Recenzja smartfona Oppo Reno11 F 5G
fot. Katarzyna Pura / Tabletowo.pl

Recenzja Oppo Reno11 F 5G. Całkiem rozsądny wybór

Oppo Reno11 F 5G to średniopółkowy smartfon, który wciąż jest stosunkowo nowym sprzętem na naszym rynku. Jego debiut miał bowiem miejsce na początku tego miesiąca, a producent deklaruje, iż jest to urządzenie „na lata”. To całkiem odważna deklaracja, szczególnie mając świadomość, iż nie jest to produkt flagowy. Czy pomimo tego, albo raczej czy właśnie przez to, warto dać szansę modelowi Reno11 F 5G?

Pierwsze wrażenia zdecydowanie na plus

Na premierę Kasia przygotowała tekst, w którym opisała swoje wrażenia z kilkudniowego użytkowania Oppo Reno11 F 5G. Szczerze pisząc, nie wiem, kto się bawił lepiej – Szefowa czy Jej koteczki – podczas testów wytrzymałościowych tego sprzętu, niemniej z artykułu jasno wynika, iż smartfon ten zdecydowanie się spodobał. No i tutaj nie mogę się z przedmówczynią (przedpisarczynią?) nie zgodzić, gdyż moje pierwsze wrażenia także były zdecydowanie pozytywne. To jest… nie licząc wyglądu.

Sprzęt ten przybył do mnie w uroczym, choć nieco płaskim opakowaniu, a wewnątrz skrywał się zacnie wyglądający telefonik. Po uruchomieniu bezproblemowo udało mi się zainstalować interesujące mnie aplikacje, a także wyrzucić z pamięci urządzenia te, które nie były mi do niczego potrzebne. Co ciekawe, podczas dość długiego procesu instalacji aplikacji oraz aktualizacji, nie odczułem, aby smartfon stał się cieplejszy.

Pierwszego dnia użytkowania zdążyłem pobawić się ustawieniami systemu, pograć, posłuchać muzyki ze Spotify na wbudowanym głośniku, a także obejrzeć kilka materiałów na YouTube. Nie zapomniałem również o przeprowadzeniu paru testów syntetycznych, chociaż osobiście nie zaprzątam sobie nimi przesadnio głowy podczas obcowania z żadnym sprzętem. Są, bo być powinny, ale dla większości użytkowników ostatecznie i tak wszystko sprowadza się do działania telefonu w warunkach codziennych, nie zaś do rankingów w Geekbenchu.

Wracając jednak do myśli przewodniej, podczas wykonywania wyżej wymienionych czynności, nie uświadczyłem większych problemów. Niekoniecznie spodobało mi się działanie głośnika mono w urządzeniu, a do tego mam kilka „wątów” do ColorOS 14, ale więcej na ten temat przeczytacie w innych punktach. Podsumowując tę część recenzji, pierwszy raz ze smartfonem zdecydowanie można było uznać za udany, nawet pomimo kilku mniejszych antypatii.

Jak się jednak sprawdził na nieco dłuższą metę? Zapraszam do zapoznania się z resztą tekstu, poprzetykanego zdjęciami, zrzutami ekranu, a nawet materiałami wideo!

Oppo Reno11 F 5G
Logo ważna rzecz! (fot. Katarzyna Pura | Tabletowo.pl)

Cyferek nadszedł czas

Czyli standardowy punkt każdej recenzji w moim wykonaniu, przed przejściem do bardziej ambitnych treści. Suche dane potrafią być jednak istotne, szczególnie że to właśnie one wykorzystywane są przez potencjalnych nabywców do porównywania urządzeń między sobą. Przynajmniej jeśli mowa o smartfonach, bo w przypadku innego typu sprzętów nadrzędną rolę mogą pełnić inne kwestie niż parametry techniczne.

MarkaOppo
ModelReno11 F 5G
CPUMediaTek Dimensity 7050
GPUARM Mali-G68 MC4
RAM8 GB (LPDDR4X, 2133 MHz, 2 x 16 bit) + do 8 GB wirtualnie
Pamięć wewnętrzna256 GB (UFS 3.1)
Ekran6,7-calowy wyświetlacz AMOLED, 2412 x 1080, 394 ppi, odświeżanie ekranu do 120 Hz, 93,4% przedniej powierzchni smartfona zajmowane przez wyświetlacz, obsługa 1,07 mld kolorów, 100% DCI-P3 (tryb żywych kolorów), 100% sRGB (tryb naturalnych kolorów), jasność maksymalna do 1100 nitów, ochrona ekranu Panda Glass
microSDtak, do 2 TB
Dual SIMtak, hybrydowy
Wyjście słuchawkowe 3,5 mmnie
5Gtak
Systemnakładka producenta ColorOS 14 (na bazie Android 14)
Wsparcie po zakupiedeklaracja 3 lat aktualizacji systemu oraz 4 lat aktualizacji zabezpieczeń
Aparat główny64 Mpix, przysłona f/1,7, FOV 81°, obiektyw 6P, autofocus, EIS;
ultraszerokokątny 8 Mpix, przysłona f/2,2, FOV 112°, obiektyw 5P;
makro 2 Mpix, f/2,4, FOV 89°, obiektyw 3P+IR.
Aparat przedni32 Mpix, przysłona f/2,4, FOV 90°, obiektyw 5P
Modułyczujnik geomagnetyczny, światła, zbliżeniowy, przyspieszenia, grawitacyjny, żyroskop, krokomierz, NFC, biometryczny, skaner twarzy, Wi-Fi 5 oraz 6, Bluetooth 5.2, BeiDou B1I, GPS L1, GLONASS G1, Galileo E1, QZSS L1
Akumulator5000 mAh, wsparcie dla szybkiego ładowania SuperVOOC
Gniazdo ładowaniaUSB-C
Głośnikimono
Wymiary162 x 75 x 7,5 mm
Waga177 g
Wersje kolorystycznePalm Green (zielony), Ocean Blue (niebieski), Coral Purple
(fioletowy, niestety niedostępny w Polsce)
Klasa odpornościIP65
Cena1699 złotych

