W drugiej części recenzji Notion Ink Adam (pierwsza tutaj) skupię się na oprogramowaniu choć pewnie do sprzętu czasem sięgnę. Wybaczcie zdjęcia, nie chce rotować Adama a nie da się inaczej chyba zrobić screenshotów (choć wiemy już, że SyoMas zdecydował się na ten krok – informował o tym w jednym z komentarzy – Kasia).
Zatem opowieść….
System i całe oprogramowanie Adama mocno intrygowało wówczas, gdy powstawało. Projektanci dzielili się swoimi pomysłami w tym obszarze i znakomicie się to wszystko zapowiadało.
Jak już wspomniałem w pierwszej części, zwlekałem z opisaniem wrażeń z używania Adama bo czekałem na jakieś większe uaktualnienie. Jednego się doczekałem ale sporo jeszcze przede mną. I sprawia mi to frajdę. Tak, tak. Bo ja w odróżnieniu od wielu użytkowników stękających po forach, wiedziałem na co się decydowałem. Chciałem być uczestnikiem rozwoju Adama i ufam, że ten rozwój nie zatrzyma się zbyt szybko. Ale do rzeczy.
Kardiologia
Jakby to powiedzieć. Wszystko tu jest takie nierówne. Generalnie śmiga jak błysk ciupagi ale czasem pojawi się opóźnienie i człek ciśnie i ciśnie ten nieszczęsny ekran, bo nie wiadomo co się dzieje. Sądzę, że to wina poszczególnych składników. Na szczęście niewiele z nich wykazuje takie zachowanie.
Sercem Adama obecnie jest Android 2.2. Za chwilę ma się pojawić podmianka na Gingerbread choć wcześniej był zapowiadany Honeycomb. Prace nad dostosowaniem jądra Adama do pracy z Honeycombem jednak trwają, zarówno w zespole Notion Ink, jak i wśród społeczności fascynatów. Na temat tej społeczności warto powiedzieć słówko. Być może rzuca mi się w oczy jej aktywność bo sam jestem fanem Adama ale muszę przyznać, że oni również mnie urzekają. Czuję się znakomicie będąc jednym z tych wariatów. Niestety Notion Ink chyba się zakałapućkało w tym wszystkim, bo zaczyna tę społeczność zaniedbywać. A może całe zjawisko ich po prostu przytłacza. Trudno powiedzieć.
Styka mi, że jeszcze nie ma Honeycomba na Adamie, bo z tego co czytam, mizerniuchno wygląda sprawa zgodności z aplikacjami z wersji telefonicznych a nowych jeszcze jest niewiele. Zresztą sporo aplikacji pisanych jakoby na telefoniczne wersje Androida już teraz zachowuje się znakomicie na tablecie. Cool Reader na przykład świetnie wyświetla książki w układzie dwustronicowym. Ghost Commander z dwoma panelami jednocześnie daje niezłą namiastkę Total Commandera. Odtwarzacze wideo też bez problemu znajdują się w większych rozdzielczościach o przeglądarkach nie wspominając.
Zatem z obecną wersją systemu moim zdaniem byłoby nieźle gdyby nie jeden szkopuł. Mianowicie nie mam dostępu do Android Market. Nie mam z wyboru bo postanowiłem na razie nie rootować Adama. Chcę oglądać jego rozwój i tyle. Nie wiem ile jest prawdy w różnych opowiastkach na temat tego komu Google udostępnia Market a komu nie. Nie dociekam. Jednak doskwiera mi jego brak. Bo czytam sobie o różnych aplikacjach ciekawych, chciałbym je sobie zainstalować, popróbować i muszę obejść się smakiem. Chyba, że rozgarnięty programista lub producent świadom jest już istnienia takich ludków jak ja i po prostu udostępnia instalkę na swojej stronie albo na forum XDA-Developers.
No więc używam Androida 2.2 i jest ciekawie bo go prawie nie widzę. Większość przykrywa Eden, o którym za chwilę. Nawet ustawienia zostały ładnie przeformatowane w stylistykę Adama. Ucieszyło mnie niezmiernie spostrzeżenie, że systemowa możliwość ustawienia polskości nie została zablokowana. W dużej części więc komunikaty mówią do mnie po ludzku.
Pozostał też androidowy pasek powiadomień przy czym możliwe jest jego zwijanie w formę ikony pokazującej jedynie stan baterii. I to jest chyba przekleństwo. Z dwóch powodów. Po pierwsze ikona baterii zmienia się w wykrzyknik gdy w powiadomieniach znajdzie się coś interesującego ale niestety wszystkie komunikatory w ten sposób cyklicznie manifestują swoją obecność przez co wykrzyknik pojawia się nader często. Gdy jednak zechcemy pozostać przy klasycznym pasku powiadomień, to niektóre aplikacje nie potrafią rozpoznać jego istnienia (to jest drugie przekleństwo) przez co obcięte mają elementy znajdujące się u szczytu ekranu. O ironio tę przypadłość ma np. oryginalna przeglądarka. I tyle wystarczy o systemie.
Prawie jak w raju
Eden, tak się nazywa nakładka na system w Adamie.
Ale do raju jej daleko. Od początku wyglądała interesująco, bo proponowała ciekawe rozwiązanie wielozadaniowości. Dla niezorientowanych, projektanci wymyślili podział ekranu na trzy części w pozycji poziomej, a w każdej z nich widoczny jest tzw. listek żywej aplikacji.
Tych listków może być uruchomionych więcej i można je przewijać jak ekrany Androida czy iOSa. Rozwiązanie super i to działa. Niestety okazało się, że aplikacja, by mogła objawić się w formie listka, musi umieć taki tryb obsłużyć. Podobno modyfikacja jest niewielka ale ten pomysł skazany jest na wymarcie. Nikomu nie będzie się chciało rzeźbić w aplikacjach tylko dla samego Adama. Poza tym jakoś nie widzę Edenu na Honeycombie. Skutkiem tego w trybie listków możemy odpalić w sumie osiem aplikacji co z listkiem systemowym daje jakby trzy pełne ekrany. Rozwiązanie jest na tyle fajne, że z niego korzystam z przyjemnością choć przewijanie listków jest płynne inaczej.
Ta ósemka to:
1. Snifer – adamowa przeglądarka plików, całkiem zgrabna i sprawna
2. Mail’d – adamowy klient poczty – w postaci listka pokazuje jedną, wybraną skrzynkę lub treść wybranej emalii. Łatwo można przełączyć się na inną skrzynkę gdy człek potrzebuje posiadać kilka kont. Niestety obecnie w tym trybie nie można otworzyć załączników, które w wersji pełnoekranowej spokojnie się otwierają.
3. Ustawienia – w postaci przełączników i suwaków – użyteczny drobiazg
4. Kalkulator – jako listek działa w trybie uproszczonym, jako aplikacja pełnoekranowa działa jak kalkulator naukowy
5. Kalendarz – widok miesiąca plus zdarzenia z danego dnia
6. Facebook – w tym widoku wygląda jak telefoniczna wersja
7. Przeglądarka – brak w tym widoku paska wpisywania adresu, można skorzystać jedynie z linków wyszukiwarek (Google, Yahoo, Bing, Ask – ktoś o niej słyszał?), ulubionych lub bieżących otwartych zakładek. Ale w trybie listka działają tylko wyszukiwarki, pozostałe linki otwierają pełnoekranową przeglądarkę
8. Canvas – to taki programik graficzny do malowania i obróbki zdjęć. W trybie listka… tylko istnieje. Cokolwiek się w nim wciśnie uruchamia od razu wersję pełną.
Jest jeszcze główny liść. Pokazuje datę, godzinę, zminiaturyzowanego mediaplayera, gorące powiadomienia z Facebooka, informacje o oczekującej poczcie, najbliższe zadania z kalendarza, oraz ikony ośmiu ostatnio uruchomionych aplikacji.
Elementem integralnym rajskiego pomysłu jest oryginalny launcher w postaci przejeżdżającego przez środek ekranu paska oraz pola wyszukiwania aplikacji. Na początku pomysł wydawał się dziwny ale w sumie gdy zacząłem z niego korzystać to nawet sprawnie to działa. Z launchera aplikację uruchamia się w formie listka poprzez przeciągnięcie ikony w miejsce w którym ma ona wystartować.
Mało ergonomiczne ale przy założeniu, że robi się to raz na reset to dałoby się żyć. Niestety w obecnej wersji systemu konieczność wyłączenia tabletu niestety się zdarza (choć coraz rzadziej) a układ listków nie odtwarza się po powstaniu systemu. Przy okazji dla zainteresowanych, Adam wstaje w 40 sekund. Na szczęście jak napisałem, nie miewam zbyt częstej potrzeby pełnego wyłączania/włączania tabletu. Działa tak jak chciałem w trybie czuwania, czyli ożywa jak telefon, natychmiast. Chętnie bym się jeszcze pozbył ekranu blokady bo jest zupełnie niepotrzebny. Nie znam Androida na tyle jednak i nie wiem czy to możliwe.
Multiplasking :)
Ten temat wymaga odrębnego potraktowania.
