Recenzja iPada Pro 13” M4. Wilk w owczej (i cienkiej) skórze

Nowy iPad Pro na rok 2024 z procesorem Apple M4 to wydajnościowa bestia, zamknięta w niesamowicie smukłej obudowie, niczym tytułowy wilk w owczej skórze. Czy to jednak aby na pewno usprawiedliwia jego wysoką cenę i czy przypadkiem nie mamy tu do czynienia ze swego rodzaju przerostem formy nad treścią, jeśli mowa o wydajności? Przez ostatni miesiąc iPad Pro M4 był towarzyszem mojej codzienności, w pewnym stopniu zastępując mi komputer. Co z tego wynikło?

Specyfikacja techniczna iPad Pro M4 13”:

  • wyświetlacz Ultra Retina XDR Tandem OLED o przekątnej 13 cali, rozdzielczości 2752 x 2064 pikseli, z adaptacyjną częstotliwością odświeżania 10-120 Hz, jasność XDR do 1000 nitów, szczytowa w treściach HDR do 1600 nitów, Dolby Vision,
  • 10-rdzeniowy procesor Apple M4 (4 rdzenie wydajne, 6 energooszczędnych), 10-rdzeniowe GPU i 16-rdzeniowy Neural Engine, silnik ProRes, sprzętowa akceleracja ray tracingu, akceleracja 8K H.264, HEVC, ProRes i ProRes RAW,
  • 16 GB RAM, przepustowość pamięci 120 GB/s,
  • 1 TB pamięci wewnętrznej,
  • system iPadOS 17.5,
  • WiFi 6E (802.11a/b/g/n/ac/ax), 2.4 & 5 & 6 GHz, 2×2 MIMO,
  • 5G (sub-6 GHz), Gigabit LTE, UMTS, HSPA, HSPA+, 4×4 MIMO,
  • eSIM (brak fizycznego slotu SIM),
  • Bluetooth 5.3,
  • GPS, GNSS, iBeacon,
  • aparat główny 12 Mpix (f/1.8), skaner LiDAR,
  • aparat przedni 12 Mpix (f/2.4),
  • cztery głośniki i cztery mikrofony,
  • rozpoznawanie twarzy Face ID,
  • USB 4, Thunderbolt 3 do 40 Gb/s, DisplayPort przez USB‑C (do 6K/60 Hz),
  • akumulator o pojemności 10290 mAh (38,99 Wh), ładowanie przewodowe PowerDelivery,
  • wymiary: 281,6 x 215,5 x 5,1 mm,
  • waga: 582 g.

Cena w momencie publikacji recenzji wynosi od 5299 złotych za wariant 11-calowy i od 6999 złotych za 13-calowy. Testowy egzemplarz kosztuje 10999 złotych. Do wyboru są dwie wersje kolorystyczne – gwiezdna czerń oraz srebrna.

iPada Pro M4 można kupić między innymi w sieciach sklepów: x-kom, Media Markt, Media Expert, RTV Euro AGD i Komputronik (to linki afiliacyjne, korzystając z nich wspieracie naszą działalność – dziękujemy!), a także oczywiście na stronie Apple.

Coś wyparowało z pudełka…

To, że kupując iPhone’a nie znajdziemy w zestawie ładowarki, nie jest już dla nas żadną nowością. Do tej pory ostatnimi kategoriami produktowymi, których ten ekologiczny trend nie dotknął, były iPady oraz MacBooki. Te pierwsze możemy już wykreślić.

Pudełko nowego iPada Pro wyraźnie schudło, a to może oznaczać tylko jedno – w środku, poza samym urządzeniem, znalazł się tylko przewód ze złączem USB-C po obu stronach i dokumentacja.

Obecności adaptera sieciowego lub, jak kto woli, ładowarki, nie stwierdzono. Pewnym – małym, bo małym, ale jednak – pocieszeniem jest fakt, że kabel jest w materiałowym oplocie, podobnie jak te w iPhone’ach i MacBookach, więc jest szansa, że lepiej zniesie próbę czasu.

Recenzja iPada Pro 13” M4

Konstrukcja i wzornictwo – ale cienias!

Gdy po raz pierwszy wyjąłem iPada Pro z pudełka, moją myślą było: „matko, jaki on jest cienki!”. Apple chwali się, że nowy iPad Pro w wersji 13-calowej jest najcieńszym produktem w historii firmy – jego grubość to zaledwie 5,1 mm. To naprawdę widać i czuć podczas użytkowania, ba, początkowo ma się wrażenie, że mamy do czynienia z urządzeniem wręcz nienaturalnie cienkim.