Szybki rzut oka na kwestie techniczne i osoby, które kojarzą moje teksty, już wiedzą, że będę się czepiać głośnika mono – po prostu nie mogę sobie tego odpuścić. Ponadto będę także nieco cięty dla braku OIS, ponieważ – jak pokazała motorola moto g84 5G – da się zamontować tego typu funkcję w smartfonie za 1500 złotych.

Nie omieszkam również ograniczać uszczypliwości względem kolorystyki sprzętu (do mnie trafiła wersja Palmowa Zieleń), ponieważ jestem w stanie dostrzec mnóstwo kolorów, ale tego zielonego przez większość czasu obcowania ze sprzętem jakoś nie miałem okazji.

Pudełeczko, pudełeczko, chcę uchylić twoje wieczko

Wieczko zatem uchyliłem, no i trochę się zdziwiłem. Wewnątrz pudełeczka bowiem, że tak Ci w sekrecie powiem, brakowało kilku rzeczy, Oppo temu nie zaprzeczy! Korci mnie kontynuacja tejże rymowanki, ale niestety nie znam wystarczającej ilości rymów, żeby szybko nie przerodziła się w potworka na siłę, także tutaj pozwolę sobie zakończyć. Wracając jednak do braków w opakowaniu, wewnątrz nie uświadczyłem ani kostki do ładowania, ani k… gumiaka, jak to lubię nazywać przezroczyste etui.

Wielka szkoda, bo bardzo by się ono przydało i to nie ze względu na zbierane przez plecki odciski palców, ponieważ materiał, z którego zostały wykonane, się nie palcuje, ale przez wzgląd na to, że są dość śliskie. Przekonałem się o tym w bardzo zawałogenny sposób, który mógłby skończyć się wymuszonym zawieszeniem testów, gdyby nie łut szczęścia i trochę refleksu. Położyłem sobie bowiem ten telefon na swoim oparciu na nadgarstki od klawiatury, jak to zawsze robię podczas montowania wideo i, cóż, jak pewnie się domyślacie, sprzęt ten zechciał sprawdzić czy umie latać.

Na całe szczęście udało mi się go złapać, dzięki czemu nie trzeba było prosić Oppo o wybaczenie i nowy egzemplarz do testów. Nie muszę chyba dodawać, że od tego momentu przeznaczam na trzymanie Reno11 F 5G inne miejsce, niż ma to miejsce w standardowych warunkach? Co prawda producent deklaruje, że smartfon wytrzyma do 14000 mikroupadków, aczkolwiek nie jestem pewien, czy upadek z 1,2 metra zalicza się do tej kategorii i zdecydowanie nie chciałbym tego sprawdzać.

Brak gumiaczka był więc przeze mnie dość odczuwalny, ale poza tym, czego nie ma, wewnątrz pudełka znajdziemy standardowy zestaw dokumentów, szpilkę do otwierania szuflady na kartę microSD oraz nanoSIM, a także kabel do ładowania. Szkoda, że kostka nie zmieściła się do zestawu, szczególnie że smartfon wspiera ładowanie o mocy nieco wyższej niż standardowe 30 W, bo w tym przypadku mowa o 67 W. Nie każdy ma w swoim posiadaniu kostkę tego typu, a konieczność jej dokupienia zdaje mi się mało ekologiczna, ale co ja tam wiem. Na kolorach też się zresztą nie znam ;)

Palmowa zieleń? Niby z której strony?

Jeśli miałbym określić kolor tego sprzętu, to prawdopodobnie skorzystałbym ze słów mej siostry, która idealnie ujęła to, co znajdziemy na obudowie. Parafrazując, sprzęt ten „wygląda, jakby ktoś wysypał brokat na pancerz żuka” – i faktycznie smartfon może budzić tego typu skojarzenia. Gdy pokazałem go kilku znajomym i zapytałem o kolor, to prawie każdy z nich stwierdzał, że dostałem do testów ciemnoniebieski lub czarny sprzęt. Jakież piękne były ich miny, gdy uchylałem rąbka tajemnicy i informowałem z dumą, iż jest to palmowa zieleń.

Żeby nie było, odcień niebieskiego, z którym zdawało mi się, że obcuję na co dzień, wcale nie był zły. Gdyby nie te mieniące się elementy na obudowie, to nawet byłbym skłonny stwierdzić, że sprzęt ten naprawdę mi się podoba, ale niestety, chyba nie jestem fanem tego typu rozwiązań. Niemniej to też nie tak, że design jest okropny i trzeba pakować urządzenie od razu w etui, żeby nie było wstyd z tym chodzić.

Absolutnie nie, jestem przekonany, że ta obudowa może się naprawdę podobać. Po prostu mnie się nie podoba, a innym radzę wyrobić sobie własne zdanie, najlepiej odwiedzając któryś z elektromarketów i oglądając ten sprzęt na wystawie.

