AKTUALIZACJA 2:
Przetestowaliśmy ten model raz jeszcze – zerknijcie tutaj.
AKTUALIZACJA:
Ze względu na problemy z tabletem, które wystąpiły podczas testów, postanowiłam przetestować to urządzenie raz jeszcze (oczywiście inny egzemplarz). Wiele wskazuje bowiem na to, że otrzymany do testów model nie był w pełni sprawny, przez co opinia na jego temat może być krzywdząca. Niebawem zweryfikuję wspomniane niżej problemy.
_ _ _ _
Podczas oficjalnej premiery Toshiby AT200 podczas targów IFA 2011 w Berlinie stwierdziłam, że może to być jeden z najciekawszych tabletów, jakie trafią na rynek w ciągu kolejnych kilku miesięcy. Po jakimś czasie miałam w końcu dłuższą okazję, by przekonać się czy tak jest w rzeczywistości. Niestety, zawiodłam się. Dlaczego? O tym dalej.
Toshiba przekonuje, że warto się zainteresować jej tabletem przede wszystkim ze względu na to, że jest „naj”: najcieńszy i najlżejszy. I choć faktycznie robi wrażenie to, jak jest lekki (514 g) w porównaniu do pozostałych 10-calowych modeli i to, jak jest cienki (7,7 mm), tak nie to jest przecież najważniejsze. Najistotniejsza, jak w przypadku każdego tabletu internetowego, jest przyjemność użytkowania urządzenia. A tu z kolei pod uwagę bierzemy przede wszystkim wyświetlacz i łączność bezprzewodową. I zaczynają się schody…
Od pierwszej chwili, w której wzięłam Toshibę AT200 do rąk, sprzęt dał mi do zrozumienia, że nie będzie nam się zbyt miło współpracowało. Po przejrzeniu kilku stron internetowych i pograniu w niezbyt wymagające, aczkolwiek bardzo wciągające gry (iRunner czy Angry Birds) okazało się, że ekran nie zawsze reaguje na polecenia użytkownika, a czasem robi to z opóźnieniem. Żeby tego było mało, połączenie z siecią bezprzewodową nie było stabilne, często było zrywane, przez co czasem surfowanie po sieci wołało o pomstę do nieba. Miało być tak pięknie, a wyszło… nieciekawie. Jestem zawiedziona, bo model AT200 zapowiadał się o wiele ciekawiej niż AT100, testowany przeze mnie kilka miesięcy temu i w dodatku, z wielu powodów, niedoceniany przez klientów. Poszperałam nieco w sieci w poszukiwaniu informacji dotyczących opinii posiadaczy tabletu Toshiby i okazało się, niestety, że problemy, z którymi miałam do czynienia, są standardem w przypadku tego modelu. Redakcja TheVerge jakiś czas temu testowała amerykańską wersję tego tabletu z 4G – Excite 10 LE i również zwróciła uwagę na brak czułości ekranu – zwłaszcza przy dolnej krawędzi ekranu, gdzie znajdują się dotykowe przyciski Androida. Szkoda, bo przecież wyświetlacz jest najważniejszą częścią tabletu.
Parametry techniczne Toshiby AT200:
– ekran 10,1″, 1280 x 800 pikseli,
– Android 3.2 Honeycomb,
– dwurdzeniowy procesor TI OMAP 4430 1,2GHz,
– 1GB RAM,
– 16GB pamięci wewnętrznej,
– WiFi,
– Bluetooth,
– aparat o rozdzielczości 5 Mpix z LED,
– kamerka 2 Mpix,
– port microUSB,
– wyjście microHDMI,
– slot kart microSD,
– wymiary: 256 x 176 x 7,7 mm,
– waga: 514 g.
Pudełko i jego zawartość
W pudełku z Toshibą AT200 otrzymujemy wyłącznie to, co jest najbardziej potrzebne, czyli dwuczęściową ładowarkę oraz kilka papierków, jak krótka instrukcja obsługi i gwarancja. W zestawie brakuje ściereczki (która by się przydała), słuchawek (choć głośniki stereo w tym urządzeniu są naprawdę z wysokiej półki) oraz kabla HDMI – ale producenci rzadko dodają takowe akcesorium do swoich urządzeń.