I, oczywiście, można mieć pewne obawy, że przez to iPad Pro może mieć tendencję do wyginania i łamania się (przypomina mi się tutaj bend gate z czasów iPhone’ów 6). Uważam jednak, że rozsądnie użytkowanemu iPadowi nie powinno nic się stać, a mój egzemplarz, mimo częstego noszenia w plecaku, nie wygiął się choćby o milimetr.

Wróćmy jednak do całokształtu. iPad Pro M4, tak jak jego poprzednicy, został wykonany z jednego kawałka aluminium, z kolei na froncie – w przypadku mojego wariantu – znalazło się standardowe szkło z powłoką antyrefleksyjną.

Alternatywnie, możemy wybrać wersję z matowym szkłem nanostrukturalnym, ale jest ono dostępne tylko w wariantach z 1 TB oraz 2 TB pamięci, a dopłata do tej opcji wynosi 500 złotych. Co ciekawe, w iPadzie Pro wygląda to tyle dziwnie, że matowy jest jedynie sam ekran, zaś ta czarna rama dookoła jest błyszcząca. Warto też pamiętać, że mimo iż generalnie matowy ekran ma dużo zalet, może wpływać na odwzorowanie kolorów i jasność.

Tylny panel jest – jak już wspomniałem – aluminiowy i wykończony na matowo. Całościowo sprawia on naprawdę solidne wrażenie. W przypadku modelu Pro do wyboru mamy dwa warianty kolorystyczne – testowany przeze mnie srebrny oraz gwiezdna czerń, czyli ciemnoszary wpadający w czarny.

Na pleckach znalazła się wyspa z pojedynczym aparatem i skanerem LiDAR, na środku błyszczące logo Apple, a na dole piny do klawiatury. Na ramce, z perspektywy trzymania tabletu w poziomie, po lewej stronie ulokowano przycisk wybudzania oraz dwa głośniki, natomiast po prawej – kolejne dwa, a pomiędzy nimi złącze USB-C 4.

Górna krawędź mieści przyciski regulacji głośności, które – co ciekawe – zmieniają swoją funkcjonalność w zależności od orientacji ekranu. Jeśli używamy iPada w pionie, to górny zwiększa głośność, a dolny zmniejsza, natomiast w poziomie, działają one odwrotnie, tak, by ten z lewej zmniejszał głośność, a z prawej zwiększał. Znalazło się tu też miejsce do magnetycznego ładowania rysika Apple Pencil.

W ogólnym rozrachunku, mimo dużej przekątnej ekranu, iPad Pro jest relatywnie lekki, bowiem waży dokładnie 582 g. Sprawia to, że nie ciąży on bardzo podczas użytkowania, choć najpewniej i tak wybierając wariant 13” częściej będziemy korzystać z niego np. w etui ze stojakiem.

Wyświetlacz to jedna z najmocniejszych cech tego tabletu

Czymże byłby dobry tablet bez dobrego ekranu? Poprzednia generacja iPadów Pro mogła pochwalić się wyświetlaczami IPS, przy czym większa wersja 12,9 cala była wyposażona w podświetlenie mini-LED. Nowy iPad Pro M4 przynosi nowość w postaci zastosowania ekranów OLED – i to wcale nie byle jakich.

Znalazł się tutaj wyświetlacz określony przez Apple mianem Ultra Retina XDR o przekątnej 13 cali. Ekran ten jest pewną nowością, bowiem jest to Tandem OLED. Oznacza to, że składa się on z dwóch paneli OLED (!) umieszczonych jeden pod drugim, co ma zapewniać jeszcze wyższą jasność i większy zakres dynamiki.

Z pozostałych technikaliów warto też wiedzieć, że rozdzielczość wynosi 2752 x 2064 pikseli, a częstotliwość odświeżania to adaptacyjne 10-120 Hz. Jasność panelu w trybie SDR wynosi do 1000 nitów, w trybie XDR to również 1000 nitów, ale na całym ekranie, z kolei przy wyświetlaniu treści HDR szczytowo pikuje do 1600 nitów.

W zasadzie już same technikalia sporo mówią nam o tym, z jakim ekranem możemy mieć tu do czynienia, zatem opis wrażeń to niemal formalność. Wyświetlacz iPada Pro M4 jest po prostu rewelacyjny, cudowny i fantastyczny – i piszę to bez cienia zawahania, bo jestem tych słów niesamowicie pewny. W moim odczuciu mamy do czynienia, w chwili obecnej, z bezkonkurencyjnym ekranem wśród tabletów na rynku.