Zasadniczo wielozadaniowość mnie trochę rozczarowała a właściwie aplikacje które nie potrafią jej skutecznie obsłużyć. Owszem, w trybie liści aplikacje żyją obok siebie. W trybie pełnym też funkcjonują równolegle. Te, które muszą, funkcjonują w tle, zatem poczta się ściąga w zadanym interwale, komunikatory (używam na razie GG, Skypa i Nimbuz) przyjmują wiadomości i powiadamiają w obszarze powiadomień, muza gra, przeglądarka ściąga pliki, nawigacja aktualizuje pozycję, itp. Wszystko to na raz bez zająknięcia. Muzyka odtwarza się zresztą również gdy „uśpimy” Adama. Nie można jednak do końca cieszyć się wielozadaniowością w środku aplikacji. Jeśli na przykład odpalimy jakiś klip na Youtube, to niestety zamilknie gdy przełączymy się na inną stronę w tej samej przeglądarce. Podobnie z oknem odtwarzającym np. radio internetowe. Jest na to jednak prosty sposób. Odkryłem go zresztą w tej chwili, podczas pisania recenzji. Otóż przeglądarka odtwarza radio czy inne media w tle gdy przełączamy się na inną aplikację, system to obsługuje bez problemu, zatem można odpalić inną przeglądarkę i przeglądać w tym samym czasie interesujące strony. Takie kulawe trochę rozwiązanie ale da się żyć. Myślę, że to wszystko zależy od aplikacji bo np. przeglądarka systemowa nie potrafi już takiego tricku. Co tu dużo mówić, to są aplikacje na telefon, zatem gdy już zaczną powstawać wersje na tablety to twórcy zaczną je wyposażać w funkcjonalności bliższe komputerowym. Niestety z odtwarzaczami multimedialnymi już nie jest tak różowo. Muzyka wprawdzie się odtwarza w tle ale nie znalazłem takiego, który zechciałby odtwarzać film, czy playliste z videoklipami podczas gdy ja będę sprawdzał wiadomość, którą otrzymałem w komunikatorze. Ale to pewnie kwestia czasu bo jak mówiłem, sprzęt i jądro systemu na to pozwala. Swoją drogą, przypadkiem, podczas pisania, zrobiłem mały test. Otóż uruchomiłem w sumie cztery odtwarzacze multimedialne przy włączonych trzech przeglądarkach i paru innych programach. Wszystko hula radośnie bez jakichkolwiek opóźnień z powodu braku pamięci czy innych zasobów. To mnie cieszy. Nie napotkałem jeszcze komunikatu, który mówiłby, że przegiąłem z liczbą aplikacji, a wcale się nie oszczędzam. Nie odbija się też to na szybkości działania aplikacji. Ani trochę.
No i jakoś to wszystko się kręci. Nie jest to system komputerowy, więc nie da się otworzyć dwóch okien obok siebie. Gdy przychodzi wiadomość to niestety przełączamy się na komunikatora w całości. Gdy chcemy napisać e-mail to nie da się otworzyć okna nowej wiadomości obok artykułu w przeglądarce tak jak to robię teraz na laptopie. Trzeba się z tym pogodzić i już, choć konstrukcja Edenu pokazuje, że to tylko ograniczenie softwarowe i tyle.
Pisanie na ekranie
Zaraz po multitaskingu warto wspomnieć o multitouchu.
Oczywiście jest on obsługiwany choć nie robiłem testów ile palców na raz jest rozpoznawanych. Nie miałem takiej potrzeby. Multidotyk jednak znakomicie został wykorzystany przez projektantów w klawiaturze ekranowej. Otóż zarówno Shift, Ctrl jak i Fn można trzymać przy wciskaniu innych klawiszy tak jak się to odbywa w klawiaturze sprzętowej. Początkowo tego nie stosowałem, bo przywykłem do trybu przełącznikowego tych przycisków, jednak wygoda pisania znakomicie się poprawiła gdy okazało się, że można wrócić do starych, „namacalnych” przyzwyczajeń. Zwłaszcza, że dzięki temu działa zestaw skrótów klawiszowych Ctrl+A, Ctrl+C, Ctrl+X i Ctrl+V. Przy okazji warto wspomnieć, że klawiatura dedykowana od Notion Ink, jest prawie znakomita.
Jak widać zrezygnowano z grafiki symbolizującej klawisze, pola liter są duże i czytelne. Dla wprowadzania symboli i cyfr dodano właśnie przycisk Fn. Klawisze poruszania kursorem natomiast są nieocenione. Biały kolor wreszcie, całkiem dobrze się sprawdza, szczególnie w trybie PQi w którym ciemne powierzchnie są za mało kontrastowe. Do szczęścia brak mi jeszcze prawego Shifta, odrębnego wiersza przycisków cyfrowych oraz… prawego Alta albo jakiegoś innego sposobu wprowadzania polskich znaków. Niestety nie jest wykorzystany system dłuższego naciśnięcia klawisza by uzyskać dodatkowe znaki a takie przyzwyczajenia wyrobiły mi się już przy używaniu smartfona. Podwójne puknięcie w Shift lub Fn utrwala jego stan. Wygodne jest też stosowanie małego przycisku chowającego klawiaturę.
Wersja mała klawiatury, wyświetlająca się przy Adamie trzymanym pionowo już nie jest taka wygodna. Ale w tym trybie żadna nie jest wygodna.
Skoro rozpisałem się o klawiaturze to dodam, że swobodnie można podpiąć do USB również klawiatury sprzętowe oparte o nadajniki radiowe. Dopóki nie są konieczne żadne sterowniki to sprzęt zachowuje się znakomicie. Nie miałem okazji próbować jeszcze tylko klawiatur opartych o bluetooth.
Co jest wkurzające w korzystaniu z klawiatur sprzętowych to durna obsługa klawiszy typu Home, End, itp. End na przykład usypia tablet. Już zaczynam się przyzwyczajać ale na początku trafiało mnie gdy w trakcie intensywnej rozmowy komunikatorem urządzenie nagle przygasa a ja klepię się w czoło bo uświadamiam sobie, że zachciało mi się szybko skoczyć na koniec wiersza. Nie znam się na tym ale spodziewam się, że to troska programistów systemowych, którzy najnormalniej nie oprogramowali obsługi np. klawisza Delete. Jak to wygląda w innych tabletach? Koś dopowie? Ten sam zong?
Przyprawy korzenne
Możliwość przeflancowania systemu Adama pojawiła się dość wcześnie z prostej przyczyny. Prenatalna wersja oryginalnego systemu potrafiła się totalnie zaciąć i Notion Ink w reakcji serwisowej ujawnił metodę odtworzenia środowiska od zera. Na to tylko czekali wszyscy macherzy do przerabiania systemów. Jak grzyby po deszczu pojawiły się więc wersje alternatywne wolne od ograniczeń. Jak wspomniałem, nie zdecydowałem się na taką wersję jeszcze choć jak czytam, wielu użytkowników czyni to po tygodniu posiadania Adama. Ja na razie ograniczam się do korzystania z innej nakładki, czyli konkretnie Android Seven Pro. Niemniej jak słyszę nie każdy tablet daje się przerootować, zatem należy to potraktować jako zaletę Adama. Ponadto oficjalnie został opublikowany kernel więc społeczność może pracować w pocie czoła w celu ulepszania systemu lub jego przeniesienia na Honeycomba, co się dzieje.
Wspomniałem o pocztówkach
A konkretniej o kontach pocztowych. Bardzo leży mi estetyka Mail’d. Generalnie stylistyka programów autorskich Notion Ink trafia w mój gust.
Program pocztowy korzysta z trójpolówki, zatem na jednym ekranie widzimy jednocześnie wszystkie konta zdefiniowane w programie, foldery wskazanego konta, oraz nagłówki emalii wskazanego folderu. Tapnięcie w nagłówek emalii przesuwa całość o 2/3 w lewo i w powstałe miejsce wpasowuje się treść emalii. Dość to normalne ale normalności oczekuję od takich aplikacji. Nienormalne moim zdaniem jest domyślnie schowany nagłówek wiadomości. By zobaczyć temat czy też adresatów wiadomości muszę klepnąć przycisk Show details.
Dla mnie temat to część wiadomości więc klepie w ten przycisk nader często. Pewnie nie musiałbym gdyby na liście nagłówków widać było cały temat a nie tylko tyle ile się zmieści w jednym wierszu. Ot drobiazg ale przeszkadzający. Druga przeszkadzajka, na którą jeszcze nie znalazłem rozwiązania, to możliwość oznaczenia większej liczby emalii jako przeczytanych. Boli to najbardziej na początku gdy ściągniemy archiwum ze skrzynki. Owszem można zaznaczyć wiele wiadomości lub nawet wszystkie ale jedyne co można z nimi zrobić to przenieść, skopiować lub usunąć.
Wkurza mnie czasami brak ergonomii. Weźmy na przykład filtrowanie wiadomości. Wpisuję słowo kluczowe w pole wyszukiwania i mechanicznie klepię Enter. Nic, żadnej akcji. Muszę wyraźnie palcem klepnąć w ikonę lupki, a po co? No dobra, czepiam się może, ale moim zdaniem dbałość o szczegóły świadczy o klasie produktu.
Program swobodnie radzi sobie z automatycznym konfigurowaniem popularnych kont pocztowych typu Gmail. Obsługuje oczywiście również IMAP.
Trochę brakuje mi możliwości poruszania się pomiędzy pisaną w danej chwili wiadomością a na przykład odebranymi wiadomościami gdy chcę coś na bieżąco doczytać. Redagować dwóch na raz wiadomości też się nie da choć aplikacja ładnie zarządza zachowaniem bieżącej pracy w folderze Drafts. Niejednokrotnie wystraszałem się, że moją pisaninę gdzieś wsiorbało gdy tymczasem ona sobie spokojnie czekała w folderze roboczym.
Mail’d jest znakomitym przykładem nierówno napisanej aplikacji. Na obecną chwilę jest to chyba najbardziej zalagowane utyliszcze. Klepnąć w coś nie znaczy uzyskać to od razu. Bynajmniej. Opóźnienie półsekundowe to standard. Najdłużej bo dobrą sekundę czeka się na zmianę konta gdy chce się przeglądać pocztę z innej skrzynki. Ale dla kontrastu jest wiele miejsc, które działają błyskawicznie i widać, że można się do tego przyłożyć. Zresztą widać, że programiści się przykładają, bo różnica w stabilności pomiędzy updatami jest spora. Wciąż jednak program potrafi się wykrzaczyć.
I jeszcze jedno. Powiadomienia o nowej poczcie są klasyczne, w pasku powiadomień. Tylko niestety nie wystarczy klepnąć w pozycję w obszarze powiadomień. Niestety Mail’d otworzy się w domyślnym koncie a nie w tym, na które wiadomości właśnie dotarły. Kolejny wkurzający drobiazg.
