Nie jest to najnowszy tablet wprowadzony do sprzedaży w Polsce, ani najnowszy w ofercie Lenovo. Ale zdecydowanie zasługuje na miano jednego z najciekawszych 10,1-calowych modeli, jakie można kupić w cenie do 1000 złotych. Jego polska premiera miała miejsce pod koniec maja, dzięki czemu cena zdążyła spaść do rozsądnego poziomu, a i system w tak zwanym międzyczasie został zaktualizowany z KitKata do Lollipopa. W momencie publikacji niniejszej recenzji Lenovo Tab A10-70F (WiFi) można kupić za 699 złotych, natomiast testowany model, Tab 2 A10-70L (z LTE), za 899 złotych. Cena może nie brzmi zbyt atrakcyjnie, ale tylko dopóki nie spojrzy się na jego parametry techniczne.
Skoro tak, zacznijmy właśnie od tego – specyfikacja Lenovo Tab 2 A10-70L:
- wyświetlacz IPS 10,1” o rozdzielczości 1920 x 1200 pikseli, 10-punktowy multitouch,
- czterordzeniowy procesor Mediatek MT8732 1,5GHz z Mali-T760 MP2 (w modelu z WiFi: MT8165),
- 2GB RAM,
- Android 5.0.1 Lollipop,
- 16GB pamięci wewnętrznej,
- aparat 8 Mpix,
- kamerka 5 Mpix,
- GPS, Glonass,
- Bluetooth 4.0,
- LTE,
- WiFi 802.11 a/b/g/n 2,4&5GHz,
- microUSB,
- microSD,
- 3.5 mm jack audio,
- akumulator o pojemności 7000 mAh,
- wymiary: 247 x 161 x 8,9 mm,
- waga: 509 g.
Wzornictwo, jakość wykonania
Lubię białą elektronikę – jest to chyba fakt już doskonale znany stałym Czytelnikom Tabletowo. Nie oznacza to jednak, że każdy sprzęt w tej wersji kolorystycznej mi się podoba. W przypadku Lenovo Tab 2 A10-70 nie mogę powiedzieć, by przypadł mi do gustu. Jego wzornictwo jest jak najbardziej poprawne, ale w żaden sposób nie powoduje chęci wykrzyczenia głośnego „WOW”. Ale z drugiej strony nie można się tego spodziewać patrząc przez pryzmat ceny modelu i jego parametrów, które w połączeniu ze sobą stanowią całkiem atrakcyjną propozycję.
Na froncie rzucają się w oczy standardowych rozmiarów ramki okalające ekran – nie za duże, nie za małe, powiedziałabym, że w sam raz, by nie powiększać zbędnie wymiarów tabletu, a przy okazji oferować solidny chwyt czy to w grach (poziomo), czy podczas przeglądania PDF-ów (pionowo). Z tyłu mamy do czynienia z tworzywem sztucznym, które jest matowo-brokatowe, bo choć nie błyszczy się jak typowy błyszczący plastik, to ma w sobie charakterystyczną dla Lenovo domieszkę lekko mieniącego się w świetle brokatu. Całość dopełniają głośniki, których delikatne rozproszenie przy krawędziach po prostu ciekawie wygląda.
A jak jest z jakością wykonania? Tu już, niestety, nieco gorzej. Tablet co prawda nie rozpada się na kawałki, ani nie odstają od siebie poszczególne elementy jego obudowy, ale przy prawie każdym wzięciu go w dłonie skrzypi – zwłaszcza w górnej części. Tu jednak lojalnie muszę zaznaczyć, że może to być wina testowego egzemplarza, który przeszedł już przez ręce wielu redakcji przede mną – „nówki-sztuki” mogą być pozbawione tego „skrzypiącego dodatku”. Oprócz tego jakości wykonania nie mogę nic zarzucić – łącznie z logo Lenovo na „pleckach”, które podczas eksploatacji nie uległo wytarciu (w przeciwieństwie do testowanego ostatnio Tab 2 A7-10 czy Tab S8-50L).
Rzućmy jeszcze okiem na krawędzie modelu. Na lewej, w górnej części, znajdziemy włącznik, przyciski do regulacji głośności oraz port microUSB, natomiast nieco niżej, lekko z tyłu, mamy zaślepkę, pod którą kryją się gniazda: microSD i microSIM (w modelu z LTE). Dół i prawy bok jest pusty, z kolei u góry znalazło się miejsce dla 3.5 mm jacka audio.
Z tyłu, w górnej części, umieszczono głośniki stereo, a na środku – obiektyw aparatu 8 Mpix. Z przodu natomiast mamy jedynie taflę 10,1-calowego wyświetlacza i obiektyw kamerki przedniej – 5 Mpix. W Tab 2 A10-70 na froncie brakuje dwóch rzeczy – dla jednych bardzo istotnych, dla innych – zbędnych: diody powiadamiającej oraz czujnika natężenia światła.
Wyświetlacz
Wielką zaletą Lenovo Tab 2 A10-70 jest wyświetlacz. W tej półce cenowej propozycje tabletów z ekranami o przekątnej 10,1” i rozdzielczości 1920 x 1200 pikseli do 1000 złotych można zliczyć na palcach u jednej ręki, zatem już za sam ten fakt należy się testowanemu modelowi duży plus. Dzięki temu bowiem wyświetlane czcionki są ostre i czytelne, a zagęszczenie pikseli na cal wynosi zadowalające 224 ppi.
Ale nie pod każdym względem ekran zasługuje na pochwałę. Jasność minimalna okazuje się zbyt wysoka (pomiar wykazał 38 nitów), przez co nocą mogą nas boleć oczy. Jasność maksymalna natomiast jest na średnim poziomie i wynosi 370 nitów, choć w rzeczywistości okazuje się, że w słońcu korzysta się ze niego w miarę komfortowo (oczywiście pomijając fakt, że ekran jest błyszczący i odbija w sobie wszystko). Do naszej dyspozycji nie został oddany czujnik natężenia światła, co sprawia, że regulować jasność ekranu musimy ręcznie – nie ma możliwości zostawienia tego zadania automatyce.
Dzięki zastosowanej matrycy IPS kąty widzenia są bardzo dobre, a jakości wyświetlanego obrazu nie można wiele zarzucić. Zwłaszcza, że w ustawieniach mamy dość zaawansowane opcje, w których możemy sami zdecydować jak ma wyglądać nasycenie, jasność i ostrość wyświetlanych treści, jak również temperatura kolorów oraz kontrast. W tablecie z tej półki są to rzadko spotykane ustawienia.
Dodatkowo ekran szybko reaguje na polecenia użytkownika. Z kolei klawiatura wirtualna to aplikacja standardowa znana ze wszystkich urządzeń z Androidem Lollipop – oczywiście z możliwością wprowadzania tekstu metodą znaną ze Swype (przeciąganiem palca po poszczególnych literach słowa).
Spis treści:
1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie
3. Głośniki. Aparat. Akumulator. Podsumowanie