Oppo Reno11 F 5G
Ewidentnie nie jest to zielony (fot. Katarzyna Pura | Tabletowo.pl)

Nie mam za to nic do zarzucenia rozplanowaniu przycisków oraz wejść i wyjść na obudowie tego smartfona. Pod ekranem znajduje się czujnik biometryczny (dolna część) oraz czujnik światła, natomiast aparat do selfie pozostaje samotną wyspą bez notcha, nad którym umieszczono głośnik do prowadzenia rozmów.

Z tyłu znajdziemy oznaczenia producenta oraz dość dużą i mocno wyróżniającą się wyspę z aparatami oraz latarką. Nie jest ona jednak z tego samego materiału, co reszta obudowy i, niestety, z lubością zbiera nasze odciski palców, toteż zalecam ostrożność wszystkim osobom, którym to przeszkadza. Na dolnej krawędzi znalazło się miejsce dla mikrofonu, głośnika oraz wejścia USB-C, które wykorzystamy do ładowania sprzętu, przesyłania plików, a także ponoć będziemy mogli tu podłączyć słuchawki USB-C.

Zaznaczam „ponoć”, ponieważ producent deklaruje to na stronie dedykowanej Oppo Reno11 F 5G, ale że nie posiadam tego typu słuchawek, to nie miałem możliwości zweryfikowania tej rewelacji.

Na górnej krawędzi znajdziemy mikrofon, na lewej (patrząc od frontu) dostrzec możemy tackę na karty, natomiast prawą wyposażono w przyciski kontroli głośności oraz włącznik. Warto pewnie zaznaczyć, że krawędzie nie są wykonane z tego samego materiału, co plecki, także nie przypominają żuka w brokacie.

Oppo Reno11 F 5G
Tutaj zdecydowanie mamy do czynienia z gradientem (fot. Katarzyna Pura | Tabletowo.pl)

ColorOS 14 w pigułce, czyli stare wady i stare zalety

To nie pierwszy raz, kiedy mam do czynienia z nakładką systemową ColorOS. Pierwszą styczność z tym cudem miałem podczas testowania Oppo Reno10 Pro 5G, gdzie zachwycałem się nad wyraz bogatymi możliwościami personalizacji oraz marudziłem na instalację śmieciowych apek. Pod tym kątem, niestety lub na szczęście, niewiele się zmieniło od czasu, gdy w moje ręce wpadł smartfon operujący na poprzedniej wersji.

Wciąż ColorOS z lubością instaluje nam śmieciowe aplikacje ze sklepu Play i nijak nie idzie tego wyłączyć, gdyż pobieranie to jest niewidoczne. Tym razem naliczyłem bodajże 26 aplikacji, które wyleciały z pamięci telefonu w ciągu paru sekund od chwili ich pobrania. Jeśli mnie pamięć nie myli, poprzednio było ich trochę mniej. Mam tylko nadzieję, że przy okazji premiery Reno13 lub Reno14, o ile do takowej rzecz jasna dojdzie, sprzęty te nie zaczną instalować po 60 lub więcej aplikacji.

Na plus za to, ponownie, możliwości personalizacji, gdyż jest ich po prostu mnóstwo, a jeżeli nam nie wystarcza „podstawowa” zawartość menu opcji, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby pobrać inne. Sklep z motywami wciąż jest bowiem dostępny, a liczba bezpłatnych motywów, jakie możemy z niego pobrać, jest naprawdę wysoka i pomimo dłuższej chwili spędzonej na ich przeglądaniu, nie dotarłem do końca listy. Ostatecznie postawiłem jednak na animowaną tapetę z czerwonym i niebieskim dymem, która dostępna była już w pamięci urządzenia, bez konieczności pobierania motywu.

Nie spotkałem się także z błędami w tłumaczeniu systemu, nieprzetłumaczonymi elementami, ani innymi niezbyt przyjemnymi niespodziankami, na które cierpią niemal wszystkie budżetowe urządzenia. Inna sprawa, że Oppo Reno11 F 5G budżetowcem zdecydowanie nie jest. Ponadto nie odczułem również problemów z płynnością sprzętu na co dzień ani nie uświadczyłem błędów natury systemowej.

Jedyne, co mnie lekko mierzi, to fakt, że pomimo końcówki kwietnia 2024 roku, czyli momentu, w którym oddaję ten tekst do publikacji, w systemie wciąż pokazują mi się poprawki zabezpieczeń z 5 lutego 2024 roku i ponoć jest to najbardziej aktualna wersja.

Pewną nowością jest jednak obecność funkcji, która pozwala nam na wycinanie fragmentów zdjęć, ale o niej nieco później. Nie umknęło mi również powiadomienie o wyczerpującej się baterii, które zdaje się stylizowane na wzór pływającej wyspy, ale poza wspomnianą informacją na temat niskiego stanu naładowania akumulatora, nie uświadczyłem go w żadnej innej sytuacji. System ponadto pozwala nam na włączenie trybu przeznaczonego specjalnie dla dzieci, dla seniorów (tak zwany tryb prosty), a także na odpalenie 2 aplikacji jednocześnie w ramach podzielonego widoku.

Jak zdążyłem napomknąć w tabeli, producent deklaruje wsparcie dla tego sprzętu przez 4 lata, ale nie oznacza to 4 aktualizacji systemu. Mowa bowiem o 3 dużych aktualizacjach systemowych oraz 4 latach aktualizacji bezpieczeństwa. Chociaż z tymi ostatnimi, to… cóż, odsyłam dwa akapity wyżej.

Oppo Reno11 F 5G vs wydajność

Nie ma co ukrywać, że zastosowany w nowym smartfonie Oppo procesor MediaTek Dimensity 7050, nie należy do najnowszych. Szczególnie że tak na dobrą sprawę jest to poczciwy Dimensity 920 z 2021 roku, figurujący pod inną nazwą. Niemniej do codziennych zadań, pokroju przeglądania internetu, obcowania z treściami wideo na YouTube czy odpalania mniej ambitnych gier, będzie bardziej niż wystarczający.