Trochę niedopracowane jest też aktualizowanie informacji o przeczytanych emaliach. Pasek powiadomień potrafi uparcie wskazywać ikonę z kopertą podczas gdy wiadomości już dawno są oznaczone jako przeczytane. Podobnie z informacją o liczbie nieprzeczytanych wiadomości wyświetlaną w głównym panelu liściastym.
Próbowałem przesiąść się na K9 ale jego ascetyczny wygląd trochę mnie odstrasza bo dostosowany jest chyba bardziej do telefonu. Mail’d zresztą podobno powstał na bazie K9.
Smerfowanie
Testuję obecnie kilka przeglądarek, m.in. Dolphin HD, Miren, Operę, Firefoxa i autorską Notion Ink zbudowaną na bazie androidowej. Na razie najczęściej sięgam do delfinka, bo fajnie blokuje śmieć flashowy i działa błyskawicznie. Żadna treść nadmiernie ruchoma nie jest otwierana po wejściu na stronę. Miejsca flashowe są po prostu oznaczone symbolem i klepiąc w którekolwiek niestety otwieramy furtkę do ściągnięcia wszystkich treści tego typu na danej stronie ale możemy to zrobić albo nie.
To i tak lepsze niż otwieranie domyślnie wszystkiego w Mirenie, choć ten ma rónież kilka fajnych rozwiązań. Firefox oraz Opera niestety nie radzą sobie dobrze albo w ogóle z wyświetlaniem flash,a więc ich testy właściwie na razie zarzuciłem.
Warto jednak opisać dostarczoną z systemem przeglądarkę, bo jest ciekawa choć nie do końca też dopracowana.
Projektanci podeszli do obsługi z rozmysłem co zaowocowało umieszczeniem przycisków sterujących po lewej stronie włącznie z przyciskiem zakładek. Dotknięcie jego pokazuje paski symbolizujące otwarte strony. Początkowo się w tym gubiłem, zwłaszcza, że wskazanie danego paska nie zawsze skutkowało jego natychmiastowym podświetleniem i wybraniem. Pomysł jest jednak fajny.
Fatalnie rozwiązany jest moim zdaniem ekran zawierający linki ulubione, bo nie mogę się połapać w tym chaosie mimo wyświetlanych miniaturek stron a może właśnie przez nie. W przeglądarce zaimplementowano funkcję zapisywania w formie bitmapy fragmentu wyświetlanej strony. Nie zdarzyła mi się taka potrzeba ale widocznie się zdarza, skoro ktoś się pofatygował oprogramować taką funkcjonalność. Sporo innych standardowych funkcjonalności jest dostępnych w menu a wśród nich opcja Kill Browser. Pamiętam jak społeczność zaniepokoiła się tą funkcją, bo po co w Androidzie zamykać aplikację? Czyżby to oznaczało, że przeglądarka zbyt rozrzutnie absorbuje zasoby? Dal windowsowo-skażonych użytkowników ta opcja wydaje się być całkiem naturalna.
W tej przeglądarce również rzucają się szczegóły utrudniające życie. Gdy chcemy wpisać nowy adres strony niestety stary adres musimy ręcznie wykasować. Można to zrobić na wiele sposobów tylko po co? Wystarczyło po kliknięciu w pasek adresu od razu zaznaczać całą jego treść co pozwoliłoby szybko wpisać nowy adres bez zabawy w kasowanie. Tak to jest zorganizowane w innych przeglądarkach. Poza tym pasek adresu potrafi być przykryty paskiem powiadomień. Nie wiem czy to cecha androidowej przeglądarki czy też feler personalizacji ale denerwujące jest upieranie się przy danym adresie do czasu ściągnięcia całej strony. Bywa, że strona ściąga się długo. Można ją poczytać ale pasek progresji jeszcze pracuje. Zdarza się, że zdążę rzucić okiem na to co mnie interesuje i chciałbym otworzyć już inny adres. Wpisuję więc go, wciskam Enter i… adres zmienia się na ten, który przeglądarka ściągała dotychczas. Muszę ręcznie zatrzymać ściąganie i powtórzyć próbę przejścia na inną stronę.
Przeglądarka jest szybka i płynnie przewija strony. Na szczęście też posiada opcję otwierania w tle innych zakładek. Zaobserwowałem, że ludzie bardzo często czytając portale informacyjne robią przegląd informacji i w odrębnych zakładkach otwierają interesujące artykuły do późniejszego poczytania. Tu świetnie się to sprawuje.
Przypominajki
Mimo, że kalendarz, podobnie jak większość innych aplikacji robi to wszystko co robić powinien to pochylę się nad tematem przypominajek w ogóle.
Kalendarz Adama jest oryginalny. Zaprojektowany jest bardzo starannie i gustownie, przynajmniej w mojej ocenie. I na tym koniec pozytywów :)
To chyba cecha Androida, że można utworzyć wiele kalendarzy i synchronizować je z kalendarzem Googla. I to działa choć nie wiem jak sprawnie, bo nie łączyłem się jeszcze z serwerem. Nie śpieszno mi do tego, bo jakoś nie kręci mnie fakt, że Wójek Gugiel na bieżąco analizuje moje potrzeby w każdym miejscu i podpowiada mi w wyszukiwarce to, co jakoby jest najlepsze dla mnie.
Domyślny widok kalendarza to ciąg wielkich liczb reprezentujących dni bieżącego miesiąca które przesuwa się w prawo lub lewo (bardzo dobrze działa inercja) w celu wybrania terminu nas interesującego. Ponadto liczby okraszone są informacją o ilości zdarzeń przypiętych do danego dnia. Niby ładnie to wygląda ale mnie nie przekonuje.
Choć muszę przyznać, że widok klasycznego miesiąca już mnie znudził i zawsze jestem ciekaw co też ktoś może wymyślić nowego w tym obszarze. W kalendarzu Adama na widok klasycznego miesiąca możemy się przełączyć ale jego funkcjonalność jest dość ograniczona bo pojawia się rodzaj lupki pokazującej terminy przypisane do wskazywanego dnia.
Mimo opisania w instrukcji nie udało mi się wywołać widoku całego roku.
Ale wróćmy do przypominajek. To dość istotny dla mnie element, bo coraz gorzej z pamięcią. Przypominajki powinno pisać się szybko i wygodnie tak by czynność ta była niemal mechaniczna. Dokładnie odwrotny skutek udało się uzyskać projektantom Adama. Aczkolwiek zaznaczam, że to moja subiektywna opinia.
Jak to wygląda zatem. Otóż klikamy w dzień dla którego chcemy utworzyć termin. Pojawia się dymek „Add an Event”, którego klepnięcie przenosi nas do widoku szybkiego planowania zdarzeń. Na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się takie przyjazne paluszkom.
W pierwszym pionowym pasku wybieramy temat przypominajki. Mamy do dyspozycji gotową listę kilku pozycji do których możemy dodać własne. Tu znów buble ergonomiczne. Raz, że pole dodawanego tytułu własnego nie otwiera się z domyślnie widoczną klawiaturą co zmusza mnie do tapnięcia na nim. Pierwsze tapnięcie niepotrzebne. Dwa, gdy już dodamy własny tytuł to bynajmniej nie jest on od razu ustawiony na liście wyboru, a gdzież tam. Musimy go odnaleźć i wskazać. Przy obszernej liście tematów może być to żmudne. Drugie niepotrzebne tapnięcie z niepotrzebnym przewijaniem listy. A przypominam, że zależy nam na szybkim ustawieniu przypomnienia. Szczęśliwie data jest już ustawiona bo wszak wskazaliśmy dzień uruchamiając cały proces. Niestety, nie jest tak łatwo. Musimy jeszcze wskazać godzinę zdarzenia. Cenię te aplikacje, które odrobinę przewidują mój następny krok. Spotkałem kalendarze, które proponują termin, najczęściej godzinę w przód. Tu niestety godziny zdarzenia są puste. Mało tego, wprowadzenie godziny rozpoczęcia nie implikuje automatycznego ustawienia terminu zakończenia np. o godzinę później. Parametryzacja tego ustawienia pozostaje w sferze marzeń. Przy okazji, chyba wolę wpisywać atrybuty czasu ręcznie niż ustawiać każdy z elementów za pomocą klepania w plusa czy minusa. Tu mamy do wyboru oba warianty ale ręczne wpisywanie wymaga znów klepnięcia w dany element, wykasowanie dotychczasowej wartości i wprowadzenie nowej. I tak osobno dla godzin i minut. Chyba szybciej jednak będzie posłużyć się plusami-minusami.
Na szczęście liczba minut wcześniejszego przypomnienia terminu ustawiona jest domyślnie na kwadrans. Choć wolałbym sam sobie ustawiać domyślną wartość. Co ciekawe, to chyba cecha Androida, że nie jest możliwe ustawienie tego parametru na zero tak by przypominajka przypominała mi się dokładnie o czasie. Najmniejsza wartość to minuta.
Możemy jeszcze ustawić osobę z którą np. planujemy spotkanie oraz kalendarz, z którym chcemy zsynchronizować termin.
Ponieważ ten widok, o ironio, nazywa się „Quick Event Creator”, to takie cudaczki jak cykliczność czy szerszy opis można wprowadzić w widoku standardowym. Przełączamy się więc na niego i… wszystko musimy wprowadzić od nowa. Cudnie. Odnoszę wrażenie, że wprowadzanie przypominajek w tym widoku standardowym jest znacznie szybsze, choć osoby wciągane do terminu trzeba już wpisywać ręcznie, nie możemy posłużyć się książką adresową tak jak w widoku „błyskawicznym”.