Działanie – system, ekran
Tablet AT200 włącza się dość szybko, bo ledwie nieco ponad pół minuty, po czym jest gotowy do pracy. Urządzenie działa w oparciu o Androida 3.2 Honeycomb, jednak niebawem producent ma zamiar udostępnić aktualizację do wersji Ice Cream Sandwich (4.0), co sprawi, że sprzęt ten stanie się bardziej atrakcyjny w oczach potencjalnych klientów. Obecnie całość chodzi całkiem płynnie, choć zdecydowanie zbyt często zdarzało się, że system się zawieszał i nie chciał dalej współpracować. Problem pojawiał się nawet podczas próby pobrania wszelakich aplikacji z Google Play (starego Android Marketu) – trzeba było zresetować tablet, by ten ściągnął program – i tak za każdym razem, do upadłego.
Mimo wszystko wygodnie się z niego korzysta. Ma na to wpływ także ciekawy design tabletu, doskonałe wykonanie i spasowanie elementów obudowy, a także jego niska waga. Dobrze leży w dłoniach – nie ma się wrażenia, że może wypaść z rąk.
Preinstalowane zostały następujące aplikacje: Adobe Reader, Calc, Ebay, Evernote, File manager, Flash player, Gmail, Kalendarz, Kalkulator, Galeria, Kontakty, Mapy, Market, Mcafee security, Media player, Miejsca, Muzyka, Poczta, Printershare, Rejestrator dźwięku, Show, Talk, Toshiba places, Write, YouTube, Zegar.
Wyświetlacz urządzenia, poza zdarzającymi się problemami z czułością, jest naprawdę z wysokiej półki. Doskonale odwzorowuje kolory, oferuje świetne kąty widzenia, w większości przypadków reaguje na nawet najlżejsze muśnięcia palcem (albo nie reaguje wcale…). Multitouch również działa bez zarzutu. Oczywiście nie obejdzie się bez zbierania odcisków palców i odbijania wszystkiego, co znajduje się dookoła nas (tzw. efekt lustra).
Multimedia
– gry
Nie jest to mocna strona tabletu Toshiby. Sprzęt ten wyraźnie nie radzi sobie z wymagającymi grami, jak np. Grand Theft Auto III. Podczas grania nie można było powiedzieć, że było to przyjemne – gubił klatki, widoczne było wyraźne opóźnienie… Problemu nie było w prostych grach, jak ulubiony przeze mnie ostatnimi czasy zabijacz czasu iRunner i Angry Birds.
– muzyka
Przygotowując się do napisania tej recenzji wypisałam sobie w punktach plusy i minusy tabletu Toshiby (tych drugich, niestety, było znacznie więcej). Wyszło na to, że największe uznanie model ten zdobył w mich oczach za… głośniki stereo. Dźwięk wydobywający się z głośników jest czysty, nawet na najgłośniejszym ustawieniu nie mamy do czynienia z szumami, co rzadko się zdarza w przypadku tabletów.
– filmy
I kolejna niespodzianka – niestety, negatywna. Wgrałam do pamięci urządzenia filmiki, które tradycyjnie testujemy na wszystkich tabletach z nadzieją, że skoro sprzęt ten działa dzięki procesorowi TI OMAP 4430, to nie będzie żadnego problemu z ich odtworzeniem. Myliłam się.
Pobrałam następujące filmiki:
– mkv, 1080p, h264, hp 4.1, 40 mbps,
– mkv, 1080p, vc1, apl3, 18 mbps,
– mkv, 1080p, h264, hp 4.1, 10 mbps,
– mkv, 720p, h624, hp 5.1, 3 mbps,
– mkv, 480p, xvid, ad l5, 1 mbps
– mkv, 720p, h264, hp 3.1, 600 kbps,
– mkv, 720p, h264, hp 5.1, 6 mbps,
– mp4, 720p, h264, mp 3.1, 3 mbps,
– mkv, 720p, h264, mp 3.1, 3 mbps,
– mp4, 720p, h264, hp 5.1, 6 mpbs.