Odnośnie gier, pobrałem na ten smartfon swój standardowy zestaw (AFK Arena, Teamfight Tactics oraz Pokemon Unite), aczkolwiek rozszerzyłem go jeszcze o Asphalt 9. Granie w wyścigi na pilocie do odtwarzacza multimedialnego nie było dla mnie przesadnie komfortowe, toteż stwierdziłem, że odbiję sobie ten dyskomfort podczas testów tego sprzętu. Jakie mam wnioski po obcowaniu ze wspomnianymi grami na smartfonie z Dimensity 7050?

Ano takie, że nasz komfort związany z graniem na tym smartfonie, ściśle związany jest z rodzajem gry oraz spędzonym w niej czasem. Podczas ogrywania najmniej wymagającej AFK Arena nie odczułem w zasadzie żadnych przycięć i produkcja zdawała się nie mieć problemu z wyświetlaniem między 40 a 60 klatek na sekundę (tryb zrównoważony). To jest, dopóki nie dochodziło do bardziej ambitnych animacji, wtedy bowiem licznik leciał na łeb na szyję. Co prawda tylko na chwilę, ale mimo wszystko widoczną i odczuwalną.

Obcowanie z resztą gier w zasadzie mogę podsumować tak samo, czyli im bardziej skomplikowane animacje były na ekranie i im dłużej graliśmy w dany tytuł, tym bardziej wydajność malała, a temperatura procesora rosła. Najlepiej chyba sytuację tę oddaje powyższe nagranie jednej z moich gier w Teamfight Tactics, na którym wyraźnie widać, jak sprzęt traci na wydajności wraz z postępem rozgrywki. Zyskuje za to temperaturę i w najgorętszym momencie CPU, jeśli wierzyć gamingowej nakładce Hyper Boost, osiągnęło temperaturę 42 stopni Celsjusza, czyli aż o 12 stopni powyżej temperatury początkowej, która wynosiła 30 stopni Celsjusza.

Jeśli o samą nakładkę chodzi, to jestem z niej nad wyraz zadowolony, gdyż jest bardzo przejrzysta i prosta w obsłudze. Przełączanie się pomiędzy dostępnymi trybami zasilania jest intuicyjne i nie sprawia problemów, jednak jej wywołanie może być problematyczne. Należy bowiem przesunąć palcem po ekranie w odpowiednim punkcie, co czasami było nie w smak ustawionemu przeze mnie sterowaniu gestami i nawet na powyższym materiale widać, że wywołanie paska bywało problematyczne.

Na całe szczęście rosnąca temperatura nie sprawiała, że ze sprzętu nie dało się korzystać i nie obawiałem się potencjalnej eksplozji procesora. Niemniej obudowa stawała się wyraźnie cieplejsza, nie paliła, aczkolwiek spokojnie można by nią ogrzać w zimie zmarznięte dłonie. Nieco prześmiewczo więc stwierdzę, że fakt ten nie musi oznaczać problemów z odprowadzaniem ciepła, a może być specjalnie przemyślaną i starannie zaprojektowaną funkcją dla osób, którym wiecznie zimno w rączki ;)

Co się zaś testów syntetycznych tyczy, to pozwoliłem sobie na sprawdzenie, jak urządzenie to radzi sobie w 3DMarku, naszym ulubieńcu, jakim jest Geekbench 6 oraz w CPDT. Jak można się było spodziewać, sprzęt ten nie jest wydajnościową bestią i uzyskane wyniki w pełni to potwierdzają. Co ciekawe, Wild Life Stress Test nie potwierdził tego, o czym pisałem wyżej, jeśli chodzi o zachowanie Oppo Reno11 F 5G podczas dłuższej rozgrywki, to jest wzrostu temperatury. Przez 20 minut temperatura procesora się ponoć nie zmieniła i wynosiła dokładnie tyle samo pod koniec rzeczonego testu, co na jego początku.

Kilka słów o wyświetlaczu

Obecny w Oppo Reno11 F 5G wyświetlacz AMOLED w rozdzielczości 2412 x 1080 pikseli (FHD+), oferuje naprawdę dobre odwzorowanie kolorów. Podczas czasu, jaki smartfon ten spędził pod moją opieką, obejrzałem na nim różnego rodzaju materiały, od komentarzy i analiz politycznych (no co? Ja też mam swoje guilty pleasure…), przez kilka odcinków anime, aż po pełnoprawny film na SkyShowtime. Niezależnie od typu materiału, kolory, płynność ruchów oraz jakość treści, były na wysokim poziomie.

Nie uświadczyłem przekłamywania kolorów, nie dochodziło do przerw w wyświetlanych klatkach, a sama konsumpcja wspomnianych treści była, od strony wizualnej, całkowicie satysfakcjonująca i to niezależnie od pozycji, w jakiej oglądałem. Czy urządzenie to było w moich rękach, czy położyłem je sobie na płasko w pewnej odległości, niezależnie od tego, jak na nie patrzyłem, widziałem to, co działo się na ekranie. Co prawda podczas dnia przy okazji dostrzegałem elementy otoczenia, odbijające się w wyświetlaczu, ale w nocy nie było to problematyczne.