Ufffff, powiedzmy, że szczęśliwie udało się nam wprowadzić przypominajkę. Nie wiem jak Wy, ale ja lubię, gdy przypominajka mi się naprzykrza, bo po to ją ustawiam by mi się przypominała. W Androidzie przypomnienie się wyświetli ale potem zgaśnie i gdy akurat nie byliśmy w pobliżu to możemy zbyt późno zorientować się, że właśnie coś nam uciekło. Denerwuje mnie też trynd zgodnie z którym opóźnienie przypomnienia ustawione jest na sztywno gdy tymczasem mogę chcieć odsunąć je na przykład o godzinę. Stare, dobre Windows Mobile podchodzi do tego tematu z większym zrozumieniem.
Połączenia ze światem zewnętrznym
Przewrotnie zacznę od telefonu.
Oczywiście użyta wersja Androida nieustannie przypomina, że napisana jest dla telefonu. Sprawdzenie pochłaniaczy baterii również pokazuje nadajnik/odbiornik telefonu jako głównego pożeracza, nawet gdy włączy się tryb samolotowy. Mam wersję 3G i być może to jest przyczyną. Widać jednak, że programiści nie poradzili sobie jeszcze z tą przypadłością. Niestety nie mogę wykonać żadnego połączenia telefonicznego choć widać proces wśród zainstalowanych aplikacji. Można natomiast wysyłać wiadomości SMS i MMS. Naturalnie działa też sieć 3G. O prędkości nie pytajcie, chyba, że ktoś podpowie jak to mogę sprawdzić wiarygodnie.
Kupiłem wersję 3G na zapas trochę. Głównie korzystam z WiFi, choć niestety nie mogę się połączyć z routerem w moim HD2. Adam na razie chyba nie obsługuje połączeń typu Ad hoc mimo, że WiFi Analyzer takie sieci widzi. Być może coś powinienem dograć ale się nie znam.
WiFi śmiga znakomicie. Jednym razem się zdumiałem, bo w formie żartu przekierowany byłem przez kolegę na stronę rzeszowskiego urzędu pracy. Kliknąłem link w Skype i strona pojawiła mi się natychmiast. Naprawdę, natychmiast, tak jakby tam na mnie czekała. Swoją drogą uznanie dla macherów od tej strony. Gdziekolwiek nie klikam w tablecie to podstrona pojawia się jak kolejna kartka w Wordzie albo w PDF-ie. Nawet paska progresji nie wyświetla. Po prostu się pojawia. Nawet Chrome w laptopie tak nie potrafi i to mnie zdumiewa, bo przeglądanie internetu w moim Adamie to czysta przyjemność. Nie wiem od czego jest to zależne ale takiego zachowania oczekiwałem.
Ale chyba trochę odjechałem z tematem.
Z połączeń pozostał jeszcze bluetooth. Hmmmm…. Może innym razem?
Dotychczas udało mi się z sukcesem połączyć tylko ze słuchawkami stereo. Na tym liczba sukcesów się kończy a próbowałem jeszcze z komputerem i z telefonem oraz myszą. Wprawdzie urządzenia się parują (z wyjątkiem myszy) ale na tym koniec. Nie ma żadnego pożytku z tego faktu. Widać tu jakiś feler, bo na forum ludziska twierdzą, że działa im nawet tethering z iPhonem via bluetooth. Z iPhonem! który do niedawna uchodził za synonim hermetyczności w tym obszarze. Czekam na uaktualnienie, może coś się polepszy.
Aha, można się jeszcze z urządzeniem połączyć przez miniUSB. Działa to standardowo, tak jak w telefonach androidowych. Szkoda tylko, że nie działa ładowanie urządzenia przez ten port ale o tym już pisałem.
Kamera obscura
Prymitywny jak diabli. Nie ma o czym pisać. Jakiś zoom cyfrowy, ustawienia wielkości i jakości. Na tym koniec. To samo dla kamery. Przypomina to oprogramowanie aparatu we wczesnych androidach.
Pisałem już, że urządzenie nieustannie się focusuje. To też jakiś feler. Niemniej całkiem nieźle sprawują się inne programy z użyciem kamery. Fring przekazuje obraz skutecznie, Cam Scanner ładnie kopiuje dokumenty, itp. Co pozytywne to dość szeroki zakres ogniskowych jeśli dobrze się wyrażam. Mam na myśli możliwość pstrykania zdjęć obiektów znajdujących się całkiem blisko oczka co jak już pisałem przydaje się do archiwizacji paragonów gwarancyjnych, które lubią się odbarwić.
Multimediowanie
Nie mam zbyt wielkich oczekiwań w ten materii, więc musiałem specjalnie na potrzeby testu trochę pomęczyć urządzenie. Owszem, chciałbym aby możliwe było oglądanie czegokolwiek co się na niego wgra. Pod tym względem podobają mi się Samsungi, które nie boją się DivXów, XviDów i innych formatów, od telefonu po telewizor. Adam też się nie boi choć jak pewnie wiadomo z tą Tegrą nie jest tak różowo jak się spodziewano. Bo skrajnie wielkich rozdzielczości to już nie potrafi pociągnąć płynnie. Odtwarza ale z delikatną czkawką. Bez problemu i płynnie jedzie małe HD oraz inne formaty. Spodziewam się, że na Androidzie zależy to od programu a nie od kodeków systemowych. Ja najczęściej używam MoboPlayera. Tradycyjnie marnie odtwarzają się też pliki MOV. Marnie, bo bez dźwięku i w przyśpieszeniu.
Odtwarzanie przez HDMI na telewizorze trochę mnie rozczarowało. Ale tylko ze strony wyświetlania aplikacji. Bo wszystko jest takie jak na ekranie tabletu czyli pixel w pixel widać wyraźnie na ekranie Full HD tak jakby to była rozdzielczość 1024 x 600. Całkiem normalnie jest natomiast z wideo, bo wygląda tak jak powinno. Dźwięk leci do telewizora czysty.
Ze strony dźwiękowej odtwarzanie muzyki niczym się nie wyróżnia. Odtwarzacz systemowy mógłby zostać wystawiony w Sevre jako wzorzec oszczędności. Ma być lepszy podobno. Ale gra, przyzwoicie gra i gra w tle, czyli statutowe obowiązki wypełnia. Equalizera nie znalazłem.
Office
Adam posiada pełną wersję Quickoffice a w nim Quickword, Quicksheet, Quickpoint i QuickPDF. Obsługiwane są nowe formaty MS Office zarówno w zakresie przeglądania, jak i edycji i tworzenia nowych dokumentów.
Nieźle spisuje się przeglądarka PDF-ów, czyta się sprawnie, najlepiej w układzie pionowym na szerokość tekstu. W układzie pionowym strony są za małe by czytać komfortowo. Można oczywiście multidotykiem powiększać tekst i dzieje się to niezwykle płynnie. Można też tekst przełączyć w postać bez elementów graficznych.
Gry
No nie gram za bardzo. Hmmmm… w ogóle nie gram, bo… gram na żywca :) Z ciekawości odpaliłem Angry Birds. Polatałem też jakimś cudaczkiem przed telewizorem bo widziałem na youtube, że tak można. W sumie ciekawa zabawa bo tablet robi za kierownicę i heja.
No i chyba tyle.
Dostajemy z systemem parę aplikacji dodatkowych ale to takie pitu-pitu. Np. nawigacja Osmand to jakiś żart podwórkowy. Aplikacja dla szkół to już nie moja liga. Nie chcą mi się zainstalować niektóre aplikacje. Licho wie dlaczego. Palringo się opiera, RetroCamera też. Komunikatory działają trochę kulawo, bo okno czatu potrafi wyjechać początkiem gdzieś poza ekran i trzeba pokombinować by się wczytać w wiadomość otrzymaną. Ale jakoś mnie to nie zraża. Recenzja Losta (Motoroli Xoom) zachęciła mnie do spojrzenia w stronę Honeycomba, może jego dopasowanie do filozofii tabletu objawi się funkcjonalnie lepiej. Tymczasem mam ogromną frajdę z używania Adama mimo, że w niektórych momentach aspiruje do anty-iPad-killera. Ktoś pytał o porównanie go do iPada. Lost chyba dobrze to wyjaśnił mimo, że Adam nieziemskiego Honeycomba jeszcze nie obsługuje.
No i teraz zasadnicze pytanie: czy poleciłbym Adama komuś innemu? Odpowiedź: Zwykłemu użytkownikowi jeszcze nie. Poza tym nie za tę cenę, bo przez pochodzenie i sposób sprzedaży musiałem dopłacić drugi podatek (ponad 400 zł) co w sumie dało trochę ponad 2100 zł. Inaczej jednak podchodzą do takich urządzeń zakręceńcy tacy jak ja. Wspomniałem, że był to zakup sponsorowany, więc potraktowałem go hobbystycznie choć nie mogę nacieszyć się również walorami użytkowymi.
Co do używania samego tabletu to czytelników tego portalu nie muszę przekonywać. Teraz gdy biorę laptopa na kolana to tak jakbym zmierzał się z fortepianem. Wszystko ponad netbooki wydaje się klamociaste i niezgrabne. Choć wciąż nieco szerzej uśmiechnąłbym się do ekranu dwunastocalowego to i na dziesiątce da się poczytać sieć czy książki przyzwoicie. Mam nadzieję, że w końcu urodzi się jakiś e-kiosk na androida by można było czytać też czasopisma.
Dziękuję za uwagę i pozdrawiam
Syomas
_ _ _ _ _ _
SyoMas – wielkie dzięki za napisanie obszernej recenzji Notion Ink Adam! Jeśli Wy macie jakieś pytania co do Adama – myślę, że o odpowiedź możecie być spokojni
A jeśli i Ty posiadasz jakiś tablet internetowy i chciałbyś napisać podobny tekst na jego temat – pisz śmiało – admin(małpka)tabletowo.pl
Dotychczas Czytelnicy Tabletowo.pl dzielili się z nami swoimi opiniami na temat następujących tabletów:
– Motorola Xoom,
– Notion Ink Adam (cz. 1),
– Asus Eee Pad Transformer,
– Archos 101 Internet Tablet,
– Archos 101 Internet Tablet,
– Samsung Galaxy Tab.