Ekran ten doskonale spisuje się w absolutnie każdym scenariuszu – od pracy biurowej i przeglądania mediów społecznościowych przez obróbkę zdjęć i montaż wideo (o tym nieco później) po, wreszcie, konsumpcję filmów – za każdym razem użytkowanie tego ekranu to po prostu świetne doświadczenie.

Kolorystyka jest w punkt nasycona, jasność minimalna pozwala na komfortową pracę po zmroku, a maksymalna jest wprost świetna jak na tablet, co szczególnie widać w materiałach w HDR. Koniec końców, naprawdę niesamowicie trudno znaleźć choćby jeden mały mankament tego wyświetlacza.

W ustawieniach nie znalazło się zbyt wiele opcji dostosowania ustawień wyświetlacza, ale do tego już, niestety, Apple nas przyzwyczaiło. Poza True Tone, czyli automatycznym dostosowywaniem temperatury barwowej do otoczenia, w opcjach zaawansowanych możemy włączyć tryb referencyjny, priorytetyzujący odwzorowanie kolorystyki.

Chciałbym jednak zobaczyć większy zakres ustawień, a przede wszystkim możliwość ręcznej korekcji kolorów pod własne upodobania. Szkoda, zwłaszcza, że w końcu jest to przecież model Pro.

Wydajność i kultura pracy

Za to, jak nowy iPad Pro działa, odpowiada najnowszy procesor Apple M4, zbudowany z dziesięciu rdzeni, z czego cztery to rdzenie wydajne, a sześć – energooszczędne. Zastosowano tu też 10 rdzeni graficznych i 16-rdzeniowy układ Neural Engine. Producent chwali się także sprzętową akceleracją ray tracingu i koderami/dekoderami formatów ProRes.

Wraz z układem współpracuje 16 GB RAM oraz – w przypadku mojej wersji – 1 TB pamięci masowej. Dostępne są także niższe warianty – z 256 i 512 GB dysku, ale te wyposażono już tylko w 8 GB RAM (choć niektóre źródła twierdzą, że jednak jest to 12 GB). Maksymalna opcja, jaką możemy wybrać w konfiguratorze, to 2 TB pamięci.

W zasadzie już rzut oka na wyniki w benchmarkach dużo mówi nam o tym, z jakim sprzętem mamy tu do czynienia. Nie bez powodu sam nazywam iPada Pro bestią, bowiem pod względem wydajności wypada po prostu fantastycznie i nie boi się praktycznie żadnego zadania, jakie przed nim stawiamy.

Przeglądanie internetu z mnóstwem kart w przeglądarce? Nie ma problemu. Obróbka zdjęć i montaż filmów? Proszę bardzo. Praca w więcej niż jednym programie jednocześnie? Z tym też sobie poradzi bez najmniejszego zająknięcia.

Dosłownie ani razu przez przeszło miesiąc testów nie miałem sytuacji, w której jakkolwiek odczułbym, że brakuje tu mocy – ani jednego najmniejszego przycięcia animacji czy spowolnienia działania. Aplikacje uruchamiają się błyskawicznie, interfejs jest szalenie responsywny, a długość przetrzymywania apek w pamięci RAM stoi na bardzo dobrym poziomie.

Pozytywnie muszę ocenić także kulturę pracy. Moje początkowe obawy, spowodowane bardzo wysoką wydajnością i małą grubością samego urządzenia, nie sprawdziły się, bowiem temperatury iPada Pro podczas użytkowania pozostają na naprawdę bardzo dobrym poziomie.

W codziennym użytkowaniu, podczas przeglądania sieci czy konsumpcji filmów, właściwie w ogóle nie da się odczuć, by coś się tutaj nagrzewało. Gdy do gry wkracza długi montaż wideo w Final Cut Pro w jakości 4K albo robienie benchmarków, wówczas tablet potrafi się zrobić odczuwalnie ciepły w okolicach środkowej części (w pobliżu logo Apple).

Reszta obudowy pozostaje przy tym relatywnie letnia, więc jeśli nie dzierżymy tabletu w dłoni i nie dotykamy go w tym miejscu, trudno dostrzec nagrzewanie. Podczas korzystania z iPada z klawiaturą czy stojakiem całkowicie eliminujemy odczuwanie ciepła.