Oppo Reno11 F 5G
Kolory wyświetlane na ekranie tego smartfona są naprawdę przyjemne (fot. Katarzyna Pura | Tabletowo.pl)

Automatyczne dostosowanie jasności o dziwo sprawowało się u mnie naprawdę dobrze i, choć faktycznie od czasu do czasu musiałem je dostosować pod siebie, tak ogólnie naprawdę daje radę. Jasność minimalna także nie pali w oczy, co zdecydowanie muszę uznać na plus, ale maksymalna… Cóż, nie będę owijać w bawełnę – mogłaby być przynajmniej trochę wyższa.

Wydawałoby się, że te 1100 nitów jasności powinno w pełni wystarczyć i, faktycznie, w większości przypadków po prostu wystarcza. Niemniej miałem okazję korzystać z tego sprzętu podczas wyjątkowo słonecznego dnia i treści wyświetlane na ekranie widziałem tylko patrząc się bezpośrednio na niego, a i nawet w takim wypadku nie miałem problemów z wyraźnym dostrzeżeniem własnego odbicia. No, ale przynajmniej w nocy mamy czym wypalić sobie oczy, jeżeli spróbujemy odblokować telefon twarzą.

Przyjemnym dodatkiem może być również obecność zawsze aktywnego ekranu, który możemy dowolnie dostosować. Możemy z niego rzecz jasna w ogóle nie korzystać, co jest domyślnie włączoną opcją (albo raczej – mamy do czynienia z opcją domyślnie wyłączoną), ustawić aktywne godziny wyświetlania lub wybrać opcję wyświetlania przez cały dzień. Ponadto możemy dostosować rodzaj wyświetlanych na tym ekranie treści, główną grafikę, a nawet kolor tekstu.

Oppo Reno11 F 5G
Biometryka działa bezproblemowo (fot. Katarzyna Pura | Tabletowo.pl)

I jeszcze kilka o głośniku

Pamiętacie, jak napisałem wcześniej, że będę narzekał na głośnik mono? To jest ten moment, w którym tak się stanie i, choć nie będę przesadnie niemiły dla Reno11 F 5G, tak nie mam zamiaru również oczarowywać rzeczywistości. Dźwięk, który wydobywa się z tego sprzętu, jest co najwyżej poprawny i pod tym kątem nawet moja leciwa już motka bije na głowę, albo raczej na głośnik, nowość Oppo. Niby da się odsłuchiwać swoje ulubione kawałki i nie mieć poczucia tragedii, ale w sumie to po co?

Wykorzystanie słuchawek, w moim przypadku ukochanych Soundcore VR P10, od razu znacząco poprawia nasze doznania muzyczne oraz filmowe. Co ciekawe w smartfonie zaimplementowano technologię OReality Audio, odpowiedzialną za automatyczne dostosowanie profilu dźwięku w trybie Inteligentnym. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, aby samodzielnie włączyć jeden spośród 3 wcześniej przygotowanych trybów, jakimi są tryb Kina, Gry oraz Muzyki. Niemniej me ucho pozostaje głuche na jakiekolwiek próby wzbogacenia dźwięku, nawet jeśli faktycznie one występują.

Głuchy jednak nie pozostaję na maksymalną głośność tego cudaka, gdyż podobnie jak w recenzowanym przeze mnie jakiś czas temu OnePlus Nord CE3 Lite, sprzęt ten jest w stanie przebić bariery 100% głośności. Tam co prawda było „jedynie” 200% w ramach trybu Ultra Volume Mode, a tutaj mamy do czynienia z aż 300% w trybie ultragłośnym. Cyferki tutaj niewiele mówią, toteż ja po prostu stwierdzę, że na maksimum jest naprawdę głośno, nawet pomimo faktu, iż cały ten dźwięk dobiega z jednego głośnika.

Oppo Reno11 F 5G
Jeden z rzadkich widoków, podczas których faktycznie dostrzec można palmową zieleń (fot. Katarzyna Pura | Tabletowo.pl)

Niezła bateria, którą można dość szybko naładować

Wbudowany w smartfon akumulator o pojemności 5000 mAh wystarcza spokojnie nawet na 2 dni użytkowania sprzętu, o ile jesteśmy oszczędni w kwestiach dotyczących wpatrywania się w ekran. W moim przypadku ładowałem Reno11 F 5G co około 1,5 dnia, korzystając z cyklu mieszanego (Wi-Fi + dane mobilne) i z SoT na poziomie około 4 godzin na cykl ładowania. Przy tym jednak jest jedna systemowa kwestia, która mnie niesamowicie irytuje, a mowa o 24-godzinnym „raporcie z pracy”.

Sprzęt ten nie pokazuje nam, jak długo korzystaliśmy z ekranu od ostatniego pełnego naładowania, tylko ile godzin korzystaliśmy z niego danej doby. Reset następuje o północy i, jeżeli do tego czasu nie zdążyliśmy sprawdzić, ile tym razem wycisnęliśmy czasu ekranowego z baterii, to zasadniczo mamy problem.

Oppo gwarantuje, że pojemność akumulatora w tym sprzęcie przez 4 lata nie spadnie poniżej 80%. Szkoda tylko, że oprogramowanie nie daje nam możliwości, aby sprawdzić poziom jego aktualnego zużycia.

Co się zaś tyczy samego czasu ładowania, to jest on, jak na smartfon w tej półce cenowej, naprawdę krótki. Od chwili podłączenia urządzenia do ładowania przy 2% naładowaniu baterii, 100% osiągniemy w mniej niż godzinę – uzyskane przeze mnie czasy ładowania wahały się od 46 do 53 minut, ale nie przebiły granicy 60 minut. Wynik ten rzecz jasna osiągnąłem przy użyciu ładowarki o mocy 67 W, czyli maksymalnej obsługiwanej przez ten sprzęt, którą pożyczył mi producent na czas testów (dzięki!).