W drugiej części skupię się na oprogramowaniu choć pewnie do sprzętu czasem sięgnę. Wybaczcie zdjęcia, nie chce rotować Adama a nie da się inaczej chyba zrobić screenshotów.
Zatem opowieść….
System i całe oprogramowanie Adama również mocno intrygowało wówczas gdy powstawało. Projektanci dzielili się swoimi pomysłami w tym obszarze i znakomicie się to wszystko zapowiadało.
Jak już wspomniałem w pierwszej części, zwlekałem z opisaniem wrażeń z używania Adama bo czekałem na jakieś większe uaktualnienie. Jednego się doczekałem ale sporo jeszcze przede mną. I sprawia mi to frajdę. Tak, tak. Bo ja w odróżnieniu od wielu użytkowników stękających po forach wiedziałem na co się decydowałem. Chciałem być uczestnikiem rozwoju Adama i ufam, że ten rozwój nie zatrzyma się zbyt szybko. Ale do rzeczy.
Kardiologia
Jakby to powiedzieć. Wszystko tu jest takie nierówne. Generalnie śmiga jak błysk ciupagi ale czasem pojawi się opóźnienie i człek ciśnie i ciśnie ten nieszczęsny ekran bo nie wiadomo co się dzieje. Sądzę, że to wina poszczególnych składników. Na szczęście niewiele z nich wykazuje takie zachowanie.
Sercem Adama obecnie jest Android 2.2. Za chwilę ma się pojawić podmianka na Gingerbread choć wcześniej był zapowiadany Honeycomb. Prace nad dostosowaniem jądra Adama do pracy z Honeycombem jednak trwają, zarówno w zespole Notion Ink jak i wśród społeczności fascynatów. Na temat tej społeczności warto powiedzieć słówko. Być może rzuca mi się w oczy jej aktywność bo sam jestem fanem Adama ale muszę przyznać, że oni również mnie urzekają. Czuję się znakomicie będąc jednym z tych wariatów. Niestety Notion Ink chyba się zakałapućkało w tym wszystkim bo zaczyna tę społeczność zaniedbywać. A może całe zjawisko ich po prostu przytłacza. Trudno powiedzieć.
Styka mi, że jeszcze nie ma Honeycomba na Adamie bo z tego co czytam mizerniuchno wygląda sprawa zgodności z aplikacjami z wersji telefonicznych a nowych jeszcze jest niewiele. Zresztą sporo aplikacji pisanych jakoby na telefoniczne wersje Androida już teraz zachowuje się znakomicie na tablecie. Cool Reader na przykład świetnie wyświetla książki w układzie dwustronicowym. Ghost Commander z dwoma panelami jednocześnie daje niezłą namiastkę Total Commandera. Odtwarzacze wideo też bez problemu znajdują się w większych rozdzielczościach o przeglądarkach nie wspominając.
Zatem z obecną wersją systemu moim zdaniem byłoby nieźle gdyby nie jeden szkopuł. Mianowicie nie mam dostępu do Android Market. Nie mam z wyboru bo postanowiłem na razie nie rootować Adama. Chcę oglądać jego rozwój i tyle. Nie wiem ile jest prawdy w różnych opowiastkach na temat tego komu Google udostępnia Market a komu nie. Nie dociekam. Jednak doskwiera mi jego brak. Bo czytam sobie o różnych aplikacjach ciekawych, chciałbym je sobie zainstalować, popróbować i muszę obejść się smakiem. Chyba, że rozgarnięty programista lub producent świadom jest już istnienia takich ludków jak ja i po prostu udostępnia instalkę na swojej stronie albo na forum XDA-Developers.
No więc używam Androida 2.2 i jest ciekawie bo go prawie nie widzę. Większość przykrywa Eden o którym za chwilę. Nawet ustawienia zostały ładnie przeformatowane w stylistykę Adama. Ucieszyło mnie niezmiernie spostrzeżenie, że systemowa możliwość ustawienia polskości nie została zablokowana. W dużej części więc komunikaty mówią do mnie po ludzku.
Pozostał też androidowy pasek powiadomień przy czym możliwe jest jego zwijanie w formę ikony pokazującej jedynie stan baterii. I to jest chyba przekleństwo. Z dwóch powodów. Po pierwsze ikona baterii zmienia się w wykrzyknik gdy w powiadomieniach znajdzie się coś interesującego ale niestety wszystkie komunikatory w ten sposób cyklicznie manifestują swoją obecność przez co wykrzyknik pojawia się nader często. Gdy jednak zechcemy pozostać przy klasycznym pasku powiadomień, to niektóre aplikacje nie potrafią rozpoznać jego istnienia (to jest drugie przekleństwo) przez co obcięte mają elementy znajdujące się u szczytu ekranu. O ironio tę przypadłość ma np. oryginalna przeglądarka. I tyle wystarczy o systemie.
Prawie jak w raju
Eden, tak się nazywa nakładka na system w Adamie.
Ale do raju jej daleko. Od początku wyglądała interesująco bo proponowała ciekawe rozwiązanie wielozadaniowości. Dla niezorientowanych, projektanci wymyślili podział ekranu na trzy części w pozycji poziomej, a w każdej z nich widoczny jest tzw. listek żywej aplikacji.
ZDJĘCIE EDEN
Tych listków może być uruchomionych więcej i można je przewijać jak ekrany Androida czy iOSa. Rozwiązanie super i to działa. Niestety okazało się, że aplikacja, by mogła objawić się w formie listka, musi umieć taki tryb obsłużyć. Podobno modyfikacja jest niewielka ale ten pomysł skazany jest na wymarcie. Nikomu nie będzie się chciało rzeźbić w aplikacjach tylko dla samego Adama. Poza tym jakoś nie widzę Edenu na Honeycombie. Skutkiem tego w trybie listków możemy odpalić w sumie osiem aplikacji co z listkiem systemowym daje jakby trzy pełne ekrany. Rozwiązanie jest na tyle fajne, że z niego korzystam z przyjemnością choć przewijanie listków jest płynne inaczej.
Ta ósemka to:
-
Snifer – adamowa przeglądarka plików, całkiem zgrabna i sprawna
-
Mail’d – adamowy klient poczty – w postaci listka pokazuje jedną, wybraną skrzynkę lub treść wybranej emalii. Łatwo można przełączyć się na inną skrzynkę gdy człek potrzebuje posiadać kilka kont. Niestety obecnie w tym trybie nie można otworzyć załączników, które w wersji pełnoekranowej spokojnie się otwierają.
-
Ustawienia – w postaci przełączników i suwaków – użyteczny drobiazg
-
Kalkulator – jako listek działa w trybie uproszczonym, jako aplikacja pełnoekranowa działa jak kalkulator naukowy
-
Kalendarz – widok miesiąca plus zdarzenia z danego dnia
-
Facebook – w tym widoku wygląda jak telefoniczna wersja
-
Przeglądarka – brak w tym widoku paska wpisywania adresu, można skorzystać jedynie z linków wyszukiwarek (Google, Yahoo, Bing, Ask – ktoś o niej słyszał?), ulubionych lub bieżących otwartych zakładek. Ale w trybie listka działają tylko wyszukiwarki, pozostałe linki otwierają pełnoekranową przeglądarkę
-
Canvas – to taki programik graficzny do malowania i obróbki zdjęć. W trybie listka… tylko istnieje. Cokolwiek się w nim wciśnie uruchamia od razu wersję pełną.
Jest jeszcze główny liść. Pokazuje datę, godzinę, zminiaturyzowanego mediaplayera, gorące powiadomienia z Facebooka, informacje o oczekującej poczcie, najbliższe zadania z kalendarza, oraz ikony ośmiu ostatnio uruchomionych aplikacji.
ZDJĘCIE PANEL GŁOWNY
Elementem integralnym rajskiego pomysłu jest oryginalny launcher w postaci przejeżdżającego przez środek ekranu paska oraz pola wyszukiwania aplikacji. Na początku pomysł wydawał się dziwny ale w sumie gdy zacząłem z niego korzystać to nawet sprawnie to działa. Z launchera aplikację uruchamia się w formie listka poprzez przeciągnięcie ikony w miejsce w którym ma ona wystartować.
ZDJĘCIE LAUNCHER
Mało ergonomiczne ale przy założeniu, że robi się to raz na reset to dałoby się żyć. Niestety w obecnej wersji systemu konieczność wyłączenia tabletu niestety się zdarza (choć coraz rzadziej) a układ listków nie odtwarza się po powstaniu systemu. Przy okazji dla zainteresowanych, Adam wstaje w 40 sekund. Na szczęście jak napisałem, nie miewam zbyt częstej potrzeby pełnego wyłączania/włączania tabletu. Działa tak jak chciałem w trybie czuwania, czyli ożywa jak telefon, natychmiast. Chętnie bym się jeszcze pozbył ekranu blokady bo jest zupełnie niepotrzebny. Nie znam Androida na tyle jednak i nie wiem czy to możliwe.
Multiplasking
Ten temat wymaga odrębnego potraktowania.