System, oprogramowanie – mocny i słaby punkt jednocześnie

Nad pracą całości komponentów czuwa system operacyjny iPadOS – w chwili publikacji recenzji – w wersji 17.5.1. W ostatnich latach przeszedł on sporą metamorfozę, która zaczęła się już w 2019 roku, kiedy to zwykły iOS w iPadach został zastąpiony dedykowanym tabletom systemem iPadOS.

Z wersji na wersję iPadOS zyskuje funkcje, które coraz bardziej przybliżają wrażenia z obcowania z iPadem do użytkowania komputera. Możemy tu bez problemu korzystać z zewnętrznego monitora (maksymalna rozdzielczość 6K/60 Hz), używać dysków zewnętrznych z pełną prędkością USB 4 i Thunderbolt 3 czy pracować na wielu oknach aplikacji z użyciem Stage Managera i wiele innych. Ale… mimo wszystko to wciąż nie to samo.

Nie zrozumcie mnie źle. Absolutnie nie uważam, że iPadOS jest złym i niefunkcjonalnym systemem, bo korzysta się z niego wygodnie w naprawdę wielu scenariuszach. Jednak, gdy trzymam w dłoniach sprzęt o tak imponującej wydajności, chciałbym móc ją wykorzystywać w pełni i zrobić na nim dokładnie tyle samo, co na laptopie, zwłaszcza mając jeszcze do dyspozycji klawiaturę.

Wciąż jednak są rzeczy, których na iPadzie nie zrobimy, albo zrobimy, ale nie aż tak wygodnie, jak na Macu czy innym PC. I oczywiście nie spodziewam się migracji iPadów na system macOS, bo – po pierwsze – ten ruch mógłby obniżyć sprzedaż MacBooków, co Apple zwyczajnie się nie opłaca. Po drugie, macOS wymagałby gruntownego przeprojektowania, by dostosować interfejs pod interakcje dotykowe.

Mimo wszystko widzę tutaj spore światełko w tunelu, bowiem – jak już wspomniałem – wraz ze wzrostem wydajności iPadów, sam iPadOS istotnie się rozwija i pozwala na coraz więcej. Liczę, że z każdą kolejną wersją będzie coraz lepiej.

Final Cut Pro na iPada, czyli sprawdzam wydajność w boju

Wyżej trochę ponarzekałem, teraz będzie znacznie bardziej pozytywnie. Bardzo ucieszyła mnie możliwość przetestowania nowego iPada Pro, zwłaszcza z uwagi na to, że od zeszłego roku można korzystać na nich z programów Final Cut Pro i Logic Pro. Obecność tego pierwszego doceniam szczególnie, gdyż prywatnie używam go do montażu wideo na nasz kanał YouTube’owy (taka mała autopromocja, zapraszam ;)).

Nie omieszkałem więc sprawdzić, jak Final Cut Pro for iPad działa, a przede wszystkim na ile komfortowo będę mógł z niego korzystać podczas wielogodzinnego montażu filmów. I, wbrew moim początkowym obawom, wygoda pracy okazała się stać tutaj na naprawdę bardzo dobrym poziomie. Ale po kolei.

Na początku warto przypomnieć, że – w przeciwieństwie do macOS-owej wersji, która jest dostępna w formie jednorazowego, dożywotniego zakupu licencji za 1499 złotych, Final Cut Pro for iPad możemy wykupić w modelu subskrypcyjnym za 24,99 złotych miesięcznie lub 249,99 złotych rocznie. Tu warto dodać, że w momencie pisania tej recenzji pojawiła się zapowiadana przy premierze iPadów aktualizacja do wersji 2.0, dodająca nowe funkcje.

Nie będę rozpisywać się tutaj na temat wszystkich funkcji aplikacji i tego, jak jej używać, bo tekst zrobiłby się zdecydowanie zbyt długi. Skupmy się stricte na samych wrażeniach z użytkowania, a te – jak już zdążyłem zdradzić chwilę wcześniej – są naprawdę pozytywne.

Apple udało się dobrze dostosować interfejs do obsługi ekranu dotykowego, choć muszę przyznać, że zdecydowanie najwygodniej używa się rysika i klawiatury z gładzikiem. Wówczas praca staje się prawie tak samo komfortowa, jak na Macu. Prawie, bo potrzebowałem trochę czasu na ogarnięcie obsługi, bowiem nie jest ona kopią 1:1 wersji na PC i z interfejsu korzysta się trochę inaczej. Gdy już jednak się przyzwyczaimy, montaż idzie naprawdę sprawnie, choć wciąż widzę tutaj dwa problemy.