Zastosowane moduły są naprawdę niezłe!

O ile modułu NFC nie miałem okazji wykorzystać, tak cała reszta działała bez zarzutów. Port USB, w którym umieściłem odbiornik swoich słuchawek, ani razu mnie nie zawiódł, a ja mogłem cieszyć się świetną jakością dźwięku bez niechcianych przerw. Moduł Bluetooth pozwolił mi na całkiem szybkie przesłanie kilku zrzutów ekranów z pamięci smartfona na komputer, z którego następnie przewędrowały do galerii pewnego newsa. Jak zwykle skorzystałem również ze swoich Nothing Ear (stick) w celu sprawdzenia stabilności połączenia Bluetooth.

Jak zwykle również nie mam się zbytnio czego czepiać, gdyż moje spacerki ze słuchawkami w uszach odbywały się w przyjemnej atmosferze muzycznej. Bezproblemowe i natychmiastowe łączenie, brak jakichkolwiek opóźnień czy innych mało komfortowych niespodzianek podczas odsłuchu, wszystko działało sprawnie i dokładnie tak, jak powinno. Rzecz jasna nie dochodziło również do przerywania połączenia, ale to w zasadzie zawiera się w punkcie dotyczącym przyjemnej atmosfery.

Oppo Reno11 F 5G
I cyk, z powrotem niebieski (fot. Katarzyna Pura | Tabletowo.pl)

Choć w opisie na stronie producenta możemy dojrzeć krokomierz, tak nie udało mi się go zlokalizować ani w ustawieniach, ani wśród zainstalowanych już aplikacji. Niemniej, jeśli faktycznie tam jest moduł liczący postawione przeze mnie kroki, to chyba powinien działać, czyż nie? Pobrałem więc aplikację Google Fit i zweryfikowałem jak stosunek kroków odnotowanych przez ten sprzęt, ma się do liczby tychże, ale odnotowanych przez mój prywatny Garmin.

Ogólnie rzecz ujmując, jestem zdania, iż Reno11 F 5G poradził sobie naprawdę dobrze! Różnica w odnotowanych krokach pomiędzy zegarkiem a smartfonem wynosiła między 170 a 180 kroków. Sprzęt Oppo raportował ich mniej i, choć wydawać się może to poniekąd istotną różnicą, to tak naprawdę jest ona marginalna. Moje spacery, podczas których mierzyłem różnice, wymagały ode mnie przejścia przynajmniej 10000 kroków, także w tym wypadku mowa o marginesie błędu wynoszącym niecałe 2%.

Jeśli zaś o kwestie związane z lokalizacją chodzi, moduł GPS działa bez zarzutu i niestraszny mu nawet tunel, któremu nie podołał swego czasu Redmi Note 12. Podczas testów musiałem kilkukrotnie wybrać się do miejsc, do których wcześniej się nie zapuszczałem, a z Reno11 F 5G nie było mi to straszne. Bezproblemowo znalazłem odpowiednią drogę zarówno pieszo, jak i w samochodzie, a prędkość wyświetlana na ekranie zgadzała się z tą, którą widziałem na budziku Toyoty C-HR.

Sam proces parowania samochodu z telefonem via Android Auto też przebiegł gładko i po kilkunastu sekundach mogłem korzystać z pełni funkcjonalności podczas jazdy. Co prawda w moim wypadku ogranicza się to jedynie do korzystania ze Spotify oraz map Google, ale – hej – zadzwonić lub odebrać połączenie też mi się od czasu do czasu zdarzy. Skoro już przy tym temacie jesteśmy, to pewnie wypadałoby wspomnieć, jak to urządzenie działa w charakterze telefonu właśnie.

A działa naprawdę dobrze, gdyż podczas moich licznych rozmów (poza samochodem), nie uświadczyłem ani jednego przerwanego połączenia. Ba, nawet podczas konwersacji w miejscu, w którym standardowo nie mam zasięgu, udało mi się przez chwilę porozmawiać, zanim połączenie zostało… wstrzymane? Tak się to chyba nazywa, aczkolwiek po przejściu kilkunastu kroków ponownie zostało wznowione, także nie doszło do automatycznego rozłączenia przez wzgląd na brak zasięgu sieci.

Internet także hulał bezproblemowo, zarówno mobilny, jak i po podpięciu do mojej sieci Wi-Fi. Tam, gdzie Plus wskazuje obecność zasięgu 5G, tam i urządzenie Oppo wyświetlało mi zasięg 5G, natomiast tam, gdzie go nie było, najczęściej wyświetlał mi się zasięg LTE. Najczęściej, ponieważ okazjonalnie zdarzały się także obecności H+ oraz 3G obok symbolu połączenia z siecią w ramach pakietu danych mobilnych.

Oppo Reno11 F 5G
Slot na 2 karty SIM lub kartę SIM i microSD (fot. Katarzyna Pura | Tabletowo.pl)

Kończąc powoli ten fragment, pasowałoby jeszcze wspomnieć na temat czujnika biometrycznego oraz skanera twarzy. Ustawiłem je jako opcje odblokowania ekranu i oba działały bezproblemowo – skaner był w stanie dojrzeć moją twarz niemal w każdej sytuacji, natomiast odcisk palca bardzo się przydawał w ciemniejszych miejscach. Tak, wiem, jest opcja automatycznego rozświetlenia ekranu, żeby przeciwdziałać ciemności w danym miejscu, ale nie lubię tego rozwiązania.