Zasadniczo wielozadaniowość mnie trochę rozczarowała a właściwie aplikacje które nie potrafią jej skutecznie obsłużyć. Owszem, w trybie liści aplikacje żyją obok siebie. W trybie pełnym też funkcjonują równolegle. Te, które muszą, funkcjonują w tle, zatem poczta się ściąga w zadanym interwale, komunikatory (używam na razie GG, Skypa i Nimbuz) przyjmują wiadomości i powiadamiają w obszarze powiadomień, muza gra, przeglądarka ściąga pliki, nawigacja aktualizuje pozycję, itp. Wszystko to na raz bez zająknięcia. Muzyka odtwarza się zresztą również gdy „uśpimy” Adama. Nie można jednak do końca cieszyć się wielozadaniowością w środku aplikacji. Jeśli na przykład odpalimy jakiś klip na Youtube, to niestety zamilknie gdy przełączymy się na inną stronę w tej samej przeglądarce. Podobnie z oknem odtwarzającym np. radio internetowe. Jest na to jednak prosty sposób. Odkryłem go zresztą w tej chwili, podczas pisania recenzji. Otóż przeglądarka odtwarza radio czy inne media w tle gdy przełączamy się na inną aplikację, system to obsługuje bez problemu, zatem można odpalić inną przeglądarkę i przeglądać w tym samym czasie interesujące strony. Takie kulawe trochę rozwiązanie ale da się żyć. Myślę, że to wszystko zależy od aplikacji bo np. przeglądarka systemowa nie potrafi już takiego tricku. Co tu dużo mówić, to są aplikacje na telefon, zatem gdy już zaczną powstawać wersje na tablety to twórcy zaczną je wyposażać w funkcjonalności bliższe komputerowym. Niestety z odtwarzaczami multimedialnymi już nie jest tak różowo. Muzyka wprawdzie się odtwarza w tle ale nie znalazłem takiego, który zechciałby odtwarzać film, czy playliste z videoklipami podczas gdy ja będę sprawdzał wiadomość, którą otrzymałem w komunikatorze. Ale to pewnie kwestia czasu bo jak mówiłem, sprzęt i jądro systemu na to pozwala. Swoją drogą, przypadkiem, podczas pisania zrobiłem mały test. Otóż uruchomiłem w sumie cztery odtwarzacze multimedialne przy włączonych trzech przeglądarkach i paru innych programach. Wszystko hula radośnie bez jakichkolwiek opóźnień z powodu braku pamięci czy innych zasobów. To mnie cieszy. Nie napotkałem jeszcze komunikatu, który mówiłby, że przegiąłem z liczbą aplikacji, a wcale się nie oszczędzam. Nie odbija się też to na szybkości działania aplikacji. Ani trochę.
No i jakoś to wszystko się kręci. Nie jest to system komputerowy, więc nie da się otworzyć dwóch okien obok siebie. Gdy przychodzi wiadomość to niestety przełączamy się na komunikatora w całości. Gdy chcemy napisać emalię to nie da się otworzyć okna nowej wiadomości obok artykułu w przeglądarce tak jak to robię teraz na laptopie. Trzeba się z tym pogodzić i już, choć konstrukcja Edenu pokazuje, że to tylko ograniczenie softwarowe i tyle.
Pisanie na ekranie
Zaraz po multitaskingu warto wspomnieć o multitouchu.
Oczywiście jest on obsługiwany choć nie robiłem testów ile palców na raz jest rozpoznawanych. Nie miałem takiej potrzeby. Multidotyk jednak znakomicie został wykorzystany przez projektantów w klawiaturze ekranowej. Otóż zarówno Shift, Ctrl jak i Fn można trzymać przy wciskaniu innych klawiszy tak jak się to odbywa w klawiaturze sprzętowej. Początkowo tego nie stosowałem, bo przywykłem do trybu przełącznikowego tych przycisków, jednak wygoda pisania znakomicie się poprawiła gdy okazało się, że można wrócić do starych, „namacalnych” przyzwyczajeń. Zwłaszcza, że dzięki temu działa zestaw skrótów klawiszowych Ctrl+A, Ctrl+C, Ctrl+X i Ctrl+V. Przy okazji warto wspomnieć, że klawiatura dedykowana od Notion Ink jest prawie znakomita.
ZDJĘCIE KLAWIATURA
Jak widać zrezygnowano z grafiki symbolizującej klawisze, pola liter są duże i czytelne. Dla wprowadzania symboli i cyfr dodano właśnie przycisk Fn. Klawisze poruszania kursorem natomiast są nieocenione. Biały kolor wreszcie, całkiem dobrze się sprawdza, szczególnie w trybie PQi w którym ciemne powierzchnie są za mało kontrastowe. Do szczęścia brak mi jeszcze prawego Shifta, odrębnego wiersza przycisków cyfrowych oraz… prawego Alta albo jakiegoś innego sposobu wprowadzania polskich znaków. Niestety nie jest wykorzystany system dłuższego naciśnięcia klawisza by uzyskać dodatkowe znaki a takie przyzwyczajenia wyrobiły mi się już przy używaniu smartfona. Podwójne puknięcie w Shift lub Fn utrwala jego stan. Wygodne jest też stosowanie małego przycisku chowającego klawiaturę.
Wersja mała klawiatury, wyświetlająca się przy Adamie trzymanym pionowo już nie jest taka wygodna. Ale w tym trybie żadna nie jest wygodna.
Skoro rozpisałem się o klawiaturze to dodam, że swobodnie można podpiąć do USB również klawiatury sprzętowe oparte o nadajniki radiowe. Dopóki nie są konieczne żadne sterowniki to sprzęt zachowuje się znakomicie. Nie miałem okazji próbować jeszcze tylko klawiatur opartych o bluetooth.
Co jest wkurzające w korzystaniu z klawiatur sprzętowych to durna obsługa klawiszy typu Home, End, itp. End na przykład usypia tablet. Już zaczynam się przyzwyczajać ale na początku trafiało mnie gdy w trakcie intensywnej rozmowy komunikatorem urządzenie nagle przygasa a ja klepię się w czoło bo uświadamiam sobie, że zachciało mi się szybko skoczyć na koniec wiersza. Nie znam się na tym ale spodziewam się, że to troska programistów systemowych, którzy najnormalniej nie oprogramowali obsługi np. klawisza Delete. Jak to wygląda w innych tabletach? Koś dopowie? Ten sam zong?
Przyprawy korzenne
Możliwość przeflancowania systemu Adama pojawiła się dość wcześnie z prostej przyczyny. Prenatalna wersja oryginalnego systemu potrafiła się totalnie zaciąć i Notion Ink w reakcji serwisowej ujawnił metodę odtworzenia środowiska od zera. Na to tylko czekali wszyscy macherzy do przerabiania systemów. Jak grzyby po deszczu pojawiły się więc wersje alternatywne wolne od ograniczeń. Jak wspomniałem, nie zdecydowałem się na taką wersję jeszcze choć jak czytam, wielu użytkowników czyni to po tygodniu posiadania Adama. Ja na razie ograniczam się do korzystania z innej nakładki, czyli konkretnie Android Seven Pro. Niemniej jak słyszę nie każdy tablet daje się przerootować, zatem należy to potraktować jako zaletę Adama. Ponadto oficjalnie został opublikowany kernel więc społeczność może pracować w pocie czoła w celu ulepszania systemu lub jego przeniesienia na Honeycomba, co się dzieje.
Wspomniałem o pocztówkach
A konkretniej o kontach pocztowych. Bardzo leży mi estetyka Mail’d. Generalnie stylistyka programów autorskich Notion Ink trafia w mój gust.
ZDJĘCIE MAIL’D
Program pocztowy korzysta z trójpolówki, zatem na jednym ekranie widzimy jednocześnie wszystkie konta zdefiniowane w programie, foldery wskazanego konta, oraz nagłówki emalii wskazanego folderu. Tapnięcie w nagłówek emalii przesuwa całość o 2/3 w lewo i w powstałe miejsce wpasowuje się treść emalii. Dość to normalne ale normalności oczekuję od takich aplikacji. Nienormalne moim zdaniem jest domyślnie schowany nagłówek wiadomości. By zobaczyć temat czy też adresatów wiadomości muszę klepnąć przycisk Show details.
ZDJĘCIE MAIL’D – WIADOMOŚĆ
Dla mnie temat to część wiadomości więc klepie w ten przycisk nader często. Pewnie nie musiałbym gdyby na liście nagłówków widać było cały temat a nie tylko tyle ile się zmieści w jednym wierszu. Ot drobiazg ale przeszkadzający. Druga przeszkadzajka na którą jeszcze nie znalazłem rozwiązania to możliwość oznaczenia większej liczby emalii jako przeczytanych. Boli to najbardziej na początku gdy ściągniemy archiwum ze skrzynki. Owszem można zaznaczyć wiele wiadomości lub nawet wszystkie ale jedyne co można z nimi zrobić to przenieść, skopiować lub usunąć.
Wkurza mnie czasami brak ergonomii. Weźmy na przykład filtrowanie wiadomości. Wpisuję słowo kluczowe w pole wyszukiwania i mechanicznie klepię Enter. Nic, żadnej akcji. Muszę wyraźnie palcem klepnąć w ikonę lupki, a po co? No dobra, czepiam się może, ale moim zdaniem dbałość o szczegóły świadczy o klasie produktu.
Program swobodnie radzi sobie z automatycznym konfigurowaniem popularnych kont pocztowych typu Gmail. Obsługuje oczywiście również IMAP.
Trochę brakuje mi możliwości poruszania się pomiędzy pisaną w danej chwili wiadomością a na przykład odebranymi wiadomościami gdy chcę coś na bieżąco doczytać. Redagować dwóch na raz wiadomości też się nie da choć aplikacja ładnie zarządza zachowaniem bieżącej pracy w folderze Drafts. Niejednokrotnie wystraszałem się, że moją pisaninę gdzieś wsiorbało gdy tymczasem ona sobie spokojnie czekała w folderze roboczym.
Mail’d jest znakomitym przykładem nierówno napisanej aplikacji. Na obecną chwilę jest to chyba najbardziej zalagowane utyliszcze. Klepnąć w coś nie znaczy uzyskać to od razu. Bynajmniej. Opóźnienie półsekundowe to standard. Najdłużej bo dobrą sekundę czeka się na zmianę konta gdy chce się przeglądać pocztę z innej skrzynki. Ale dla kontrastu jest wiele miejsc, które działają błyskawicznie i widać, że można się do tego przyłożyć. Zresztą widać, że programiści się przykładają, bo różnica w stabilności pomiędzy updatami jest spora. Wciąż jednak program potrafi się wykrzaczyć.
