Pierwsza generacja Moto X spotkała się z ciepłym przyjęciem – podobało się różnorodne wzornictwo (Moto Maker), nieinwazyjna nakładka na Androida, szybkie aktualizacje i niezła bateria.
Model ten nie miał jednak łatwo na rynku. Pojawił się w momencie, kiedy wprowadzono smartfony z dużymi ekranami Full HD, podczas gdy Moto X wyposażono w 4,7-calowy wyświetlacz 720p. Jego specyfikacja techniczna też nie rzucała na kolana, co w dobie fascynacji cyferkami okazało się działać na niekorzyść nawet w recenzjach doświadczonych autorów. Motorola, obecnie pod skrzydłami Lenovo, zdaje się wyciągać wnioski, zachowując jednocześnie swój niepowtarzalny styl i świeże pomysły.
Następcę Moto X nazwano… Moto X. I bardzo dobrze – każdy ma już dość kolejnych cyferek i oznaczeń w nazwach telefonów. Ważniejsze zmiany zaszły jednak wewnątrz i na zewnątrz samego urządzenia. Wyposażono je w ekran 5,2 cala Full HD (424 ppi) w technologii AMOLED, procesor Qualcomm Snapdragon 801, aparat 13 Mpx z możliwością nagrywania wideo 4K, 2 GB pamięci RAM i baterię… 2300 mAh, co może okazać się największą wadą tego urządzenia.
Równie ciekawa jest sama obudowa. Zachowano dość małe ramki wokół ekranu, a na przednim panelu zmieszczono dwa głośniki stereo, podobnie jak w HTC One. Ciekawszy jest jednak tył tego modelu, na którym klapka obudowy może być wykonana z drewna lub materiału pokrytego skórą. Rodzi to obawy co do dłuższego użytkowania i przetarć, ale posiadanie smartfona zrobionego z takich materiałów może pobudzić wyobraźnie.
Równie wiele hałasu powstało w związku z inteligentnym zegarkiem Moto360 który reklamowany jest jako świetne uzupełnienie Moto G. Czy motorola wreszcie wstanie z kolan i postawi się największym graczom na rynku Androida? Ja kibicuje im z całego serca, choć Moto 360 całkowicie nie przypadł mi do gustu.