Po pierwsze, nadal nie możemy korzystać z plików umieszczonych na zewnętrznym dysku, tylko musimy je przekopiować do pamięci samego iPada. W przypadku małych wersji pamięciowych i ciężkich plików z kamer może okazać się to problemem. Po drugie, wciąż brakuje obsługi dla wtyczek i dodatków, z których możemy korzystać w wersji na Maca. Liczę jednak, że wkrótce oba te mankamenty zostaną wyeliminowane.

Całościowo, program nie zawiesza się podczas montażu, nawet pracując na cięższych plikach w 4K, a przewijanie osi czasu odbywa się płynnie. Dużo pomaga możliwość renderowania plików w trakcie montażu, co usprawnia pracę i przyśpiesza ostateczny rendering materiału. No właśnie, a skoro już o tym mowa.

Pod tym względem iPad Pro M4 bardzo mnie zaskoczył. W ramach eksperymentu dokonałem porównania czasu renderowania z moim prywatnym MacBookiem Pro z procesorem M1. Stworzyłem nieco ponad 10-minutowy film w jakości 4K z kodekiem H.264, na obu urządzeniach, z dokładnie taką samą sekwencją plików, nałożonymi efektami oraz color gradingiem.

Efekt przerósł moje oczekiwania. MacBook Pro M1 na wyeksportowanie takiego materiału potrzebował niemal tyle czasu, ile on sam trwa, czyli około 9 minut 10 sekund, podczas, gdy iPad Pro M4 ukończył renderowanie w… 4 minuty i 30 sekund. Rewelacja – zwłaszcza biorąc pod uwagę z jak smukłym i mobilnym urządzeniem mamy do czynienia.

Recenzja iPada Pro 13” M4

Zabezpieczenia biometryczne

O ile w przypadku iPada Air jako formę blokady ekranu do dyspozycji mamy czytnik linii papilarnych Touch ID, umiejscowiony w przycisku wybudzania, tak w wypadku modeli Pro możemy korzystać z rozpoznawania twarzy Face ID. Jest to dokładnie takie samo rozwiązanie, jak w iPhone’ach, zatem oparte o kamerkę i sensory 3D.

I dokładnie tak, jak w przypadku iPhone’ów, tak i tutaj, rozpoznawanie rys naszej twarzy odbywa się rewelacyjnie. Niezależnie od tego, czy w naszym otoczeniu jest jasno, czy kompletnie ciemno, za sprawą dodatkowego czujnika podczerwieni proces odblokowania za każdym razem jest bezbłędny i szybki.

Co również istotne, mimo iż kamerka wraz z sensorami została umieszczona na dłuższym boku, Face ID działa także wtedy, gdy trzymamy tablet w pionie, w zasadzie w dowolnej pozycji.

Głośniki zachwycają

Na pokładzie nowego iPada Pro M4, bez zaskoczenia, tak jak w poprzednich generacjach, znalazł się zestaw czterech głośników – dwóch po lewej i dwóch po prawej stronie (z pozycji horyzontalnej). Nie zabrakło też wsparcia dla dźwięku przestrzennego Dolby Atmos na wspieranych platformach i przygotowanych do tego treściach.

I, co tu dużo mówić, głośniki są po prostu kapitalne. Ponownie, tak jak w przypadku ekranu, mamy w zasadzie do czynienia z wręcz najlepszymi głośnikami spośród wielu tabletów. Ba, mało tego, jestem skłonny powiedzieć, że potrafią one grać lepiej niż w niejednym ultrabooku.

Imponuje już ich głośność – są bardzo donośne, i to na tyle, by naprawdę w pełni usatysfakcjonować podczas oglądania filmów czy słuchania muzyki w większej grupie osób. Przy tym też zachowują wciąż wysoką czystość dźwięku nawet na najwyższych poziomach głośności.

Jeśli chodzi o brzmienie – to, co miło zaskakuje, to naprawdę duża – jak na taki sprzęt – ilość basu, który rezonuje na obudowie, dociąża brzmienie i całościowo powoduje, że ma ono charakter. Nie brakuje dobrze wyeksponowanych średnich tonów oraz całkiem bliskiej góry, choć czasami dźwięk może sprawiać wrażenie odrobinę przyćmionego ilością basu.

Koniec końców jednak, brzmi to naprawdę wprost świetnie – iPad Pro zdecydowanie ma się tu czym chwalić.