I jeszcze jedno. Powiadomienia o nowej poczcie są klasyczne, w pasku powiadomień. Tylko niestety nie wystarczy klepnąć w pozycję w obszarze powiadomień. Niestety Mail’d otworzy się w domyślnym koncie a nie w tym, na które wiadomości właśnie dotarły. Kolejny wkurzający drobiazg.
Trochę niedopracowane jest też aktualizowanie informacji o przeczytanych emaliach. Pasek powiadomień potrafi uparcie wskazywać ikonę z kopertą podczas gdy wiadomości już dawno są oznaczone jako przeczytane. Podobnie z informacją o liczbie nieprzeczytanych wiadomości wyświetlaną w głównym panelu liściastym.
Próbowałem przesiąść się na K9 ale jego ascetyczny wygląd trochę mnie odstrasza bo dostosowany jest chyba bardziej do telefonu. Mail’d zresztą podobno powstał na bazie K9.
Smerfowanie
Testuję obecnie kilka przeglądarek, m.in. Dolphin HD, Miren, Operę, Firefoxa i autorską Notion Ink zbudowaną na bazie androidowej. Na razie najczęściej sięgam do delfinka bo fajnie blokuje śmieć flashowy i działa błyskawicznie. Żadna treść nadmiernie ruchoma nie jest otwierana po wejściu na stronę. Miejsca flashowe są po prostu oznaczone symbolem i klepiąc w którekolwiek niestety otwieramy furtkę do ściągnięcia wszystkich treści tego typu na danej stronie ale możemy to zrobić albo nie.
ZDJĘCIE DOLPHIN
To i tak lepsze niż otwieranie domyślnie wszystkiego w Mirenie, choć ten ma rónież kilka fajnych rozwiązań. Firefox oraz Opera niestety nie radzą sobie dobrze albo w ogóle z wyświetlaniem flasha więc ich testy właściwie na razie zarzuciłem.
Warto jednak opisać dostarczoną z systemem przeglądarkę bo jest ciekawa choć nie do końca też dopracowana.
ZDJĘCIE BROWSER
Projektanci podeszli do obsługi z rozmysłem co zaowocowało umieszczeniem przycisków sterujących po lewej stronie włącznie z przyciskiem zakładek. Dotknięcie jego pokazuje paski symbolizujące otwarte strony. Początkowo się w tym gubiłem, zwłaszcza, że wskazanie danego paska nie zawsze skutkowało jego natychmiastowym podświetleniem i wybraniem. Pomysł jest jednak fajny.
ZDJĘCIE BROWSER – ZAKŁADKI
Fatalnie rozwiązany jest moim zdaniem ekran zawierający linki ulubione bo nie mogę się połapać w tym chaosie mimo wyświetlanych miniaturek stron a może właśnie przez nie. W przeglądarce zaimplementowano funkcję zapisywania w formie bitmapy fragmentu wyświetlanej strony. Nie zdarzyła mi się taka potrzeba ale widocznie się zdarza, skoro ktoś się pofatygował oprogramować taką funkcjonalność. Sporo innych standardowych funkcjonalności jest dostępnych w menu a wśród nich opcja Kill Browser. Pamiętam jak społeczność zaniepokoiła się tą funkcją, bo po co w Androidzie zamykać aplikację? Czyżby to oznaczało, że przeglądarka zbyt rozrzutnie absorbuje zasoby? Dal windowsowo-skażonych użytkowników ta opcja wydaje się być całkiem naturalna.
W tej przeglądarce również rzucają się szczegóły utrudniające życie. Gdy chcemy wpisać nowy adres strony niestety stary adres musimy ręcznie wykasować. Można to zrobić na wiele sposobów tylko po co? Wystarczyło po kliknięciu w pasek adresu od razu zaznaczać całą jego treść co pozwoliłoby szybko wpisać nowy adres bez zabawy w kasowanie. Tak to jest zorganizowane w innych przeglądarkach. Poza tym pasek adresu potrafi być przykryty paskiem powiadomień. Nie wiem czy to cecha androidowej przeglądarki czy też feler personalizacji ale denerwujące jest upieranie się przy danym adresie do czasu ściągnięcia całej strony. Bywa, że strona ściąga się długo. Można ją poczytać ale pasek progresji jeszcze pracuje. Zdarza się, że zdążę rzucić okiem na to co mnie interesuje i chciałbym otworzyć już inny adres. Wpisuję więc go, wciskam Enter i… adres zmienia się na ten, który przeglądarka ściągała dotychczas. Muszę ręcznie zatrzymać ściąganie i powtórzyć próbę przejścia na inną stronę.
Przeglądarka jest szybka i płynnie przewija strony. Na szczęście też posiada opcję otwierania w tle innych zakładek. Zaobserwowałem, że ludzie bardzo często czytając portale informacyjne robią przegląd informacji i w odrębnych zakładkach otwierają interesujące artykuły do późniejszego poczytania. Tu świetnie się to sprawuje.
Przypominajki
Mimo, że kalendarz, podobnie jak większość innych aplikacji robi to wszystko co robić powinien to pochylę się nad tematem przypominajek w ogóle.
Kalendarz Adama jest oryginalny. Zaprojektowany jest bardzo starannie i gustownie, przynajmniej w mojej ocenie. I na tym koniec pozytywów :)
To chyba cecha Androida, że można utworzyć wiele kalendarzy i synchronizować je z kalendarzem Googla. I to działa choć nie wiem jak sprawnie, bo nie łączyłem się jeszcze z serwerem. Nie śpieszno mi do tego, bo jakoś nie kręci mnie fakt, że Wójek Gugiel na bieżąco analizuje moje potrzeby w każdym miejscu i podpowiada mi w wyszukiwarce to, co jakoby jest najlepsze dla mnie.
Domyślny widok kalendarza to ciąg wielkich liczb reprezentujących dni bieżącego miesiąca które przesuwa się w prawo lub lewo (bardzo dobrze działa inercja) w celu wybrania terminu nas interesującego. Ponadto liczby okraszone są informacją o ilości zdarzeń przypiętych do danego dnia. Niby ładnie to wygląda ale mnie nie przekonuje.
ZDJĘCIE KALENDARZ
Choć muszę przyznać, że widok klasycznego miesiąca już mnie znudził i zawsze jestem ciekaw co też ktoś może wymyślić nowego w tym obszarze. W kalendarzu Adama na widok klasycznego miesiąca możemy się przełączyć ale jego funkcjonalność jest dość ograniczona bo pojawia się rodzaj lupki pokazującej terminy przypisane do wskazywanego dnia.
ZDJĘCIE KALENDARZ – MIESIĄC
Mimo opisania w instrukcji nie udało mi się wywołać widoku całego roku.
Ale wróćmy do przypominajek. To dość istotny dla mnie element bo coraz gorzej z pamięcią. Przypominajki powinno pisać się szybko i wygodnie tak by czynność ta była niemal mechaniczna. Dokładnie odwrotny skutek udało się uzyskać projektantom Adama. Aczkolwiek zaznaczam, że to moja subiektywna opinia.
Jak to wygląda zatem. Otóż klikamy w dzień dla którego chcemy utworzyć termin. Pojawia się dymek „Add an Event”, którego klepnięcie przenosi nas do widoku szybkiego planowania zdarzeń. Na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się takie przyjazne paluszkom.
ZDJĘCIE KALENDARZ – QUICK EVENT
W pierwszym pionowym pasku wybieramy temat przypominajki. Mamy do dyspozycji gotową listę kilku pozycji do których możemy dodać własne. Tu znów buble ergonomiczne. Raz, że pole dodawanego tytułu własnego nie otwiera się z domyślnie widoczną klawiaturą co zmusza mnie do tapnięcia na nim. Pierwsze tapnięcie niepotrzebne. Dwa, gdy już dodamy własny tytuł to bynajmniej nie jest on od razu ustawiony na liście wyboru, a gdzież tam. Musimy go odnaleźć i wskazać. Przy obszernej liście tematów może być to żmudne. Drugie niepotrzebne tapnięcie z niepotrzebnym przewijaniem listy. A przypominam, że zależy nam na szybkim ustawieniu przypomnienia. Szczęśliwie data jest już ustawiona bo wszak wskazaliśmy dzień uruchamiając cały proces. Niestety, nie jest tak łatwo. Musimy jeszcze wskazać godzinę zdarzenia. Cenię te aplikacje, które odrobinę przewidują mój następny krok. Spotkałem kalendarze, które proponują termin, najczęściej godzinę w przód. Tu niestety godziny zdarzenia są puste. Mało tego, wprowadzenie godziny rozpoczęcia nie implikuje automatycznego ustawienia terminu zakończenia np. o godzinę później. Parametryzacja tego ustawienia pozostaje w sferze marzeń. Przy okazji, chyba wolę wpisywać atrybuty czasu ręcznie niż ustawiać każdy z elementów za pomocą klepania w plusa czy minusa. Tu mamy do wyboru oba warianty ale ręczne wpisywanie wymaga znów klepnięcia w dany element, wykasowanie dotychczasowej wartości i wprowadzenie nowej. I tak osobno dla godzin i minut. Chyba szybciej jednak będzie posłużyć się plusami-minusami.
Na szczęście liczba minut wcześniejszego przypomnienia terminu ustawiona jest domyślnie na kwadrans. Choć wolałbym sam sobie ustawiać domyślną wartość. Co ciekawe, to chyba cecha Androida, że nie jest możliwe ustawienie tego parametru na zero tak by przypominajka przypominała mi się dokładnie o czasie. Najmniejsza wartość to minuta.
Możemy jeszcze ustawić osobę z którą np. planujemy spotkanie oraz kalendarz z którym chcemy zsynchronizować termin.
