważyło tę imprezę i nie chciało zapłacić Polsatowi wystarczająco. W tej sytuacji firma prywatna, która wyłożyła przeszło 100 milionów złotych na organizację imprezy zadecydowała, że zakoduje transmisję (poza pierwszym meczem). Nie będzie sportu z Polakami w bezpłatnej telewizji! Tragedia! Ale uwaga – mecze będą za darmo dla wszystkich abonentów Cyfrowego Polsatu (3,5 mln osób, według źródeł CP), niezależnie od wysokości abonamentu. A co dla tych, którzy nie są abonentami? Jeśli chcą oglądać, muszą wykupić pakiet w kablówce (lub dostęp do streamu internetowego w Ipli) za niecałe 80-100 zł.
I ta strategia – jeśli postawicie się na miejscu tej firmy – wydaje się słuszna, zapłaciliśmy, to nasza impreza. Nie oddamy jej za bezcen. Jeśli ktoś lubi siatkówkę, to kupi sobie abonament w CP. Ewentualnie, jeśli nie chce telewizji na 2 lata, wyłoży stówkę i obejrzy jako miesięczny pakiet, a może mu się spodoba i jednak wykupi abonament? Bo to wielka okazja na promocję – usług i firmy. Przecież jesteśmy Dobrymi Gośćmi. Dzięki nam Polska ma siatkówkę. Jesteśmy po Dobrej Stronie Mocy, prawda?
Oglądacza jak nie marchewką – to kijem
Ale ktoś tam w tym wszystkim zapomniał, że jesteśmy narodem, który wszystko musi mieć za darmo przecież. Niezadowolenie rosło w miarę kolejnych zwycięstw polskiej drużyny – oskarżenia w kierunku TVP, odbijanie piłeczki pomiędzy TVP a Polsatem… Z niedowierzaniem obserwowałem informacje o kuriozalnych patrolach sprawdzających po pubach, czy ludzie nie oglądają tam przypadkiem nielegalnie meczyków. Skanowanie forów internetowych i portali i pod kątem komentarzy pod artykułami, zawierających linki do nielegalnych transmisji w sieci – i nakazy ich usuwania. Nawet złamanie umowy z niemiecką telewizją Sportdeutschland.tv, która wykupiła prawa do nadawania niekodowanych transmisji z meczów Niemców, ale zablokowano jej możliwość pokazania meczu Niemcy – Polska, bo… można ją było obejrzeć na terytorium naszego kraju.
Śmialiście się przed chwilą, gdy pisałem o zagłuszaniu radia w PRL? Nie bez powodu od połowy sierpnia zaczęto wspominać, że nagrodę dla najlepiej blokującego zawodnika Mistrzostw powinien odebrać Polsat. Ha, ha, ha…
Wszyscy internauci za darmo (jeśli nie są idiotami)
To naturalnie wywołało całą masę hejtu w sieci. Memy na kwejku, dowcipy w serwisach społecznościowych, obraźliwe transparenty na meczach, gwizdy podczas wypowiedzi chwalących Polsat, czy zwykłe, codzienne utyskiwanie na papierosie. Że jak to tak. Że bez sensu. Że Polsat powinien odkodować. Że TVP powinna kupić. Że Polacy tak pięknie grają, że piłkarze powinni się od nich uczyć, i że to skandal (przy okazji – jakby grali jak patałachy, to by nie było skandalu, prawda?).
I jeszcze wymienianie się informacjami o streamie, na którym się oglądało:
[quote text_size=”small”]
– Ja oglądałem na jakimś irańskim. Odjazd, nic nie rozumiałem!
– To słabo, ja poszukałem po forach i znalazłem polski, ale ciągle rwał.
– A ja obejrzałem na jakimś w ogóle – jakość tragiczna, ale nie rwał i nikt nie szwargotał. Jutro meczyk, to Ci podeślę. Polska, Biało-Czerwoni!
[/quote]
Ano właśnie. Ilość linków do nielegalnych transmisji w internecie była tak ogromna, że w zasadzie bałem się otworzyć lodówkę, by mnie nie zaatakowało jakieś “dobry stream nie rwie polecam”. Linki znajdowałem nawet na stronach porad, jak usmażyć kabaczki. Z wypowiedzi jakie usłyszałem i wyczytałem, część z nich była czystym fejkiem, nabijając jedynie odsłony na stronach z reklamami. Część była też oszustwem, na które dało się wiele osób nabrać, wysyłając jakieś SMSy PREMIUM, by dostać dobry (heh), nie rwący (heh) stream HD (heh) z polskimi komentatorami. Ale… część działała. I pomimo fatalnej jakości, ciągłego zrywania połączenia, opóźnienia w transmisji, konieczności zmiany źródła czasem 3 razy w ciągu meczu, ludzie oglądali – nielegalnie, za darmo, online, piracko, bezprawnie, mecze w internecie.