Zaplecze komunikacyjne

Na pokładzie iPada Pro M4 znalazło się między innymi trzyzakresowe WiFi 6E i Bluetooth 5.3. W przypadku mojego wariantu jest tu także obsługa transmisji danych 5G, która jest opcjonalna za dopłatą – niestety, niemałą, bo wynoszącą 1000 złotych.

Tutaj warto wspomnieć o ważnej kwestii – nowe tablety Apple nie zostały wyposażone w slot na fizyczną SIM. Obsługiwane są jedynie wirtualne karty eSIM. Warto się więc upewnić, czy aby na pewno dany operator, którego ofertą jesteśmy zainteresowani (albo z jego usług już korzystamy), oferuje internet mobilny poprzez eSIM.

Przechodząc jednak do meritum, czyli samej łączności, ta przez cały okres testów odbywała się nienagannie. Bluetooth bezproblemowo mogłem wykorzystywać do łączenia z różnymi modelami słuchawek (w tym oczywiście AirPods Pro 2), a WiFi osiągało bardzo dobre prędkości w mojej sieci domowej, sam zasięg był odbierany poprawnie i w pełni stabilnie.

Akumulator, czas pracy i ładowanie

Tablet wyposażony został w dość spore – jak na jego grubość – ogniwo, którego pojemność wynosi 10290 mAh. Warto jednak mieć na uwadze, że mamy do czynienia z dużym wyświetlaczem i bardzo wydajnym procesorem, zatem przed Apple stało spore wyzwanie odpowiedniego zoptymalizowania całości. Jak się to udało?

W moim odczuciu naprawdę dobrze. Może iPad Pro M4 nie jest demonem, jeśli chodzi o długość pracy na jednym naładowaniu, jednak wcale nie można też powiedzieć, by uzyskiwane wyniki rozczarowywały. Wiele zależy też od naszego sposobu użytkowania.

Jeśli urządzenia używamy względnie sporadycznie, do konsumpcji treści wieczorem czy szybkiego zrobienia notatek, to jest on w stanie wytrzymać nawet 3 dni takiego użytkowania bez konieczności ładowania go.

W momencie, gdy do gry wkracza praca biurowa, przez przynajmniej kilka godzin, może on wytrzymać do 2 dni takiego funkcjonowania, a przy bardzo intensywnym użytkowaniu – w tym np. montażu wideo i innych zajęciach kreatywnych – już tego samego dnia, około późnego wieczora, będzie wymagał od nas podłączenia ładowarki.

Niestety, iPadOS nie ułatwia liczenia czasu na włączonym ekranie i nie pokazuje go w cyklu od naładowania do naładowania, a w ciągu ostatnich 24 godzin. To też, nie zawsze udawało mi się uchwycić odpowiedniego momentu na zrobienie zrzutu ekranu. Jednak według moich obliczeń, średni SoT wynosił około 7-9 godzin, co generalnie uznaję za bardzo dobry wynik.

Jeśli zaś chodzi o kwestię ładowania, Apple przyzwyczaiło już nas, że nie chwali się informacjami o maksymalnej mocy przyjmowanej przez urządzenie. Jak zwykle, mowa jedynie o zaleceniu korzystania z ładowarki o mocy 20 W lub więcej.

Wedle wykonanych przeze mnie pomiarów (z użyciem przewodu z miernikiem), na ładowarce PowerDelivery o mocy 100 W, w szczycie iPad Pro M4 pobierał maksymalnie 36 W, zaś z reguły było to około 30 W, zależnie od poziomu naładowania. W takim scenariuszu na uzupełnienie energii do 100% potrzebowałem około 2,5 h.

Recenzja iPada Pro 13” M4

Aparat

Robienie zdjęć przy użyciu tabletu to kwestia – nazwijmy to – dyskusyjna. Skoro już jednak ten aparat jest, to warto sprawdzić, czy jakkolwiek daje radę. Można by powiedzieć, że nowy iPad Pro M4 to swego rodzaju krok wstecz względem poprzednich generacji.

W modelu z 2022 roku na pleckach mogliśmy znaleźć dwa obiektywy – główny i ultraszerokokątny. Najwyraźniej Apple uznało, że implementacja podwójnego aparatu w tablecie mija się z celem (i poniekąd słusznie), dlatego w tegorocznym modelu dostaliśmy jedno oczko.

Mamy tu zatem główny aparat o rozdzielczości 12 Mpix z przysłoną f/1.8. Obok niego znalazł się sensor LiDAR, który służy do skanowania przestrzeni przy użyciu podczerwieni.