Z czego niestety tylko dwa – trzeci od góry i trzeci od dołu – odtworzone zostały bez problemu przez preinstalowany odtwarzacz – reszta poległa, pokazał się niezbyt miły komunikat i aplikacja została zamknięta. Przy okazji udało mi się przetestować wyjście microHDMI – nie można mieć żadnych zastrzeżeń.
Wyjściem z sytuacji mogłoby się okazać pobranie z Google Play jednego z odtwarzaczy wideo, ale niestety nie było mi to dane – tablet w tym właśnie momencie dosłownie odmówił posłuszeństwa, wyłączył się i ani myślał ponownie się włączyć, po czym przyszedł czas na odesłanie tabletu. Niesmak pozostał…
– aparat
Jeśli myślicie, że choć tutaj tablet Toshiby wzbije się na wyżyny swoich możliwości, to muszę Was zmartwić. Aparat również nie jest zbyt dobrą stroną tego urządzenia, co zresztą możecie zobaczyć poniżej (jeśli ktoś potrzebuje zdjęć w oryginalnej rozdzielczości – proszę dać znać). O ile całkiem nieźle radzi sobie w pomieszczeniach dobrze oświetlonych lub podczas słonecznych dni, tak w pozostałych sytuacjach nie jest zbyt ciekawie – nawet przy użyciu diody LED.
Przy okazji warto wspomnieć o tym, że do AT200 bez problemu można podłączyć pendrive’a, klawiaturę czy myszkę (dysku zewnętrznego nie miałam możliwości przetestować) do portu microUSB – oczywiście trzeba mieć specjalny kabelek, którego producent nie sprzedaje wraz z tabletem.
Nie możemy ominąć także tematu benchmarków (porównanie wyników Asusa Eee Pad Transformer TF101G z Tegrą 2 z Toshibą AT200 z TI OMAP 4430):
Bateria
Producent informuje, że Toshiba AT200 może pracować przez 8-10 godzin. W rzeczywistości czas ten był znacznie krótszy. Standardowe korzystanie z tabletu – przeglądanie stron internetowych z ustawioną jasnością ekranu na 50%, graniu w gry, oglądaniu filmików na YouTube – wykończyły urządzenie po pięciu godzinach z kwadransem. Z pewnością ciągłe granie spowodowałoby jeszcze szybsze rozładowanie baterii. W trybie czuwania z włączonym WiFi sprzęt traci średnio 1% na godzinę. Dobrą wiadomością jest fakt, iż sprzęt bez problemu ładuje się podłączone do komputera kablem USB. Cały proces ładowania trwa niecałe pięć godzin.
Podsumowanie
Po otrzymaniu zapytania o chęć przetestowania Toshiby AT200 byłam bardziej niż zadowolona – z wielką niecierpliwością oczekiwałam momentu, w którym będę mogła poznać bliżej ten sprzęt. Niestety, z sielanki te kilka dni zamieniło się w nieciekawe spotkanie, bo tablet nie spełnił nadziei, które w nim pokładałam od momentu oficjalnej prezentacji. Szkoda, bo naprawdę nie chciałam przyznawać modelowi AT200 łatki najgorszego markowego tabletu z Androidem, ale chyba nie mam innego wyjścia…
Toshibie AT200 nie pomaga też cena, która jest zdecydowanie za wysoka – najtańsza wersja kosztuje 1869 złotych (16GB, WiFi).
Sprzęt do testów dostarczył sklep X-KOM.pl – dzięki!
AKTUALIZACJA:
Ze względu na problemy z tabletem, które wystąpiły podczas testów, postanowiłam przetestować to urządzenie raz jeszcze (oczywiście inny egzemplarz). Wiele wskazuje bowiem na to, że otrzymany do testów model nie był w pełni sprawny, przez co opinia na jego temat może być krzywdząca. Niebawem zweryfikuję wspomniane wyżej problemy.
AKTUALIZACJA 2:
Przetestowaliśmy ten model raz jeszcze – zerknijcie tutaj.