Oczywiście ciśnie się tu na usta stereotypowe “Polacy to złodzieje” i “Bo Polak nigdy nie zapłaci”. Ale – jak to ze stereotypami bywa – jest to krzywdzące. Tu wcale nie chodzi o to, by wspierać ten wewnętrzny, zakodowany w nas socjalizm i nakazać Polsatowi odkodowanie czy sprzedaż transmisji TVP za bezcen. Nie, nie, jestem od tego daleki (choć pod względem finansowym kto wie, czy to by się Polsatowi nie opłaciło). Wydaje się, że po prostu Polsat dał ciała na całej linii. Bo czy naprawdę, Polak, gdyby miał możliwość obejrzenia bezproblemowo, za parę złotych, w dobrej jakości, na bezpiecznej stronie legalnego streamu z meczem jego ukochanej drużyny – to naprawdę nie zapłaciłby? Wolałby męczyć się z pirackimi? Każdy Polak? Co do jednego? Zapłaci za trąbkę 30 złotych, a nie kupi streamu?!
Internet – stracona szansa na niezłą kasę
Gdzieś w firmie Solorza ktoś zapomniał o internecie. O tym, że dziś, jeśli coś jest w świecie i jest ważne – to będzie w sieci niezależnie od tego, czy się to komuś podoba, czy nie. Nagie fotki celebrytów obojga płci. Filmy z egzekucji jeńców ISIS. To jest w internecie, bo jest na to zapotrzebowanie. A w czasie MŚ w siatkówce było ogromne zapotrzebowanie na możliwość obejrzenia meczu z Polakami. Nie tyko przez złodziei, piratów i ludzi o lepkich dłoniach. Także przez tych, którzy nie mogli usiąść przed telewizorem w czasie meczu. Ludzi w podróży, w pracy, po prostu nie w domu. Mających przy sobie laptopa, tablet, czy smartfon z dostępem do internetu. Tego też nie było 30 lat temu w PRL i o tym zapomniał Polsat całkowicie.
A można było pomyśleć o tym. Bo niby który niedzielny kibic siatkówki wykupi dostęp za 99 zł albo abonament w Cyfrowym Polsacie. by obejrzeć w pociągu jeden mecz? Pfff! OK, cały pakiet meczów za 99 zł na Ipli, ale dać też możliwość obejrzenia jednego, konkretnego meczu, w porządnej jakości, legalnie, za niewielkie pieniądze. Jakiś SMS za 9 zł + VAT, czy szybki przelew z konta. Tak, jak na zachodzie, gdzie można oglądać pojedyncze odcinki serialu. Czy 10 zł. za mecz Polski z Rosją – równowartość 3 piw – to dużo? Nie wiem, nie jestem znawcą rynku. Ale na pewno stać na to prawie każdego posiadacza komputera czy sprzętu mobilnego. Jak nie – można się zgadać z kolegami – zrzuta po 3 złote i oglądać wespół w zespół polski zespół! Bez pikselozy, bez rwania transmisji, rzucania mięsem w ekran (i Polsat)!
Ale nie. Polsat wybrał model „zapominamy, że jest internet”. Postawił wszystko na tradycyjną telewizję. I wyniki mówią same za siebie. We wrześniu 100 tys. osób wykupiło dostęp do siatkarskiego mundialu w kablówkach (ten za prawie stówkę). Średnio od 30 sierpnia do 21 września kanał z kodowaną siatkówką na Polsacie oglądało po 134,5 tys. widzów dziennie. Dla porównania – niekodowany mecz otwarcia w Polsacie 5 milionów. Finał – też niekodowany – 9,62 miliona Polaków. Świetnie pasuje tu cytat z Wirtualnych Mediów:
[quote text_size=”small” author=”Grzegorz Kita, prezes Sport Management Polska / za wirtualnemedia.pl”]
Można estymować, że półfinał i mecze z trzeciej rundy turnieju w otwartej stacji przyciągnęłyby pewnie ponad 5 milionów widzów – może 6, może 7 milionów.
[/quote]
A ilu oglądałoby te zakodowane mecze w sieci, gdyby mogło zapłacić mniej, niż 80-100 zł?
Spójrzmy jeszcze na wpływy finansowe z reklam (na kanale z siatkówką, pomimo konieczności wykupienia dostępu, były oczywiście reklamy). Na MŚ Polsat zarobił 25 milionów z reklam. 3 bańki w meczu otwarcia i prawie 5 w finale. Do tego kanał kodowany w ciągu całej imprezy (czyli dodatkowo 101 spotkań) – 18 milionów. Wszystkie mecze okraszone były reklamami – tak, oglądali je też ludzie na pirackich streamach (ci na arabskich, już nie). I te reklamy widzieliby również i ci, którzy kupiliby legalny, tani stream.