Uzyskiwana jakość zdjęć jest po prostu bardzo akceptowalna. Jeśli światła jest odpowiednio dużo, fotka potrafi wyjść w pełni czytelna z dość dobrą szczegółowością, zatem aparat ten zdecydowanie nada się do np. skanowania dokumentów do wysłania czy po prostu szybkiego zrobienia zdjęcia jakiegoś przedmiotu. Sprawdzi się on więc w dokładnie takich zastosowaniach, do jakich pewnie najczęściej będzie używany.

Poza zdjęciami, z użyciem tylnego aparatu, iPad Pro umożliwia także nagrywanie filmów o rozdzielczości 4K przy 60 klatkach na sekundę i w zwolnionym tempie (Full HD 240 kl./s). Co ciekawe, mamy też możliwość kręcenia wideo w formacie ProRes w 4K przy 30 FPS.

Jeśli zaś chodzi o przedni aparat, ten również oferuje matrycę o rozdzielczości 12 Mpix z ultraszerokokątnym obiektywem z zakresem widzenia na poziomie 122°. Jego także oceniam pozytywnie – nadaje się zarówno do okazjonalnego ustrzelenia selfiaka, jak i przede wszystkim do wideorozmów w naprawdę dobrej jakości.

Akcesoria, które warto mieć

Oczywiście sam tablet jak najbardziej może stanowić wygodne w użytkowaniu urządzenie, jednak dodatkowe akcesoria zdecydowanie wnoszą komfort pracy na zdecydowanie wyższy poziom.

Razem z iPadem, do testów otrzymałem nowy rysik Apple Pencil Pro, klawiaturę Magic Keyboard i etui Folio. Na temat klawiatury, z uwagi na jej irracjonalnie wysoką cenę, ale i świetną funkcjonalność, postanowiłem stworzyć osobny materiał, zatem tutaj nie będziemy się na niej skupiać nadto.

Zacznijmy od etui Folio, bo tutaj sprawa jest prosta i krótka. W przypadku nowego modelu Pro M4, futerał ten dostępny jest w trzech wersjach kolorystycznych – niebieskiej, czarnej oraz białej, którą to właśnie otrzymałem.

Całość wykonano z matowego tworzywa, które sprawia dobre pierwsze wrażenie i w dotyku daje odczucie obcowania z czymś w rodzaju silikonu. Wnętrze zostało wykończone miękkim materiałem w celu uniknięcia zarysowania ekranu i plecków. Na tyle znalazło się logo Apple, zaś klapka składa się na trzy części, bowiem może pełnić funkcję podstawki w dwóch pozycjach – stojącej i pochylonej leżącej.

Generalnie nie mam zarzutów ani do jakości wykonania, ani do funkcjonalności etui Folio. Znacznie większe zarzuty mam do jego ceny. 429 złotych – tyle trzeba zapłacić za wersję do modelu 11-calowego, z kolei wariant dla Pro 13″ to już wydatek rzędu 549 złotych. Drogo.

Jednym z najciekawszych akcesoriów jest niewątpliwie rysik Apple Pencil Pro, którego cena to 649 złotych, zatem de facto tyle samo, co przyjdzie nam zapłacić za Pencil 2. generacji. No dobrze, ale co go wyróżnia względem wspomnianego poprzednika? Po pierwsze, można nim obracać wokół własnej osi, by zmienić podczas pisania/rysowania ułożenie profilowanej końcówki np. pióra czy pędzla.

Z kolejnych nowości mamy tu także silniczek wibracyjny wewnątrz Pencila, co oznacza, że jest on w stanie odpowiadać haptycznie w niektórych scenariuszach. Tu do gry wchodzi kolejna nowa funkcja przytrzymania/przyciśnięcia rysika w dolnej części trzymając go nad ekranem – wówczas Pencil Pro odpowiada nam wibracją i odpala przybornik do szybkiego wyboru piór, pędzli itd., co jest bardzo przydatne w użytkowaniu.

I, choć to raczej oczywiste, dla formalności powiem, że Pencil Pro podczas użytkowania spisuje się wręcz wzorowo i śmiało mogę stwierdzić, że jest on jednym z najlepszych rozwiązań tego typu na rynku.

Prowadzenie linii – zarówno podczas pisania, jak i rysowania – odbywa się precyzyjnie i bez widocznych opóźnień podczas przesuwania po ekranie, a wykrywanie siły nacisku i nachylenia działa nienagannie.