Miałem je przez chwilę włączone i nie sprawiło żadnych problemów pod kątem działania, niemniej w nocy wolę jednak świadomie włączyć latarkę, a nie strzelić sobie w twarz maksymalnie rozświetlonym AMOLED-em. Także opcja ta została wyłączona równie szybko, co ją włączyłem, a że czytnik odcisków palców sprawuje się nienagannie, to uznałem, że nie ma sensu wstrzymywać się z jego korzystaniem. Jedyne, co mnie lekko irytuje, to wymóg wpisywania hasła co 72 godziny, ale powiedzmy, że idzie się do tego przyzwyczaić… Zwłaszcza, że podobnie ma to rozwiązana konkurencja.

Mistrz do spraw selfie?

Na oficjalnej stronie Oppo możemy przeczytać, że model Reno11 F 5G reklamowany jest jako „portrait expert”, czyli bardziej polsko, ekspert do spraw portretów. Nie jest to zresztą hasło zupełnie pozbawione sensu, gdyż zdjęcia wykonane za pomocą obiektywów tego urządzenia wychodzą naprawdę nieźle. Czy mogą się równać z tymi wykonanymi przez flagowce pokroju Samsung Galaxy S24 Ultra czy iPhone 15 Pro? Absolutnie nie, aczkolwiek w segmencie średniopółkowym wypadają po prostu dobrze.

Oppo Reno11 F 5G
Ta wyspa się zdecydowanie wyróżnia na tle obudowy (fot. Katarzyna Pura | Tabletowo.pl)

Poza trybem automatycznym, pro oraz portretowym, możemy jeszcze wybrać opcję wysokiej rozdzielczości, panoramy, ultra night (czyli po prostu tryb nocny), makro, naklejka i skaner tekstu. Do tego możemy dołączyć znak wodny lub ramkę, jeśli przepadamy za takimi opcjami. Amatorzy nagrywania wideo powinni z kolei docenić nie tylko tryb automatyczny nagrywania filmów, ale także obecność zwolnionego tempa, filmu poklatkowego oraz możliwość nagrywania z dwóch kamer jednocześnie.

Tylną kamerą nakręcimy materiał w rozdzielczości 720p, 1080p oraz 4K, z czego ten ostatni jedynie w 30 klatkach, natomiast pozostałe we wspomnianych 30 lub nawet 60 FPS. Przednia pozwoli nam na nagrywanie w tych samych rozdzielczościach, aczkolwiek jedynie w 30 klatkach na sekundę. No dobrze, ale jak to wygląda w praktyce?

Główny aparat

Tryb automatyczny naprawdę dobrze radzi sobie z robieniem oraz przetwarzaniem zdjęć, nawet jeśli na podglądzie czasami wygląda to nieco gorzej. Dobrym przykładem są odnotowane przez Kasię przepalenia, których nie da się nie zauważyć na podglądzie, a z którymi oprogramowanie urządzenia jest w stanie się uporać w taki sposób, by uzyskać ładny efekt końcowy. Możemy wykonać fotografię w trybie ultraszerokokątnym oraz wykorzystać nawet 10-krotny zoom cyfrowy, jeżeli chcemy mieć lepszy podgląd.

Chociaż z tym „lepszym” mogłem nieco przeszarżować, gdyż jak wiadomo, w przypadku zoomu cyfrowego, im większe zbliżenie, tym większa strata na jakości. Tutaj rzecz jasna nas to nie omija, choć finalny efekt w moim mniemaniu nie wygląda tak źle, jak w przypadku co poniektórych smartfonów, z którymi miałem już do czynienia. No dobrze, ale ja tu sobie uskuteczniam wesołe pisarstwo, a Wam pewnie by się przydała jakaś galeria zdjęć, która pozwoliłaby na weryfikację mych słów.

Co się zaś tyczy oprogramowania do wycinania poszczególnych elementów ze zdjęcia, to faktycznie działa, chociaż ma swoje ograniczenia. Przykładowo, jeżeli uwiecznimy jakiś obiekt na naszej ręce, ale poza nią widoczny będzie jeszcze inny element otoczenia, to oprogramowanie stwierdzi, że obiektem do wycięcia jest cała nasza ręka. Ma także problem z mniejszymi elementami, a dobrym przykładem na to niechaj będzie widoczna poniżej kostka z LEGO Mario, aczkolwiek sama ta opcja jest ciekawa.

Jeśli dobrze wykonamy zdjęcie, pamiętając o zachowaniu wyraźnej różnicy pomiędzy tłem a obiektem, który będziemy chcieli wyciąć, to powinniśmy być w miarę zadowoleni z rezultatów. W ramach ciekawostki dodam, że działa to nie tylko na zdjęciach wykonanych aparatem tego smartfona, ale również na zrzutach ekranu oraz innych plikach graficznych. Karol pewnie byłby zachwycony możliwością szybkiego robienia memów z dopiero co otrzymanych grafik.

Obiektyw makro

Zdjęcia wykonane obiektywem makro są w moim mniemaniu najgorszym, co ma do zaoferowania ten sprzęt pod kątem możliwości fotograficznych. Niby nie są absolutnie beznadziejne, ale jednak coś mi w nich nie pasuje i nie jestem w stanie do końca stwierdzić, z czego to wynika. Zresztą, sami rzućcie na to okiem.

Tryb portretowy

Czyli standardowy tryb do robienia selfie oraz innych fotografii, których głównym obiektem będziemy my, nasi znajomi lub zwierzątka. Przedni obiektyw zdaje się robić naprawdę niezłe fotografie, aczkolwiek potrafi przyciąć obszar, którego ruszać nie powinien. Dowodzą tego, chociażby rozmazane oprawki moich okularów na jednym z poniższych zdjęć. Dołączyłem również zdjęcia wykonane w trybie standardowym, żebyście wiedzieli, jak się mają fotki portretowe do tych wykonanych „z automatu”.