Jeszcze raz – nie jestem finansistą. To jest felieton, w którym piszę, co gdzieś mi się w głowie jawi. Ale wydaje mi się, że każdy, kto oglądał siatkówkę w sieci piracko, to klient, na którym Polsat mógł zarobić minimum 10-20 złotych. A reklamodawcy zapłaciliby jeszcze więcej, wiedząc, że oglądalność jest większa. Raczej zdecydowanie większy zysk zarówno wpływów z reklam i wpływów z zakupu dostępu do transmisji ze spotkań. Do tego Solorz ukróciłby piratów oferujących wysoce badziewne transmisje i zarabiających na SMSach czy reklamach na stronach ze streamami.
A przede wszystkim Polsat pokazałby, że jest firmą nowoczesną. I nie stałby się Bad Guy’em.
Co z następnymi mistrzostwami?
Wielkie wydarzenia sportowe podlegają innym prawom, niż filmy hollywoodzkie. Mało kto ogląda mecze 3 dni po tym, jak się odbyły. Nikt nie pisze na FB, że w końcu obejrzał mecz finałowy MŚ trzy miesiące po tym, jak się ów mecz odbył. Niewiele jest VOD oferujących dostępy do przeszłych rozgrywek sportowych – to nie kino, gdzie hit z wczoraj można spokojne zobaczyć za kilka tygodni. Sport to emocje tu i teraz – przede wszystkim niewiedza tego, co będzie za chwilę. To dlatego obgryza się paluchy. Jeśli znamy wynik – nie obgryzamy. Podobnie dzieje się z wielkimi, głośnymi serialami – te, które grają suspensem, gromadzą miliony ludzi podczas premiery przed telewizorami. A Facebook i Twitter wypełnione są hejtem na ludzi, którzy spolilują odcinki tym, którzy nie mogli obejrzeć.
W kontekście tego wydaje się, że ten siatkarski Mundial był dla Polaków swego rodzaju przełomem. Nie tylko dla siatkarzy, ale dla internautów przede wszystkim. Nauczyli się szukać tego, czego chcą w sieci. Nauczyli się to znajdować. Przekonali się, że można w internecie znaleźć wszystko. Czy następną, zakodowaną imprezę sportową będą gromić, że nie jest otwarta? Wydaje mi się, że raczej od razu odpalą przeglądarkę i zaczną szukać transmisji online. Bo przekonali się, że to działa.
Okazało się też, że tak naprawdę nie są ważne telewizory 50 calowe, listwy dźwiękowe, jakość 4k. Jeśli człowiek czegoś pragnie, to obejrzy to na desce do krojenia. Akurat moim zdaniem prawdziwych emocji nie dostarczy rozpikslowany obraz na ekranie 4,7 czy nawet 5 cala. Ale tablet 10-calowy już tak. Z tego, co wiem, piłkarski Mundial w Brazylii w aplikacji na urządzeniach mobilnych obejrzało 225 tys. abonentów T-Mobile. Czyli jest potencjał. W oglądaniu streamu na smartfonach, czy tabletach, przeszkadza jednak nie wielkość ekranu, a technologia. Brak obsługi Silverlighta, a często też i po prostu flasha. Załatwia się to za pomocą aplikacji – takiej, jak ta od T-Mobile, czy Orange Tu i Tam, oraz inne tego typu. I to jest wąskie gardło, zamykające możliwość korzystania z pirackich transmisji. Ale obecne mistrzostwa pokazały, że piracenie się opłaca, bo ludzie tego szukają i z tego korzystają. Tylko czekać więc przy następnych większych i zakodowanych imprezach apek na smartfony i tablety.
W tej sytuacji media, które chcą (słusznie) zarobić na tym, co mają, na sporcie, na serialach, na transmisjach koncertów, czy innych, wielkich wydarzeń, muszą się poważnie zastanowić. Czy chcą wciąż się zamykać na ludzi, obrażać się na nich za to, że są złodziejami i zagłuszać, ścigać i tępić? Czy może pójść drogą Netflixa, Hulu, Spotify i Deezera? Zaoferować częściowy dostęp do dobrej jakości streamu za niewielkie, “strawne” pieniądze? Wyciągnąć rękę po więcej, gdy nie chcemy oglądać reklam lub chcemy mieć jakość full HD? Przygotować aplikacje na smartfony i tablety, byśmy mogli kupić i obejrzeć wydarzenie gdziekolwiek jesteśmy? I byśmy nie chcieli szukać pirackich?
Już teraz nie słuchamy muzyki wspólnie, tylko każdy z nas z osobna, na własnym sprzęcie. Może za 4 lat w jakimś lokalu, przy piwie, będziemy ze słuchawkami w uszach oglądać meczyk każdy na swym tablecie? Może to i trochę straszne, ale chyba lepsze, niż znów szukanie nielegalnych streamów w Google. Bo jak to się powtórzy za 4 lata, to już na serio trąci PRLem.