Wśród wszystkich nowych funkcji Apple Pencil Pro, ta jedna może ucieszyć szczególnie osoby zapominalskie, a także te, którym zdarzyło się już zgubić swój rysik. Pencil Pro został bowiem wyposażony w możliwość lokalizowania go w aplikacji Znajdź. Apka pokazuje, czy rysik jest np. przyczepiony do iPada oraz kiedy i gdzie był widziany po raz ostatni.

Jasne, koniec końców nie możemy powiedzieć, by Apple Pencil Pro był szalenie innowacyjnym rysikiem i oferował przełomowe funkcje. Nie mogę jednak odmówić, że mimo iż nie jestem przesadnym fanem rysików, spisuje się on naprawdę świetnie i nie dziwi fakt, że to właśnie tablety Apple w polaczeniu z tymi Pencilami są częstym wyborem osób profesjonalnie zajmujących się grafiką.

Podsumowanie – jak to jest z tym iPadem Pro 13” M4?

Apple po raz kolejny udało się stworzyć po prostu rewelacyjny tablet, będący jednym z najlepszych sprzętów tego typu. Nowy iPad Pro z procesorem M4 to urządzenie, o którym „bardzo dobry” lub „świetny” można powiedzieć w przeważającej większości aspektów. Korzystanie z niego to po prostu przyjemność, ale czy to z automatu oznacza, że jest pozbawiony wad? Byłoby zbyt pięknie.

Doskonały wyświetlacz w technologii Tandem OLED, kapitalna wydajność wraz z bardzo dobrą kulturą pracy, świetne głośniki, szalenie smukła i lekka konstrukcja oraz bardzo dobra bateria – to jego główne zalety. Oprócz tego, mnogość dostępnych akcesoriów – od świetnego rysika Pencil Pro, poprzez równie świetną klawiaturę Magic Keyboard i nie tylko, pozwala zwiększyć funkcjonalność urządzenia.

Szkoda tylko, że akcesoria, podobnie jak i sam iPad Pro M4, są niestety bardzo drogie. I tu w zasadzie przechodzimy do pierwszej wady – cen. O ile cenę rysika da się przełknąć, tak wycena Magic Keyboard jest mocno przesadzona. I mógłbym powiedzieć to bardziej dosadnie, ale zrobiłem to już w recenzji klawiatury, zatem tu już sobie daruję.

Ceny iPada Pro M4 startują od 5299 złotych za 11-calowy wariant z 256 GB przestrzeni dyskowej. Wybór większego ekranu 13” podwyższa cenę do 6999 złotych, a dopłaty do wyższych pamięci to minimum dodatkowy 1000 złotych, podobnie jak za modem 5G i matowe szkło nanostrukturalne. W efekcie, testowany przeze mnie egzemplarz kosztowałby już 10999 złotych, przez co jego cena robi się już dość trudna do usprawiedliwienia.

Recenzja iPada Pro 13” M4

Osobiście chciałbym zobaczyć też w iPadOS więcej stricte pecetowych funkcji, bo potencjał do wykorzystania mamy tutaj naprawdę ogromny, a obecnie jest on nieco dławiony przez system. Poza tym, w zestawie zabrakło ładowarki, co w tej cenie jest co najmniej tragikomiczne. Warto też pamiętać, że nowy iPad Pro nie ma slotu kart nanoSIM, zatem lepiej z góry się przygotować i zamówić u swojego operatora eSIM.

Reasumując, w ciągu ostatniego (ponad) miesiąca, iPad Pro był w stanie zastąpić mi komputer w naprawdę wielu scenariuszach, włącznie z montażem wideo i pisaniem tekstów, ale wciąż nie w stu procentach. Brakowało mi chociażby tak wygodnego zarządzania plikami, jak na Macu.

Zakup iPada Pro ma dużo sensu pod warunkiem, że rzeczywiście będziemy w stanie wykorzystać i docenić jego możliwości. No i przełknąć gorycz wysokiej ceny. W przeciwnym razie, znacznie korzystniejszym, a na pewno tańszym wyborem, może okazać się iPad Air 13″, którego przetestował dla Was Mateusz.

Recenzja iPada Pro 13” M4. Wilk w owczej (i cienkiej) skórze
Zalety
fenomenalny wyświetlacz
potężna wydajność i bardzo dobra kultura pracy
świetne głośniki
bardzo dobra bateria
smukła i lekka konstrukcja
duża ilość dostępnych konfiguracji, w tym z 5G
mnogość dostępnych akcesoriów (w tym świetny rysik)
Wady
iPadOS trochę ogranicza potencjał
brak ładowarki w zestawie
brak slotu nanoSIM (tylko eSIM)
wysoka cena
8.9
Ocena