Co się zaś tyczy obiektywu głównego, to poprosiłem niezastąpionego Kokosa o pozowanie podczas sesji fotograficznej. Ich jakość jest naprawdę niezła, tak samo zresztą, jak i pozostałych fotek wykonanych tym smartfonem. Pozwoliłem sobie również skorzystać z automatycznego trybu, żebyście mieli porównanie pomiędzy fotografią z bokeh w tle oraz bez niej.

Tryb nocny

Standardowo galeria fotografii, które zostały uwiecznione przy użyciu trybu nocnego, zostałaby wzbogacona o te wykonane przeze mnie w trybie automatycznym. Tym razem nie ma to jednak większego sensu, gdyż wspomniany automat przy słabym oświetleniu wykonuje fotografię tak, jakbyśmy korzystali z dedykowanego trybu nocnego. Coś, co mnie niewątpliwie zaskoczyło (zresztą bardzo pozytywnie), to czas wymagany do trzymania smartfona nieruchomo, zanim dojdzie do zrobienia zdjęcia.

Standardowo w dotychczas testowanych przeze mnie urządzeniach czas ten wynosił do 5 sekund, choć z kilkoma mniej lub bardziej chlubnymi wyjątkami. W przypadku Oppo Reno11 F 5G mowa o (niecałej) sekundzie. Od momentu przyciśnięcia ekranu w miejscu, które odpowiedzialne jest za zrobienie zdjęcia, do chwili jego zrobienia, mija dosłownie chwilka. Nieco dłuższa, niż w przypadku fotografowania różnych scenerii w świetle dnia, aczkolwiek zdecydowanie zbyt krótka, by wprawić nas w dyskomfort.

Nagrania wideo w 4K

Istnieją pełnometrażowe filmy nagrane w całości przy użyciu fotograficznego zaplecza smartfonów i telefonów komórkowych. Za przykłady mogą posłużyć, chociażby Banger. z 2022 roku, nagrany wyłącznie przy użyciu iPhone 12 Pro Max, albo włoski New Love Meetings z 2006 roku, który nie powstałby, gdyby nie Nokia N90! Czy sprzęt Oppo ma szansę na znalezienie się wśród prestiżowej listy urządzeń, które zastąpiły filmowcom profesjonalny sprzęt? Cóż, ja już to wiem, ale pozwolę i Wam ocenić ;)

Podsumowanie

Cena tego smartfona to 1699 złotych, choć do 21 kwietnia w ramach promocji na start można go było nabyć za 1499 złotych. Pierwotna cena może wydawać się dość mało konkurencyjna, szczególnie, gdy porównamy sprzęt z ubiegłoroczną Motorolą Edge 40 czy Honor Magic 6 Lite. Jeśli jednak trafi on na promocję taką, jak premierowa, lub jego cena po prostu zmaleje wraz z upływem czasu, to stanie się on nad wyraz ciekawym elementem różnorakich zestawień smartfonów do 1500 złotych.

Niezły aparat, całkiem długie wsparcie, ciekawe dodatkowe funkcje oraz w pełni zadowalająca wydajność na co dzień to tylko niektóre z jego zalet. Faktem jest jednak, iż nie przemówi on do graczy mobilnych, gdyż zwyczajnie nie ma na to argumentów.

Moc obliczeniowa procesora i zintegrowana grafika nie pozwolą nabywcom tego urządzenia na uzyskanie szalonej płynności z perfekcyjną grafiką. Niemniej uczciwie trzeba przyznać, że grupa graczy mobilnych raczej nie patrzy w stronę tego typu sprzętów. Ich głowa i portfel prędzej zwróci się w stronę smartfonów pokroju Asusa ROG Phone lub innej Nubii Redmagic. ;)

Recenzja smartfona Oppo Reno11 F 5G
Recenzja Oppo Reno11 F 5G. Całkiem rozsądny wybór
Promocyjny dealmaker?
Oppo Reno11 F 5G jest jednym z tych smartfonów, które zdają się całkiem nieźle wycenione. Za 1699 złotych dostajemy bowiem całkiem wydajny sprzęt z niezłym aparatem oraz dość długim wsparciem i choć w podstawowej cenie ma pewną konkurencję, tak w kategorii do 1500 złotych może być jednym z konsumenckich faworytów. Jestem z niego naprawdę zadowolony i uważam, że jest to sprzęt zdecydowanie godny polecenia.
Aparat
8
Bateria
9
Design
8
Dźwięk
7
Ekran
8
Moduły łączności
10
System
7.5
Ogólna wydajność
8
Zalety
Możliwość wycinania obiektów ze zdjęć
Nakładka gamingowa Hyper Boost
Codzienna wydajność i kultura pracy
Możliwości dostosowywania smartfonu
Szybkie ładowanie
W pełni sprawne moduły
Bezproblemowe działanie modułów
Niezła jakość zdjęć
Opcja wycinania obiektów z obrazów
Tryb nocny nie wymaga długiego trzymania sprzętu w bezruchu
Nagrywanie w 4K
Wady
Jasność ekranu mogłaby być wyższa
Brak optycznej stabilizacji obrazu
Wyraźny throttling pod obciążeniem
Wyposażenie (pudełka) na miarę flagowca
Dla mnie ciut za śliski
Nagrywanie podczas spaceru jest bardzo "roztrzęsione"
8.2
Ocena