Ponieważ ten widok, o ironio, nazywa się „Quick Event Creator”, to takie cudaczki jak cykliczność czy szerszy opis można wprowadzić w widoku standardowym. Przełączamy się więc na niego i… wszystko musimy wprowadzić od nowa. Cudnie. Odnoszę wrażenie, że wprowadzanie przypominajek w tym widoku standardowym jest znacznie szybsze, choć osoby wciągane do terminu trzeba już wpisywać ręcznie, nie możemy posłużyć się książką adresową tak jak w widoku „błyskawicznym”.
ZDJĘCIE KALENDARZ – STANDARD EVENT
Ufffff, powiedzmy, że szczęśliwie udało się nam wprowadzić przypominajkę. Nie wiem
jak Wy, ale ja lubię, gdy przypominajka mi się naprzykrza, bo po to ją ustawiam by mi się przypominała. W Androidzie przypomnienie się wyświetli ale potem zgaśnie i gdy akurat nie byliśmy w pobliżu to możemy zbyt późno zorientować się, że właśnie coś nam uciekło. Denerwuje mnie też trynd zgodnie z którym opóźnienie przypomnienia ustawione jest na sztywno gdy tymczasem mogę chcieć odsunąć je na przykład o godzinę. Stare, dobre Windows Mobile podchodzi do tego tematu z większym zrozumieniem.
Połączenia ze światem zewnętrznym
Przewrotnie zacznę od telefonu.
Oczywiście użyta wersja Androida nieustannie przypomina, że napisana jest dla telefonu. Sprawdzenie pochłaniaczy baterii również pokazuje nadajnik/odbiornik telefonu jako głównego pożeracza, nawet gdy włączy się tryb samolotowy. Mam wersję 3G i być może to jest przyczyną. Widać jednak, że programiści nie poradzili sobie jeszcze z tą przypadłością. Niestety nie mogę wykonać żadnego połączenia telefonicznego choć widać proces wśród zainstalowanych aplikacji. Można natomiast wysyłać wiadomości SMS i MMS. Naturalnie działa też sieć 3G. O prędkości nie pytajcie, chyba, że ktoś podpowie jak to mogę sprawdzić wiarygodnie.
Kupiłem wersję 3G na zapas trochę. Głównie korzystam z WiFi, choć niestety nie mogę się połączyć z routerem w moim HD2. Adam na razie chyba nie obsługuje połączeń typu Ad hoc mimo, że WiFi Analyzer takie sieci widzi. Być może coś powinienem dograć ale się nie znam.
WiFi śmiga znakomicie. Jednym razem się zdumiałem, bo w formie żartu przekierowany byłem przez kolegę na stronę rzeszowskiego urzędu pracy. Kliknąłem link w Skype i strona pojawiła mi się natychmiast. Naprawdę, natychmiast, tak jakby tam na mnie czekała. Swoją drogą uznanie dla macherów od tej strony. Gdziekolwiek nie klikam w tablecie to podstrona pojawia się jak kolejna kartka w Wordzie albo w PDF-ie. Nawet paska progresji nie wyświetla. Po prostu się pojawia. Nawet Chrome w laptopie tak nie potrafi i to mnie zdumiewa, bo przeglądanie internetu w moim Adamie to czysta przyjemność. Nie wiem od czego jest to zależne ale takiego zachowania oczekiwałem.
Ale chyba trochę odjechałem z tematem.
Z połączeń pozostał jeszcze bluetooth. Hmmmm…. Może innym razem?
Dotychczas udało mi się z sukcesem połączyć tylko ze słuchawkami stereo. Na tym liczba sukcesów się kończy a próbowałem jeszcze z komputerem i z telefonem oraz myszą. Wprawdzie urządzenia się parują (z wyjątkiem myszy) ale na tym koniec. Nie ma żadnego pożytku z tego faktu. Widać tu jakiś feler, bo na forum ludziska twierdzą, że działa im nawet tethering z iPhonem via bluetooth. Z iPhonem! który do niedawna uchodził za synonim hermetyczności w tym obszarze. Czekam na uaktualnienie, może coś się polepszy.
Aha, można się jeszcze z urządzeniem połączyć przez miniUSB. Działa to standardowo, tak jak w telefonach androidowych. Szkoda tylko, że nie działa ładowanie urządzenia przez ten port ale o tym już pisałem.
Kamera obscura
Prymitywny jak diabli. Nie ma o czym pisać. Jakiś zoom cyfrowy, ustawienia wielkości i jakości. Na tym koniec. To samo dla kamery. Przypomina to oprogramowanie aparatu we wczesnych androidach.
ZDJĘCIE APARAT
Pisałem już, że urządzenie nieustannie się focusuje. To też jakiś feler. Niemniej całkiem nieźle sprawują się inne programy z użyciem kamery. Fring przekazuje obraz skutecznie, Cam Scanner ładnie kopiuje dokumenty, itp. Co pozytywne to dość szeroki zakres ogniskowych jeśli dobrze się wyrażam. Mam na myśli możliwość pstrykania zdjęć obiektów znajdujących się całkiem blisko oczka co jak już pisałem przydaje się do archiwizacji paragonów gwarancyjnych, które lubią się odbarwić.
Multimediowanie
Nie mam zbyt wielkich oczekiwań w ten materii, więc musiałem specjalnie na potrzeby testu trochę pomęczyć urządzenie. Owszem, chciałbym aby możliwe było oglądanie czegokolwiek co się na niego wgra. Pod tym względem podobają mi się Samsungi, które nie boją się DivXów, XviDów i innych formatów, od telefonu po telewizor. Adam też się nie boi choć jak pewnie wiadomo z tą Tegrą nie jest tak różowo jak się spodziewano. Bo skrajnie wielkich rozdzielczości to już nie potrafi pociągnąć płynnie. Odtwarza ale z delikatną czkawką. Bez problemu i płynnie jedzie małe HD oraz inne formaty. Spodziewam się, że na Androidzie zależy to od programu a nie od kodeków systemowych. Ja najczęściej używam MoboPlayera. Tradycyjnie marnie odtwarzają się też pliki MOV. Marnie, bo bez dźwięku i w przyśpieszeniu.
Odtwarzanie przez HDMI na telewizorze trochę mnie rozczarowało. Ale tylko ze strony wyświetlania aplikacji. Bo wszystko jest takie jak na ekranie tabletu czyli pixel w pixel widać wyraźnie na ekranie Full HD tak jakby to była rozdzielczość 1024 x 600. Całkiem normalnie jest natomiast z wideo bo wygląda tak jak powinno. Dźwięk leci do telewizora czysty.
Ze strony dźwiękowej odtwarzanie muzyki niczym się nie wyróżnia. Odtwarzacz systemowy mógłby zostać wystawiony w Sevre jako wzorzec oszczędności. Ma być lepszy podobno. Ale gra, przyzwoicie gra i gra w tle, czyli statutowe obowiązki wypełnia. Equalizera nie znalazłem.
Office
Adam posiada pełną wersję Quickoffice a w nim Quickword, Quicksheet, Quickpoint i QuickPDF. Obsługiwane są nowe formaty MS Office zarówno w zakresie przeglądania jak i edycji i tworzenia nowych dokumentów.
ZDJĘCIE QUICKOFFICE
Nieźle spisuje się przeglądarka PDF-ów, czyta się sprawnie, najlepiej w układzie pionowym na szerokość tekstu. W układzie pionowym strony są za małe by czytać komfortowo. Można oczywiście multidotykiem powiększać tekst i dzieje się to niezwykle płynnie. Można też tekst przełączyć w postać bez elementów graficznych.
ZDJĘCIE PDF
Gry
No nie gram za bardzo. Hmmmm… w ogóle nie gram, bo… gram na żywca :) Z ciekawości odpaliłem Angry Birds. Polatałem też jakimś cudaczkiem przed telewizorem bo widziałem na youtube, że tak można. W sumie ciekawa zabawa bo tablet robi za kierownicę i heja.
ZDJĘCIE GRA
No i chyba tyle.
Dostajemy z systemem parę aplikacji dodatkowych ale to takie pitu-pitu. Np. nawigacja Osmand to jakiś żart podwórkowy. Aplikacja dla szkół to już nie moja liga. Nie chcą mi się zainstalować niektóre aplikacje. Licho wie dlaczego. Palringo się opiera, RetroCamera też. Komunikatory działają trochę kulawo, bo okno czatu potrafi wyjechać początkiem gdzieś poza ekran i trzeba pokombinować by się wczytać w wiadomość otrzymaną. Ale jakoś mnie to nie zraża. Recenzja Losta zachęciła mnie do spojrzenia w stronę Honeycomba, może jego dopasowanie do filozofii tabletu objawi się funkcjonalnie lepiej. Tymczasem mam ogromną frajdę z używania Adama mimo, że w niektórych momentach aspiruje do anty-iPad-killera. Ktoś pytał o porównanie go do iPada. Lost chyba dobrze to wyjaśnił mimo, że Adam nieziemskiego Honeycomba jeszcze nie obsługuje.
No i teraz zasadnicze pytanie: czy poleciłbym Adama komuś innemu. Odpowiedź: Zwykłemu użytkownikowi jeszcze nie. Poza tym nie za tę cenę bo przez pochodzenie i sposób sprzedaży musiałem dopłacić drugi podatek (ponad 400 zł) co w sumie dało trochę ponad 2100 zł. Inaczej jednak podchodzą do takich urządzeń zakręceńcy tacy jak ja. Wspomniałem, że był to zakup sponsorowany więc potraktowałem go hobbystycznie choć nie mogę nacieszyć się również walorami użytkowymi.
Co do używania samego tabletu to czytelników tego portalu nie muszę przekonywać. Teraz gdy biorę laptopa na kolana to tak jakbym zmierzał się z fortepianem. Wszystko ponad netbooki wydaje się klamociaste i niezgrabne. Choć wciąż nieco szerzej uśmiechnąłbym się do ekranu dwunastocalowego to i na dziesiątce da się poczytać sieć czy książki przyzwoicie. Mam nadzieję, że w końcu urodzi się jakiś e-kiosk na androida by można było czytać też czasopisma.
Dziękuję za uwagę i pozdrawiam
Syomas